Graffiti – sztuka czy akty wandalizmu? Zajmij stanowisko wobec tego problemu.
Problem ten wzbudza zarówno wiele kontrowersji jak i zainteresowanie wśród ludzi. Pytanie, czy graffiti to sztuka czy zwykły wandalizm, to na pewno jedno z najczęściej zadawanych pytań dotyczących tego zagadnienia. W swojej pracy pragnę udowodnić, że graffiti nie jest aktem wandalizmu, lecz pod warunkiem, że nie przekracza pewnej granicy estetycznej. Jednak najpierw warto jest wyjaśnić znaczenie tego słowa i jak powstała ta sztuka.
Graffiti w słownikowym tłumaczeniu to napisy i rysunki na ścianach domów, parkanach, chodnikach, o treści humorystycznej, politycznej. Przyjmowane jest, że rozpowszechnił się gdzieś około roku 1985. Graffiti to zjawisko międzynarodowe, a do kultury europejskiej wprowadził je francuski rzeźbiarz i malarz - Jean Dubuffet. Dostrzegał on walory estetyczne tzw. „bazgrołów” na ścianach budynków i murach, drwił natomiast dotychczasowej twórczości artystycznej. W Polsce graffiti pojawiło się w naszych miastach pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku jako wynik przemian zarówno ustrojowych, gospodarczych, jaki i społecznych. Jest to bez wątpienia forma wypowiedzi w większości młodych ludzi. Zastanawia mnie jednak, co chcą przekazać w taki sposób i jaką rolę odgrywa graffiti ich w życiu, ale trudno jest mi odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Dla niektórych jest to forma wyrażania swego buntu, złości wobec realiów życia, gdyż być może nie potrafią tego wyrazić w inny sposób. Świadczą o tym napisy na murach, domach, często o wulgarnym charakterze, obrażające innych. Często napisy te szpecą kościoły, sklepy, domy, przede wszystkim miejsca publiczne. To powoduje, że wielu ludzi postrzega graffiti za zwykły wandalizm, a jego autorów za chuliganów. Oczywiście w tym przypadku graffiti traci swoje piękno, bo cóż pięknego można dostrzegać w obraźliwych tekstach narysowanych kolorowym sprayem. Zgadzam się z tym w pełni, sama zresztą mam okazje „ podziwiać” tego rodzaju napisy w mojej okolicy, w miejscach gdzie nie powinno ich być. Często tego rodzaju „ bazgroły” pojawiają się na nowo wybudowanych budynkach, świeżo pomalowanych płotach, czy też nawet kościołach. To nie jest na pewno sztuka. To świadczy o tym, że ci ludzie nie odróżniają prawdziwej sztuki od zwykłych aktów wandalizmu. Takie jest oczywiście moje zdanie, być może nie mam racji, ale takie pewnie jest zdanie wielu ludzi. Zresztą cóż innego mogą myśleć, kiedy na przykład na ich nowo pomalowanym domu pojawia się wulgarny napis. Wydaje mi się, że autorzy ich robią to na złość, tylko nie wiem dlaczego. Być może jest to wina tego, że w miastach jest bardzo mało wyznaczonych miejsc lub nie ma ich wcale, gdzie grafficiarze mogą wyrażać swoje myśli i uczucia. To wszystko powoduje, że postrzegamy graffiti jedynie jako formę wandalizmu i nie dostrzegamy prawdziwej ukrytej sztuki, ale nie mam tu na myśli tych wulgarnych „bazgrołów” gdzie popadnie malowanych. Zgadzam się oczywiście z tym, że każdy człowiek, młody i stary, ma prawo do ekspresji, do artystycznej wypowiedzi, ale na pewno nie kosztem innej osoby, czyjejś pracy czy własności. Wydaje mi się, że chodzi tu o swoisty bunt przeciwko światu, dorosłym, a robienie czegoś nielegalnie sprawia im satysfakcję. Tylko te obraźliwe napisy, rysunki nie są sztuką…
Jest jedno miejsce na moim osiedlu, a właściwie było, gdyż zostało zdewastowane przez wulgarne napisy. Na starym, odrapanym murze ktoś napisał sprayem dwa słowa – „carpe diem”, ale w taki zwykły sposób. Różnorodność kolorów w pełni oddawała znaczenie tego słowa, całą jego tajemnicę. Było to ulubione miejsce spotkań, stary mur stał się jakby „ tętniący życiem”. Właściwie to do dzisiaj nie wiadomo, kto to napisał. Jedno jest pewne, była to sztuka, a jej autor ma naprawdę wielki talent. Niestety komuś się to nie podobało i postanowił „upiększyć” to dzieło. Dlaczego o tym piszę, sama się zastanawiam. Jedno wiem na pewno, ze była to prawdziwa forma graffiti. Podziwiam ludzi, którzy za pomocą kilku puszek sprayu potrafią stworzyć takie dzieła. Szkoda, że wolą pozostawać anonimowi, ale to jest ich wybór. Często pozostawiają po sobie jedynie mały, niezbyt widoczny podpis, a raczej pseudonim artystyczny. Chciałabym poznać kogoś takiego i nie tylko pewnie ja, ale wielu innych ludzi. Zauważam jednak, że ci ludzie zaczynają się ujawniać w coraz większym stopniu, a ich sztuka zaczyna być dostrzegana i podziwiana. Coraz więcej jest organizowanych wystaw, pokazów tej sztuki, ale jak na razie tylko w większych miastach. Młodzi ludzie coraz bardziej stają się otwarci w tej dziedzinie i podziwiam ich za to. Naprawdę zazdroszczę im takiego talentu, który okazuje się być użyteczny. Coraz więcej przedsiębiorców i firm zatrudnia grafficiarzy do malowania oraz projektowania szyldów reklamowych. Coraz częściej można zobaczyć fantazyjnie wymalowany sprayem sklep, czy bar. Kolorowe slogany przykuwają uwagę potencjalnych klientów. Dodatkowym argumentem może być to, że graffiti zaczyna być akceptowane na całym świecie. Władze miast wydzielają specjalne ściany i mury do malowania. To jest na pewno dobre rozwiązanie, dla tych młodych ludzi.
Reasumując moją prace wiem, że dla mnie graffiti jest sztuką. Muszę jednak podkreślić, że nie biorę w ogóle pod uwagę tych bluźnierczych, wulgarnych napisów. To nie jest dla mnie przede wszystkim forma graffiti. Każdy może mieć jednak inne zdanie na ten temat i w pełni szanuję jego zdanie.