"Być albo nie być przed sypialnią cara” – esej na temat wahań spiskowca Kordiana.

„Dalej, przed sypialnię cara! Pójdę, zabiję! Dla dobra ojczyzny, naprzód! ”... Lecz cóż to: Kordian staje, Kordian blednie, Kordian się waha?... Dalej, do komnaty, tam świeci lampa, tam śpi car... Kordian stoi. Niewidzialna ręka trzyma go za włosy, słyszy głos dochodzący z nikąd. Niewidzialny palec wskazuje na malowidła ścienne. Tam pełznie gad przebrzydły, ukazują się twarze, wiją węże. Słychać straszliwy płacz sfinksów, podobny do płaczu dzieci. Dalej ze ściany wylatuje dziewica. Któż to taki: może zaklęta królewna, może czarnoksiężnica. Nie, to pasterka z twarzą anioła, w szacie utkanej z gwiazd. Wbiła w Kordiana swe nieruchome oczy i wodzi za nim gdziekolwiek ten się obróci. Roztacza woń swych warkoczy... Nagle sen znika, widziadła odlatują. „Naprzód! naprzód z bagnetem w pierś cara!”. Kordian podąża dalej. To jakaś ciemna komnata, oświetlona jedynie księżycem. I znowu przerażające odgłosy. Tu szum głuchy z milczeniem się bije, tam słychać szum suchego drzewa, w dachy pałacu biją grzmoty. Na trójnogu leży carska korona zbroczona krwią. Krew kapie i przyciąga wzrok Kordiana. Tam też człowiek - maszkara. Czarny jak smoła, oczy bez powiek, rogi na czole. Tuż obok siedzi widmo i czyści polską podłogę z krwi. Lecz nie sposób jej odmyć, ślad pozostanie na zawsze... Kordian podąża do sali tronowej. Tam ciemno, czarne okna, gwiazdy nie świecą. Jedyna smuga światła dochodzi z sypialni cesarza. Blask spływa na posadzki i odbija się w nich, niczym księżyc w wodach jeziora. Kordiana znów dosięga strach, odwraca się i widzi dwa drzewa, których liście wzrosły z ludzkich uszu, kwiaty z oczu, nasiona zaś z języków. Cesarz oniemił te drzewa, lecz one nadal widzą i słyszą, i milczą... Za oknem podąża orszak zmarłych. Tysiące trupów z żółtymi gromnicami suną z kościoła na zamek. Ubrane są w królewskie szaty, spowite niebieskim dymem świec. Każdy z nich niesie trumnę. Z nich budują schody i mimo że trumny się kruszą to uda im się wejść po nich do pałacu... Kordianowi łomocze serce, ma blade oblicze i zimny pod zalewa mu twarz. Cisza... Z sypialnej komnaty wychodzi straszydło. Ma ognistą twarz, a posadzki kruszą się pod jego stopami, mimo że kroków nie słychać. Czuć krew. To diabeł. Co się stało? - Zdławił cara, lecz go nie dobił. Rozlega się jęk żałobny dzwonów. A w sali coś się rusza, coś błyszczy... To trup! Wszedł po trumnach, a teraz stoi w ciszy za oknem. Wiatr zrywa mu płaszcz. W każdym włóknie wije się robak, zamiast oczu ma kości spróchniałe. To kat trupów! Bije w okno, szybę rozbija! Znika... „Jezus! Maryja! Pójdę mimo diabłów głosy”. Tłum jakiś drogę zagradza, przejść nie można, trzeba deptać. Blade widma zaglądają do sypialni cara, ciekawe widoku krwi. Znowu bije dzwon... Serce Kordiana nieruchomieje, strach doprowadza go do obłędu, mdleje. Tym samym przegrywa walkę z własnymi emocjami i zostaje powtórnym samobójcą.
Ocknąwszy się, przemawia na wpół nieprzytomny do stojącego nad nim cara: „ Z pochodnią grobową / Trupy w oknie. Blady jak chusta / Car śpi... Jezus Maryja!... świt zaczął pobielać...”

Kordian, zaraz po podjęciu decyzji zabicia cara, był bardzo pewny słuszności swoich zamiarów. Kierował nim młodzieńczy zapał, brawura. Przyjął postawę spiskowca i postanowił popełnić zbrodniczy czyn w interesie narodu. Jako jeden z nielicznych zbuntował się przeciwko carowi – prześladowcy na tronie. Kordian nie miał szacunku dla majestatu królewskiego, nie brzydził się morderstwem. Jego planem było zabicie z zimną krwią. Przestał trzeźwo myśleć, a zaczął się kierować instynktem. Wszystkie wartości, które odróżniały go od zwierzęcia, czyli rozum, sumienie i moralność nagle znikły. Już nie myślał o tym, że być może się myli, być może podjął złą decyzję. Pewny siebie zaczaił się w nocy do carskich komnat. I dopiero wtedy, gdy był o krok od popełnienia czynu, zaczął się wahać. Ciemna noc i upiorne odgłosy sprawiły, że dosięgnął go blady strach. Koszmarne zjawy zaczęły schodzić ze ścian, straszliwe jęki i szmery przetaczały się po pałacowych korytarzach. Tu trup, tu diabeł, podłoga we krwi. Zjawy zatrzymują Kordiana, mamią, zagradzają drogę.

Zachowanie Kordiana spowodowane jest ogromnym napięciem, związanym z planowanym morderstwem. Ma urojenia, odzywa się jego sumienie. Trudno mu odróżnić rzeczywistość od fantazji. Trupy i widma, które widzi są niemalże namacalne. Strach Kordiana potęguje mrok nocy, w którym każdy szmer wydaje się być przeraźliwym jękiem, a każdy cień – cieniem maszkary.
Czy ta sytuacja znajduje swoje odbicie w dzisiejszych czasach? Myślę, że tak. Ludzie każdego dnia stykają się z wieloma problemami, które muszą rozważyć. Podejmują decyzje, choć czasami nie są do końca przekonani o ich słuszności. Mówią: „Tak będzie lepiej” albo „To jedyne wyjście” i klamka zapada. A potem często nie ma już odwrotu. „Koniec z naszą przyjaźnią! Wnoszę pozew o rozwód! Nienawidzę Cię. Nie chcę Cię więcej widzieć!”. Często mówimy sobie takie gorzkie słowa pod wpływem chwilowych emocji i wtedy nie zastanawiamy się nad ich wagą. Nie myślimy o tym, że możemy tego żałować. Przez to niszczymy siebie samych.

Jak widać umiejętność podejmowania decyzji jest bardzo potrzebna, lecz musimy mieć też serce i rozum, które dodatkowo rozważą wszelkie ‘za’ i ‘przeciw’. Które wskażą nam drogę, gdy zbłądzimy. Oczywiście nikt z nas nie jest nieomylny i nie ma na świecie człowieka, który dokonałby samych słusznych wyborów. Wiele osób popełnia błędy, lecz równocześnie się na nich uczy. Codziennie stoimy przed jakimś wyborem, poczynając od tego w co się ubrać, czym pojechać do pracy, co zjeść, a kończąc na poważniejszych sprawach takich jak: na kogo głosować, gdzie się ubezpieczyć, jak wychować dzieci. Każdy pragnie wybrać jak najlepiej i często jego decyzja zależy również od opinii innych osób. Oczekujemy od nich pomocy, wsparcia i zrozumienia. Potrzebujemy rodziny i przyjaciół, aby przestrzegli nas przed niepowodzeniem lub pocieszyli w razie nieszczęścia.

Czasem pojawia się jednak człowiek-Kordian, który nie zważając na innych pnie do swojego celu. Samotny, zewnętrznie silny, choć wewnętrznie słaby, próbuje podjąć właściwą decyzję i wprawić swe plany w działanie. Jednak nie udaje mu się to, ponieważ nie umie sobie radzić z własnymi emocjami: „Sto w nim żądz, sto uczuć, sto uwiędłych liści...”


Dodaj swoją odpowiedź