Scenariusz- Detektyw Szulc i jego dzielny kompan Maciek

SCENARIUSZ


NARRATOR 1;
W mrocznym zamczysku nieopodal cmentarza,
Mieszka potwór, co ludzi przeraża.
Zabił pewnego razu człowieka
I od tej pory przed światem ucieka.
Ma on sługę – sztywnego Igora,
Który jest prawą ręką potwora.
Detektyw Szulc do domu zapukał,
Bo sprawcy okrutnej zbrodni szukał.

Detektyw puka do drzwi...

Sztywny Igor:
Slucham...

Szulc:
Odsuń się, bo ze złości wybucham!
Ktoś zatopił mojego U-Bota,
Wiem... to twego pana robota!
Mordercy okrutnego,
Lecz ja wezmę się za niego.


Sztywny Igor:
Nigdy nie wpuszczę cię do mego domu.
Pan mówi: Nie wolno wchodzić nikomu.

Szulc:
Odejdź okropny wrogu,
Albo zginiesz tu, w tym progu.
Jestem detektyw Szulc, co prawdy docieknie,
Żaden zbrodniarz mi nie ucieknie!


Sztywny Igor:
Mój pan nie jest zbrodniarzem,
Zaraz Ci tutaj pokażę!

Dobywając miecz mówi:

Zgiń, przepadnij zmoro,
Ja Cię potne niczym Zoro.

Szulc :
Koniec, już się z tobą nie kłócę
Lecz ostrzegam: Jeszcze tutaj wrócę !

Szulc odchodzi. Przychodzi pan Sztywnego Igora.





Szkaradny Ząbek:
Któż to był mój sługo?
Rozmawiałeś z nim tak długo
Czego chciała ta osoba (szkaradny ząbek kaszle)
Achh.. dopadła mnie choroba

Sztywny Igor:
O mój panie on Cię szukał
Po ciebie w drzwi zapukał
Pamiętasz tamtą zbrodnie?
Zostawiłeś na miejscu zdarzenia spodnie

Szkaradny Ząbek:
Muszę ukryć się Igorze
Ale zimno jest na dworze
Więc poczekam do wieczora
Wtedy wyjdę jak ta zmora
I ukryje się u babci Krzywej Stopy
Nie zaprowadzą go tam żadne tropy

Narrator:
Szkaradny Ząbek zakapturzony
Wyszedł z zamczyska niezauważony
Przeszedł straszną puszcze
Mało nie zaplątał się w bluszcze
Wielki zamek tuz za lasem stoi
Każdy, ale to każdy się go boi
Lecz nie nasz bohater- Ząbek Szkaradny
Mimo, że nie jest on zbyt ładny
Otwiera drzwi... a tu ledwo żywa
Stoi przed nim Stopa Krzywa

Krzywa Stopa:
Synu Witaj J

Szkaradny Ząbek:
O nic lepiej mnie nie pytaj
potrzebuje pomocy
Nie śpię już od zeszłej nocy
Tropił mnie detektyw zły
Zabrał nawet swoje psy

Krzywa Stopa:
Czego on od Ciebie chce
Czyżbyś zrobił coś, co złe?

Szkaradny Ząbek:
Nie pytaj o nic droga babciu
Ukryj mnie, a nawet w kapciu
Muszę schować się przed złym człekiem
Babciu, Babciu poczęstujesz mnie mlekiem?



Krzywa Stopa:
Siadaj synu masz tu mleczka
Niech rozkoszna będzie ta ucieczka

Szkaradny Ząbek:
Dziękuje babciu dziękuje
Jesteś zawsze gdy Cię potrzebuje

Krzywa Stopa:
Ale czekaj, muszę Ci kogoś przedstawić
Wiem, że lubisz nieźle się zabawić

Wchodzi piękna panna. Szkaradny Ząbek nie może wyjść z podziwu .

O to przyjaciółka ma- Werona
Przez innego odtrącona

Szkaradny Ząbek:
Witaj Pani cudna
(pokazuje na bluzke Werony)
Jesteś tutaj troche Brudna

Werona:
Kolego co ty bredzisz
Długo tutaj siedzisz?

Szkaradny Ząbek:
Od minut pięciu tutaj siedzę
Ależ co ja bredzę
Dosyć długo jestem tu

Krzywa Stopa:
Rzekłabym: od minut stu

Szkaradny Ząbek:
Ależ o czym my mówimy
Może coś ciekawszego zrobimy?
Może mleka się napijesz?
Smutki swoje tym zabijesz

Werona:
Dziękuję , ale muszę już się uciekać

Szkaradny Ząbek:
Możesz chwileczkę zaczekać?
Odprowadzę cię do domu

Werona:
Ale nie mów nic nikomu






Szkaradny Ząbek:
Nie bój się nie zrobię tego
Nie, nie stanie się nic złego

Szkaradny Ząbek i Werona wychodzą. Zostaje Krzywa Stopa.

Krzywa Stopa:
Ach Ci młodzi
Co im po głowie chodzi
Gdzie tam ja- ja już stara
I nie cofnę już zegara
Kiedyś byłam taka sama
Teraz jestem stara dama
Przeminęła moja fama .. ahhh

Krzywa Stopa wychodzi

Narrator 1:
Przez trzy lata się ukrywał
I Weronę wciąż podrywał
Ale ona głowy nim nie zawracała
Nawet o nim nie myślała
Jednak Pewnego dnia wieczorną porą
Gdy spotkali się pod oborą
Wreszcie, wreszcie zrozumiała
No i ząbka pokochała

Narrator 2:
I nie ma nic w tym dziwnego
Że Szulc nie przybył po niego
Zmienił bowiem on nazwisko
Zupełnie inne stało się wszystko
Jego imię brzmi więc Peter
To po dziadku, który dał mu sweter

Wchodzi Peter ( Szkaradny Ząbek) i Werona


Peter ( Szkaradny Ząbek):
Oh Kochana ja ciebie miłuję
Bardzo ciebie potrzebuje
Zostań więc moją żoną
Wbrew wszystkim złym Baronom

Werona:
Zaskoczyłeś mnie kochany
A może ty jesteś pijany?

Peter (Szkaradny Ząbek):
Ah kochana nic nie piłem
Nigdy tego nie robiłem




Wyjdź więc za mnie moja miła
Będziesz ze mną długo żyła

Werona:
A więc zgadzam się Peterze
Z tobą wszędzie- Nawet na rowerze

Peter daje Weronie pierścionek. Wychodzą






Narrator1 :
No i zaślubiny były,
Na które tłumy przybyły.
Wszystkie babcie i dziadkowie,
I rodzice i wujkowie,

Narrator2:
Wszyscy krewni Werony,
To okropne snoby, bufony..
Sami bogaci panicze,
Na kuchenkę mówią kiczen,
Tacy oni zagraniczni,
Tacy pachnacy i sliczni.

Narrator1:
Wszystkich bliskich Petera,
Los okrutnie sponiewierał,
Zwykłe garniturki z mycą,
Nikt z nich nie jeździ Audicą,
Nie są wcale wystrojeni,
Chodzą ślubem zachwyceni.

Narrator2:
Zaraz zaraz, co sie dzieje?
Moze paniki ziarnko zasieje,
Lecz nie widzę młodej pary,

Narrator1:
Lepiej załóż okulary!
Tam sobie siedzą w kąciku,
Rozmawiają tez po cichu.

Werona:
Ach kochany Peterze,
Jeszcze sama w to nie wierze,
Jesteśmy uszczeęśliwieni,
Na wieki z sobą połączeni.




Peter:
Masz racje moja miła,
To naszej miłóśći siła,
na wieki nas zjednoczyła

Zostaniemy razem na wieki,
Aż zamkną się nam powieki.
Chce z Toba byc do konca zycia,
Potrzebuje Cie jak picia,
Pragne Ciebie jak powietrza,
Z wszystkich dziewic tyś najlepsza.

Werona:
Ah, skarbie moj ty drogi,
Bez Ciebie nie widze swej drogi,
Bez Ciebie zycia nie bedzie,
Kocham Cie zawsze i wszedzie.

Narrator1:
I tak zyli lat kilka,
zyciem pieknego motylka.
Słonce nad nimi swiecilo,
Swietnie im sie powodzilo.
Dal nich tylko rosly kwiaty,
Mieli najpiekniejsze szaty.

Narrator 2:
I nic by sie nie zmienilo,
nadal by zycie tetnilo.
Gdyby nie historia dawna,
Co nie była calkiem jawna.
Do Petera nie wrociła,
I zycia mu spaskudzila.


Narrator1:
Otóż Szulc – detektyw sprytny,
I Maciuś – kompan ambitny,
Odnalezli Ząbka ślady,
Szli przez zaspy, rzeki, grady
I dotarli do zbrodniarza chatki.
Rozpakowali manatki,
Pukaja do drzwi Petera,
Patrza... o Igor otwiera.











Sztywny Igor (juz nieco starszy, i niedowidzi):
Kim jesteście dobrzy ludzie?

Macius:
Hej staruszku jest kto w budzie?

Sztywny Igor:
Moi państwo są w salonie
Zaraz do nich tam pogonie,
Powiadomie o wizycie,
I ugoszcze nalezycie.

Sztywny Igor wpuszcza Szulca i Maciusia do srodka.
Prowadzi ich do salonu gdzie Peter (dawny Ząbek) rozmawia z Werona.

Sztywny Igor:
Ehę... macie gosci drodzy panstwo,

Szulc:
Ha! Więc tu ukrywa sie to draństwo!
Jestem... tak jak obiecalem,
Przed laty Ci slowo dalem (Szulc zwraca sie do Igora)
Mowilem, ze tutaj wroce,
ze ten spokoj znow zakloce.

Sztywny Igor:
Ach! To ty, teraz poznaje!
Ty zmysliles jakas baje,
O morderstwie i o spodniach,
W ostatnich roku tygodniach,
Byles u nas nieproszony,
Pan byl niezadowolony!

Werona: (wyrażnie poruszona)
O czym mowi ten nasz sluga?
Co ta za historia dluga?
Ja o niczym nie wiedzialam,
Za zbrodniarza wyjsc nie chcialam.

Do Petera.

Ach! Zraniles moje serce!
Biedna, wyszlam za morderce!

Zrozpaczona Werona pada w objecia Igora, ktory ja pociesza.
Tymczasem Peter wyslizguje sie z pokoju.









Macius:
Detektywie, on ucieka,
Po co pan detektyw zwleka?
Trzeba gonic juz przestępcę,
Zakuć mu w kajdany ręce!

Szulc:
Chyba zamknął się w łazience.
Na szybie jest jakis zaciek,
Chodz tu szybko, no chodz Maaaaaaaaaciek

Macius:
Co sie stalo?

Szulc:
Daj śrubokret! Cos tu sie zaklinowało.

Macius:
Juz go widzą moje oczy.
Aaaaaaaaj, przez okienko wyskoczył.

Wybiega za Peterem.
Po chwili przyprowadza go zakutego w kajdany.

Ha! Teraz juz go mamy.

Szulc:
I nagrode odbieramy.

Narrator1:
I tak sie konczy smutna powiastka,
Peter dostaje codziennie ciastka,
Werona odzwiedza go kazdego dnia z rana,
Początkowo była bardzo załamana,
Ale Igor pomogl jej sie pozbierac,
I przestala nareszcie gderac.

Narrator2:
Werona jest juz calkiem szczesliwa,
Peter w wiezieniu kare odbywa,
Szulc na urlopie rozkoszy zarzywa,
A Igor czasem w pokera grywa...



THE END

Napisał goorsy-walker & ilym24

Dodaj swoją odpowiedź