Tak filozofia jak i sztuka wyrastają z niejasności świata i dążą do jej rozwiązania
"Odkąd istnieje nauka, nie ustają wysiłki, aby wyjść poza rozważania częściowe i objąć w jednej nauce wszystko, co istnieje; nie ustają próby, by obok nauk specjalnych zbudować naukę, która da pogląd na świat: ta nauka była i jest nazywana filozofią. To nauka, której zakres jest zatem z wszystkich nauk najobszerniejszy i pojęcia najogólniejsze.(...) I tylko tyle można powiedzieć o przedmiocie filozofii".
Władysław Tatarkiewicz "Historia filozofii"
Człowiek od początku swojego istnienienia próbował poznać otaczający go świat. Zrozumieć zjawiska przyrodnicze. Kierował nim strach. Człowiek boi się tego czego nie rozumie - zjawiska, które potrafimy wytłumaczyć przestają nas przerażać. Dziś błyskawica nie wywołuje strachu. Inną motywacją była zwyczajna ludzka ciekawość, "pierwszy stopień do piekła", bez której może nie wyszlibyśmy do tej pory z jaskiń. Człowiek zaczął zadawać pytania: Skąd jesteśmy? Jak powstał świat? Czy istnieje Bóg? Co było przed powstaniem świata? Jaki jest sens życia? Właśnie z potrzeby odpowiedzi na te fundametalne pytania, na które do dzisiaj nie potrafimy odpowiedzieć, powstała religia.
Początkowo człowiek, nie posiadając odpowiedniej wiedzy ani narzędzi, znane sobie zjawiska i swoje pochodzenie przypisywał siłom wyższym - bogom. Jednak to nie wystarczało. Nasuwało się pytanie skąd zatem wzięli sie sami bogowie? Tych mniejszych tworzyli ci więksi. "Najtrudniejszy do wymyślenia był początek genalogii: niechby wszystkie rzeczy i istoty powstały z nieba i morza, niebo zaś i morze z ziemi, a ziemia skąd? Czy może ziemia, a raczej bóstwa ziemi były pierwszym początkiem?" - napisał Tatarkiewicz w swojej "Historii filozofii". Na te pytania religia, a z biegiem czasu również filozofia, próbowały odpowiedzieć.
Jeśli religia powstała z potrzeby wyjaśnienia wyżej wymienionych pytań, to filozofia powstała dlatego, że odpowiedzi, które dawała religia, inteligentnym Grekom nie wystarczały. Cytowany na wstępie Tatarkiewicz napisał, że filozofia miała być nauką, której zakres jest "najobszerniejszy". Starożytni filozofowie zajmowali się zagadnieniami z bardzo wielu dziedzin, które dziś zaliczonoby zarówno do nauk humanistycznych jaki i ścisłych. Dziś myśląc o filozofii myślimy raczej o niej jako o nauce o problemach moralnych lub egzystencjonalnych. Czytając "Mini wykłady o maxi sprawach" profesora Kołakowskiego znajdziemy wykłady o władzy, Bogu, nawet o seksie, lecz próżno będzie tam szukać wykładu na temat materii czy wszechświata, a takimi zagadnieniami zajmowali się greccy filozofowie. Odpowiedzialność za odpowiedzi na wiele pytań z biegiem czasu, tysiącleci, przejęli od filozofów naukowcy zajmujący się poszczególnymi dziedzinami. Dziennikarz chcący się dzisiaj dowiedzieć czegoś na temat rozszerzania lub kurczenia się wszechświata zwróci się raczej do profesora Wolszczana, niż wspomnianego, często uważanego za największego polskiego filozofa naszych czasów, Leszka Kołakowskiego. Mimo to gdy uczymy się matematyki, fizyki czy nawet biologii w podręcznikach możemy natrafiać na Pitagorasa, Talesa, Demokryta czy Arystotelesa. Nie nazywali siebie biologami, fizykami ani matematykami. Byli filozofami. Jak matematykę nazywa się królową nauk, tak uważam, że filozofię należy nazwać matką nauk. Nie tylko filozofia wyrosła z niejasności świata, ale również dzisiejsze nauki scisłe wyrosły z pytań, które zadali jako pierwsi filozofowie właśnie. Gdyby najwięksi greccy filozofowie urodzili się w XX wieku to pewnie niewielu z nich trudniłoby się swoją profesją. Demokryt pewnie byłby fizykiem, Arystoteles mógłby być biologiem, jeszcze inni matematykami, astrofizykami, psychologami czy socjologami.
Filozofia starożytna nie tylko zajmowała się wieloma zagadnieniami, ale również dawała bardzo wiele odpowiedzi. Wiązało się to, paradoksalnie, z brakiem wiedzy jak i narzędzi poznania. Właściwie to co twierdzili poszczególni filozofowie było tylko teoriami, których nie sposób było ani jednoznacznie udowodnić, ani obalić. Każdy mógł mieć swój pomysł na rozwiązanie danego problemu. Wszystko opierało się na mniej lub bardziej trafnych domysłach. Niektóre mogą wydawać się z dzisiejszej perspektywy śmieszne, jak twierdzenia Heraklita, że wszystko powstało z ognia. Inne, jak atomistyczna teoria materii atomistów na czele z Demokrytem, choć, jak teraz wiemy, niedoskonała, zdumiewa swoją trafnością współczesnych. Grecy przecież nie mieli narzędzi, choćby w najmniejszym stopniu, porównywalnych do tych, którymi dysponują dzisiejsi naukowcy. Jeśli próby odpowiedzi na niektóre zagadnienia, którymi zajmowali się filozofowie możemy przy dzisiejszym rozwoju nauk scisłych zweryfikować, tak w przypadku pytań najważniejszych, od których wszystko się zaczęło, jesteśmy ciągle tak samo mądrzy jak Grecy - wiemy, że nic nie wiemy.
W 1940 roku czterech chłopców poszukujących zaginionego psa trafiło na jaskinie. Rzecz się miała w południowo - zachodniej Francji. Na ścianach jaskini Lascaux, bo o niej mowa, znaleziono malowidła przedstawiające zwierzęta w ruchu. Te malowidła z końca paleolitu, obok jeszcze starszych z jaskini Altamira w Pirenejach sprzed około 15000 lat, są najstarszymi znanymi nam dziełami sztuki. Malowidła prawdopodobnie służyły celom magicznym. Jednak co tak naprawdę pchnęło człowieka z Altamiry i Lascaux do namalowania zwierząt możemy się tylko domyślać. Wydaje mi się, że obydwaj malarze czuli tę samą potrzebę ekspresji swoich odczuć i emocji, co wszyscy artyści w historii. Wiemy, że niektóre ludy, jak na przykład Indianie, bardzo szanowali zwierzęta, również te, na które polowali. Wiedzieli, że od nich zależy ich przeżycie. Artyści z Lascaux i Altamiry w moim przekonaniu właśnie chcieli uzewnętrznić podziw i szacunek do zwierząt. Z drugiej strony przedstawiali otaczającą ich rzeczywistość. Zawód filozofa od początku wiązał się próbami rozwiązania niejasności świata. O malowidłach z Lascaux i Altamiry nie możemy powiedzieć żeby dawały współczesnym sobie jakieś odpowiedzi, czy nawet zadawały pytania. Powstały z ludzkiej potrzeby ekspresji. Niemniej, w okresach późniejszych, sztuka zaczeła wchodzić na terytorium filozofii.
Często sztuka z filozofią się łączy. Dla starożytnych Greków poezja była jedną z form filozofii właśnie. Można pójść nawet dalej. Jeśli literatura jest sztuką, a dzieła Platona literaturą, można by powiedzieć, że wielki filozof był również twórcą sztuki - artystą. Tak jak filozofia korzystała od czasów nowożytnych z odkryć fizyków, biologów czy naukowców innych dziedzin w swoim dążeniu do stworzenia "poglądu na świat", sztuka także nie żyła we własnym odizolowanym świecie. Swoje przemyślenia artyści również opierali lub odnosili do odkryć, jak i różnych filozofii. Czasy w jakich żyli miały wielki wpływ na tworzoną przez nich sztukę i podejmowane tematy. W przeciwieństwie do filozofii, która dąży do uogólnienia problemu, sztuka przedstawia go na indywidualnych przykładach, nie raz pokazując rzeczywistość odrealnioną.
Sztuka koncentrowała się na problemach natury moralnej i etycznej. Szekspir w "Makbecie" opisał problem władzy i tego jak ona działa na człowieka. Conrad w "Jądrze ciemności" podjął się problemu wynaturzenia człowieka w odpowiednich, sprzyjających warunkach. Sztuka przedstawia problem: "Tak jest", jednak nie zawsze mówi: "Dlaczego".
Odkąd rozpoczęła się epoka wielkich odkryć i wynalazków artyści w swej sztuce wyrażali wątpliwość czy świat oby na pewno idze w dobrym kierunku. Te obawy do tej pory nie ustały. Już XX wieczyny pisarz Kurt Vonnegut w "Kociej Kołysce" zadaje pytanie, czy odkrycia naukowe nie doprowadzą naszego świata do zguby. Bombę atomową zastąpił nieistniejącym lodem-9, którego użycie doprowadziło do zagłady ludzkości. Zupełnie innym tematem, jednak również bardzo aktualnym zajął się hiszpański reżyser Alejandro Amanabar w filmie "W stronę morza". Film traktuje o eutanazji, prawie człowieka do śmierci na własne życzenie. Film stawia pytanie, ale widz nie poznaje odpowiedzi. Sztuka nie musi odpowiadać na postawione przez siebie pytania. Odpowiedź pozostawia sumieniu odbiorcy. W przeciwieństwie do filozofii i nauki w ogóle, która jest zobligowana do jej udzielenia.
Zagadnienia związane z naukami scisłymi, jeśli zgromadzi się już odpowiednią ilość informacji, można jednoznacznie ocenić: Jest tak, a tak. Można doświadczalnie udowodnić, lub obalić daną tezę. Problemy, którymi zajmują się artyści rządzą się innymi prawami. Od tysięcy lat trwają spory nad oceną poszczególnych zjawisk i pewnie do końca istnienia rodzaju ludzkiego będą owe spory trwać. W każdym okresie można by zestawić dwie osoby o porównywalnej wiedzy i inteligencji, których poglądy na ten sam temat są całkowicie odmienne. Przez wielu uważani za najważniejszych dziennikarzy ostatnich lat Ryszar Kapuściński i zmarła przed kilkoma dniami Oriana Fallaci stoją na dwóch przeciwnych biegunach w ocenie "innego". W tym wypadku tym innym jest muzułmanin. Dla Fallaci islam jest złem, twierdziła, że nie istnieje coś takiego jak umiarkowany islam. Jednoznacznie wiązała tę religię z terroryzmem. Pisała o wyższości kultury europejskiej, że świat islamu przyniósł tylko zniszczenia. Często używała przy tym słów, które nie są typowe dla języka literackiego. Kapuściński w obcych kulturach, również w islamie, widzi odbicie samego siebie, nas, Europejczyków. Chce obcego zrozumieć, nie ocenić. W innym widzi drugiego człowieka, który, jak się bliżej mu przyjrzeć, ma te same problemy co my. W żadnym wypadku nie wroga. Włoszka i Polak w swej sztuce, bo dziennikarstwo na tym poziomie sztuką nazwać trzeba, dają nam zupełnie inną odpowiedź.
Gdyby świat nie był dla ludzi niezrozumiały, lub gdyby ludzie nie poszukiwali odpowiedzi, nie dążyli do jego zrozumienia, filozofia i inne nauki nigdy by nie powstały. Celem filozofii od początku było objaśnianie świata. Ze sztuką sprawa ma się nieco inaczej. Zrozumienie świata nie jest jedynym celem i przyczyną powstania sztuki.To potrzeba wyrażenia emocji sprawiła, że człowiek zaczął malować, tworzyć literaturę, architekturę czy rzeźbić. Sztuka, nie stawiająca pytań i nie próbująca na nie odpowiedzieć, byłaby nieporównywalnie uboższa, a jej wartość mniejsza.