Omówić argumentację perswazyjną (podać autentyczny przykład). Wyszukać w autentycznych wypowiedziach osób publicznych uzyte przez nich definicje perswazyjne przyklady krótko omówić odwołując sie do tekstu "Definicje perswazyjne"
Wielu badaczy uważa, że wyrażenia językowe często wywołują w nas reakcje emocjonalne, a to może być barierą w przekazywaniu tego co mamy na myśli, chociaż z drugiej strony może być bardzo przydatne do realizowania celów praktycznych. Tym praktycznym celem jest perswazja językowa , która może być rozumiana jako swoiste urabianie postaw emocjonalnych odbiorców przy pomocy wypowiedzi językowych, które przybierają postać argumentacji perswazyjnych lub też definicji perswazyjnych.
„Pierwszy rodzaj definicji perswazyjnych ma zrealizować cel perswazyjny przez zmianę zakresu definiendum i przeniesieniu skojarzeń emocjonalnych z dotychczasowego zakresu na nowy (…) Drugi rodzaj definicji perswazyjnej ma zrealizować cel perswazyjny przez zmianę ładunku emocjonalnego wiązanego z definiendum. Zakres terminu może, lecz nie musi ulec zmianie. (…) trzeci rodzaj definicji perswazyjnych, ma zrealizować cel perswazyjny przez zastąpienie terminów o niepożądanym ładunku emocjonalnym, terminami o pożądanym ładunku emocjonalnym”1
Czym zatem jest argumentacja perswazyjna? Uznać za nią możemy takie ciągi wypowiedzi, które mogą (choć nie muszą) przybierać formy rozumowań, a które na celu mają zmianę postaw emocjonalnych u odbiorcy. Z kolei postawy emocjonalne to takie nastawienia, które decydują o podejmowanych przez odbiorcę wyborach i działaniach. Właśnie dlatego argumentacja perswazyjna jest doskonałym narzędziem socjotechnicznym używanym na przykład w języku polityki, ale także między innymi w reklamie. W języku polityki argumentacja perswazyjna używana jest w celu zdobycia głosów wyborców, przekonania do słuszności swoich racji, w reklamie zaś do zachęcenia odbiorcy do posiadania reklamowanego przedmiotu, usługi itp. Jak mówi T. Pawłowski: „ Faktycznie z perswazją językową spotykamy się we wszystkich przejawach komunikacji językowej, a jedynym obszarem, który teoretycznie powinien być od niej wolny, jest dyskurs naukowy”2.
Definicje perswazyjne mogą stanowić część argumentacji perswazyjnych, mogą też być jedynie swoistym krótkim i dobitnym podsumowaniem prowadzonej argumentacji.
Wiadomym jest, że określone wyrazy mogą wywoływać u danego odbiorcy podobne skojarzenia emocjonalne. Mimo, że strefa emocji jest strefą stricte obiektywna, to jednak istnieją słowa – klucze, które jakby programują odbiorcę na określoną postawę emocjonalną. „Można zatem mówić o pewnym zwyczaju językowej, który przypisuje wyrażeniom typowe dla danego języka skojarzenia emocjonalne. W takim przypadku będziemy mówić, że wyrażenie posiada określony przez konwencje językową ładunek emocjonalny”3.
Postaram się to zobrazować artykułem, który ukazał się 21 kwietnia 2013 w Gazecie wyborczej:
„Polski minister sprawiedliwości oskarża niemieckich naukowców, nie przedstawiając żadnych dowodów. Szef poznańskiej kliniki okulistycznej Lexum złożył tydzień temu zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa "spowodowania uszkodzenia ciała dziecka poczętego lub rozstroju jego zdrowia zagrażającego życiu" (art. 257a kk). Powodem było znalezienie w magazynie kliniki najprawdopodobniej pozostawionego tam przez poprzedniego właściciela kliniki leczenia bezpłodności pojemnika do mrożenia i przechowywania zarodków powstałych in vitro. Pojemnik był pusty, stąd podejrzenie, że jego zawartość, czyli embriony, mogła zostać zniszczona. Zarzut przestępstwa jest wątpliwy, bo w polskim prawie termin "dziecko poczęte" odnosi się tylko do zarodka w łonie kobiety. Prawo w ogóle nie reguluje statusu embrionu powstałego poza organizmem kobiety i nieimplantowanego do macicy. W programie TVN Jarosław Gowin przypominał, że w Polsce nie ma przepisów regulujących postępowanie z embrionami in vitro. I komentował: - W sprawie poznańskiej wszystko wskazuje na to, że życie straciło dziesiątki albo tysiące ludzkich istnień. Myślę, że możemy mieć pewność, że do handlu [embrionami] dochodzi. I z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że na embrionach dokonuje się rozmaitych eksperymentów naukowych z reguły prowadzących do ich uśmiercenia. Skonkretyzował, że eksperymenty na polskich embrionach robią Niemcy: - "Naukowcy" niemieccy importują embriony, prawdopodobnie także embriony z Polski. I na nich przeprowadzają eksperymenty - stwierdził. W Niemczech nie wolno eksperymentować na żadnych zarodkach, a jedynie na zarodkowych komórkach macierzystych. Prof. Waldemar Kuczyński, wiceprzewodniczący Sekcji Płodności i Niepłodności Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, mówi "Gazecie", że niemieckie prawo zgodnie z unijnymi dyrektywami zakazuje kupowania komórek zarodkowych. Nie jest też jasne, na jakiej podstawie Gowin mówi o handlu embrionami w Polsce. Minister sprawiedliwości mówi, że wystawienie polskich zarodków na handel i inne niemoralne praktyki to wina braku w Polsce prawa. - Powinna istnieć podstawa dla ochrony zarodków in vitro, ale to właśnie on od kilku lat robi wszystko, by ona nie powstała - mówi Małgorzata Kidawa-Błońska, wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej. Rzeczywiście, Jarosław Gowin przygotował w 2009 r. projekt uregulowania zapłodnienia in vitro zakazujący mrożenia zarodków i zapowiedział, że nigdy na mrożenie się nie zgodzi. Od tego czasu w rządzącej PO trwa pat. Powstał projekt konkurencyjny Kidawy-Błońskiej przewidujący mrożenie (zalecane dziś, bo łatwiej uzyskać ciążę z wykorzystaniem zamrożonego zarodka niż "świeżego"). Już drugą kadencję Platforma nie jest w stanie zdecydować, który projekt wybierze. Konserwatyści Jarosława Gowina blokują przyjęcie przez Sejm do dalszych prac jakiegokolwiek projektu - latem zeszłego roku zablokowali projekty RP i SLD. Polska ciągle nie ratyfikowała konwencji bioetycznej Rady Europy, która zakazuje handlu ludzkimi komórkami rozrodczymi i klonowania ludzi. Premier powierzył Gowinowi w 2008 r. przygotowanie ratyfikacji tej konwencji, on zaś powołał zespół złożony z osób o przeciwnych poglądach. Zespół przygotował dwa wykluczające się raporty i do dziś konwencja nie jest ratyfikowana. 4”
Widzimy tutaj dobitnie w jaki sposób polityk potrafi dzięki argumentacji perswazyjnej manipulować emocjami odbiorcy. Artykuł zaczyna się od informacji o złożeniu zawiadomieniu do prokuratury w sprawie domniemanego popełnienia przestępstwa. I wtedy głos zabiera nie byle kto, ale pełniący urząd minister sprawiedliwości, używając argumentów perswazyjnych np.: „W sprawie poznańskiej wszystko wskazuje na to, że życie straciło dziesiątki albo tysiące ludzkich istnień.” Stara się nastawić odbiorcę negatywnie do sprawy przechowywania embrionów, nadając im jednocześnie status osobowy.
Jako kontrargument w dyskusji możemy przytoczyć słowa Mariana Machineka: „Jest dla mnie jasne, że w oparciu o dane empiryczne nie da się stwierdzić statusu osobowego. Jest tak nie tylko w przypadku embrionu. Pod szkiełkiem i okiem nauk empirycznych nie tylko embrion, ale także mój Szanowny Oponent, jak i ja, to po prostu "grudy komórek" (do tego nasz potencjał rozwojowy w porównaniu z potencjałem embrionu jest śmieszny - my już rozpoczęliśmy umieranie, podczas gdy embrion ma jeszcze wszystko przed sobą; a raczej miałby przed sobą realizację owych "pełnokrwistych" dóbr i wartości, gdyby mu nie odebrano ich podstawy - życia). Dopiero refleksja antropologii filozoficznej / teologicznej dostarcza nam argumentów i uzasadnień, by uznać niezbywalną godność każdej osoby ludzkiej. Jest też dla mnie oczywiste, że "wiedza empiryczna jest [...] wiedzą opisową, a nie normatywną", jednak mimo tego, podkreślam to, namysł antropologii filozoficznej musi uwzględniać fakty empiryczne. Czynią to nie tylko zwolennicy, ale także i przeciwnicy osobowego statusu embrionu, ci ostatni - odwołując się do obserwacji empirycznych, jakimi są np. zdolność do samodzielnego życia oraz zewnętrzne podobieństwo do paradygmatycznej osoby ludzkiej. To właśnie te dane empiryczne, chociaż nie udowadniają w żaden sposób osobowego statusu, mają jednak potwierdzać postawioną przez nich tezę. A zatem szuka się koherencji między refleksją filozoficzną i danymi empirycznymi (i jest to moim zdaniem jak najbardziej uprawnione!), bo inaczej nie można określić statusu nie tylko embrionu, ale w ogóle żadnego innego człowieka. W związku z tym nie uważam, że odwoływanie się do danych empirycznych miałoby mieć charakter wyłącznie perswazyjny i że można je, jak nieokreślone klocki, wbudować w każdą konstrukcję statusu moralnego ludzkiego embrionu. Raczej każda z prezentowanych koncepcji musi zdać sprawę z tego, jak koreluje z danymi empirycznymi.”5
Przedstawiona argumentacja wskazuje, że w danym zagadnieniu używanie pewnych sformułowań prowadzi u odbiorcy do określonych emocji, a co za tym idie kreuje negatywna postawę wobec idei in vitro , zamrażania zarodków i ich przechowywania. Nazwanie przez Gowina embriony – dzieckiem, nadaje mu osobowość, wskazując na niego jak na w pełni uformowaną istotę, zaś zaginięcie niewiadomej liczby embrionów nazywa stratą dziesiątek, tysięcy istnień ludzkich. Nie poprzestaje na tym, wysuwa kolejne argumenty perswazyjne: Niemcy nie mogą prowadzic doświadczeń na niemieckich embrionach, zakazuje tego prawo – dlatego – zaginione embriony (jeśli w ogóle jakieś były) na pewno trafiły w ręce niemieckich eksperymentatorów. Podkreślenie określenia „niemieccy naukowcy” jest z natury pejoratywne – pamiętać należy, że
Niemiec + eksperyment + uśmiercanie = negatywny odbiór,
co za tym idzie i sprzeciw odbiorcy! To jakby powiedzenie (opłotkami – nie wprost), że doktor Mengele znów prowadzi eksperymenty na dzieciach.
Gowin nie poprzestaje na tym, podkreśla w swojej wypowiedzi, że większość zarodków ginie (jest zabijanych) w rezultacie prowadzonych badań, wskazuje to, że mający już (po poprzedniej argumentacji nadawcy) osobowość i status prawny embrion (tu człowiek) jest nielegalnie wywożony za granice i uśmiercany zbiorowo (sformułowanie dziesiątki, tysiące).
W przypadku takiej retoryki, wszelkie kontrargumenty, na temat blokowania ustawy o in vitro czy argumenty przedstawiane przez Michaneka, a nie będące argumentami perswazyjnymi, zostaną przez odbiorcę „przeoczone”, tak silne jest oddziaływanie za pomocą argumentacji perswazyjnej.