Teoria Miłości na podstawie fragmentu książki E.Fromma

O mojej decyzji podjęcia pod lupe dowolnego rozdziału zadecydował przypadek bowiem zacząłem czytać książke a ten jako pierwszy mnie zainteresował. To nie znaczy że pozostałe rozdziały są nudne , uważam że fragment dotyczący miłości erotycznej też jest godny poświęcenia uwagi. Lecz wracając do uzasadnienia mojego wyboru rozdziału dotyczącego Miłości jako rozwiązania problemu ludzkiego istnienia”.Czytając go zastanawiałem się czy oby rzeczywiście tak nie jest... . A mianowicie czy faktycznie miłość w kogokolwiek lub cokolwiek jest mierzona może być receptą na życie? ; Czy faktycznie opłaca nam się inwestować w drugiego człowieka? . I tak sobie myślę że miłość jest tematem rzeka , który kryje w sobie ogromną siłę. Pisząc o miłości autor odnosi się do przykładów z życia wziętych, odwołuje się także do problemów społeczeństwa takich jak narkomania czy alkocholizm ciekawe czy zna je z autopsji. Tak sobie myślę że ten fragment może być odpowiednim drogowskazem na zdrowe życie w związku dla charakterów które są troszke pogubione że tak to nazwe. Sam jakiś cza temu przechodziłem upadki i wzloty w życiu miłosny nie ważne jak się to zakończyło... to uważam że gdybyśmy mieli książeczke tą i troche chęci to moglibyśmy się uświadomić w pewnych sferach życie ze sobą. Fromm w swej książce rozłożył miłość na łopatki ja referując zrobię podobnie.

Zaczynając od początku
Człowiek jest obdarzony rozumem jest bytem obdarzonym samośwaidomścią, uświadamia sobie siebie, sewgo bliźniego, swoją przeszłość oraz możliwość swojej przyszłości. Ta świadomość samego siebie jako odrębnej jednostki, świadomość krótkotrwałości życia, faktu, że człowiek rodzi się niezależnie od swej woli a umiera wbrew tej woli, że umrze przed tymi, których kocha, albo że oni umrą przed nim, świadomość swojej samotności i wyodrębnienia, swojej bezbronności wobec sił przyrody i społeczeństwa – wszystko czyni jego odosobnione z niczym nie związane istnienie więzieniem nie do zniesienia. Człowiek postradałby zmysły, gdyby nie mógł uwolnić z tego więzienia, wyjść z niego, zjednoczyć się w tej czy innej formie z ludźmi z zewnętrznym światem. Fromm uważa, że poczucie osamotnienia wywołuje niepokój; stanowi ono w istocie źródło wszelkiego niepokoju. Jestem osamotniony znaczy, że jestem odcięty, że nie mogę wykorzystać moich ludzkich możliwości - to straszne uczucie ograniczenia. Być samotnym to znaczy być bezradnym, nie móc czynnie zmierzyć się ze światem – rzeczami, ludźmi, to znaczy, że świat może mnie zaatakować, podczas gdy ja nie mogę się bronić. Tak oto samotność staje się źródłem intensywnego niepokoju. Rodzi ona uczucie wstydu i poczucie winy. I właśnie te odczucia zostały wyrażone w biblijnej historii Adama i Ewy. Potem jak Adam i Ewa jedli z „drzewa wiadomości dobrego i złego”, potem kiedy okazali się nieposłuszni ( nie ma dobra i zła, jeśli nie ma możliwości nieposłuszeństwa), potem kiedy stali się ludźmi, wyzwoliwszy się z pierwotnej zwierzęcej harmonii z naturą, to znaczy po swym narodzeniu się jako istoty ludzkie – spostrzegli, że „byli nadzy i zawstydzili się”. Czyż mamy przyjąć, ze mit tak stary i podstawowy jak ten wyraża pruderyjną moralność dziewiętnastowiecznego spojrzenia na świat i że najważniejsza rzeczą, jaką ta opowieść chce nam przekazać, jest zakłopotanie pierwszych rodziców widokiem genitaliów? Tutaj został przytoczony przykład zachowania ludzi odosobnionych na zasadzie takiej a mianowice Adam i Ewa uświadomili sobie swoje własne i wzajemne istnienie jednocześnie zdali sobie sprawę ze swojego odosobnienia oraz z tego że się od siebie różnią, ponieważ należą do odmiennych płci. I mając świadomość swojego odosobnienia pozostali sobie obcy jako, że nie nauczyli się jeszcze siebie wzajemnie kochać. Świadomość ludzkiego osamotnienia bez ponownego połączenia się przez miłość jest źródłem wstydu. Jest zarazem źródłem poczucia winy i niepokoju. Z tego wniosek jest następujący. Wynika z tego, że jedną z podstawowych potrzeb każdego człowieka jest przezwyciężenie własnego odosobnienia, opuszczenie więzienia samotności. Całkowite niepowodzenie w osiągnięciu tego celu prowadzi do obłędu, jako, że paniczny lęk przed zupełną izolacją można przezwyciężyć jedynie przez radykalne wycofanien się ze świata zwenęteznego tzw. Wiimagowanego. Erich Fromm wnioskuje kluczowe pytanie „ W jaki sposób przezwyciężyć samotność? „ . Jedną z metod prowadzących do tego celu są wszelkiego rodzaju stany orgiastyczne. Mogą mieć one formę wywołanego przez samego człowieka transu, czasem osiąga się je przy pomocy narkotyków. Wiele obrzędów szczepów pierwotnych stanowi żywy obraz rozwiązań tego typu. W krótkotrwałym stanie egzaltacji świat zewnętrzny znika, a wraz z nim znika poczucie własnej od niego odrębności. Ponieważ obrzędy te praktykowane są wspólnie , dochodzi do tego jeszcze świadomość stopienia się z grupą, co czyni dane rozwiązanie jeszcze bardziej skutecznym. Blisko z nimi spokrewnione i często towarzyszące tym stanom orgiastycznym są doznania seksualne. Orgazm seksualny może wytworzyć stan podobny do transu albo do działania pewnych narkotyków. Obrzędy polegające na wspólnym uprawianiu orgii seksualnych stanowiły jeden z elementów wielu pierwotnych obrzędów. Wydaje się, że po przeżyciu orgiastycznym człowiek może żyć przez pewien czas i nie cierpieć z powodu swego osamotnienia. Później natężenie niepokoju narasta powoli, po czym, po ponownym powtórzeniu obrzędu znowu opada. Póki owe stany orgiastyczne są praktykowane przez owy szczep nie wywołują niepokoju czy poczucia winy.. Postępowanie takie uznane jest za rzecz słuszną a nawet cnotliwą, jako że uczestniczą w nim wszyscy i aprobują je, a nawet wymagają ich kapłani czy czarownicy uznane i zaakceptowane przez społeczność nie mogą wywoływać poczucia winy czy wstydu. Rzecz zaczyna wyglądać z goła inaczej, kiedy na tego rodzaju rozwiązanie decyduje się człowiek żyjący w kulturze nie orgiastycznej, która przestała już stosować te wspólne praktyki. Alkoholizm czy narkomania oto formy jakie wybiera jednostka żyjąca w kulturze nieorgiastycznej. W przeciwieństwie do osób biorących udział w praktykach uznawanych i stosowanych przez społeczeństwo jednostki takie odczuwają winę i trapią ich wyrzuty sumienia. Szukają ucieczki przed osamotnieniem w alkoholu czy narkotykach ponieważ coraz więcej osób toleruje takie zachowania przez co złudne uczucie wspólnoty krąży wokół nich. Jedynie nie znacznie różni się od tego uciekanie się do orgiastycznych doznań seksualnych. W pewnym sensie jest to naturalna i normalna forma przezwyciężania poczucia samotności i stanowi częściowe rozwiązanie problemu izolacji. Jednakże u wielu osobników, którzy nie mogą osiągać w inny sposób ulgi w cierpieniu osamotnienia, dążenie do seksualnego orgazmu pełni funkcję nie różniącą się wiele od ucieczki w alkoholizm czy narkomanię. Staje się ono desperacką próbą ratunku przed niepokojem zrodzonym z osamotnienia, co w rezultacie prowadzi do coraz bardziej zwiększającego się uczucia izolacji, jako że akt seksualny w którym brak uczucia, nie może przerzucić mostu nad przepaścią dzieląc dwoje ludzi, chyba tylko na bardzo krótki okres czasu. Charakteryzując te zachowania Fromm wgłębia się w cechy orgianistyczne dzieląc je na trzy cechy : silne zwane gwałtownymi, obejmujące całą osobowość psychikę jak i ciało; są przemijające i okresowe. W teraźniejszym społeczeństwie grupa jest nieliczna; składa się z jednostek związanych wspólnotą krwi i ziemi . W miarę rozwoju kultury grupa powiększ się; staje się zbiorowiskiem obywateli wielkiego polis , których także łaczą wspólne zainteresowania, kultura, obowiązki czy tradycja . Zespolenie z grupą jest w pewnym sensie lekarstwem na osamotnienie. Jeżeli jestem taki sam jak inni, jeżeli czuję, myśle w sposób nie różniący mnie od innych, jeżeli dostosowuję się do zwyczajów, ubioru i poglądów, do wzorca obowiązującego w grupie – jestem uratowany. Takie zachowanie nazywa się dostosowaniem, natomiast czy ono jest faktycznie receptą?. Autor uważa , że jednak istnieją inne sposoby poczucia się z grupą jednością. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy ze swojej potrzeby dostosowania się. Żyją pełni złudzeń, że postępują zgodnie ze swymi przekonaniami i skłonnościami, że są indywidualistami, że dochodzą do swoich poglądów drogą własnego rozumowania, że jedynie dzięki przypadkowi ich koncepcje pokrywają się z koncepcjami większości. Powszechna zgoda służy im za dowód, że te przekonania są słuszne. Ponieważ ciągle istnieje potrzeba odczuwania pewnej indywidualności, zostaje ona zaspokojona na polu mało istotnych różnic; inicjały na torebce czy swetrze, wywieszka z nazwiskiem kasjera bankowego, przynależność do partii demokratycznej zamiast do partii republikańskiej, do takiego a nie innego klubu – stają się wyrazem indywidualnych odrębności. Reklamowy slogan : „ to jest inne” – wyraźnie wskazuje na tę wzruszającą potrzebę odróżnienia się, podczas gdy w rzeczywistości już prawie nic z niego nie pozostało. Ta wzrastająca tendencja do wyeliminowania różnic wiąże się ściśle z pojęciem i poczucie równości, jakie wzmaga się w najbardziej rozwiniętych społeczeństwach przemysłowych. Równość w religijnym kontekście oznaczała, że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, że wszyscy stanowimy jedność. Znaczyła ona również, że należy szanować własne różnice między ludźmi, że aczkolwiek jest prawdą, że wszyscy stanowimy jedność. Jest również prawdą, że każdy z nas jest niepowtarzalnym istnieniem, jest wszechświatem sam w sobie. To przekonanie o wyjątkowości jednostki wyrażone jest na przykład w stwierdzeniu Talmudu: „Kto ocali jedno życie, postępuje tak, jakby uratował cały świat; kto unicestwi jedno życie, czyni tak, jakby unicestwił cały świat”. Pragnienie zjednoczenia się z drugim człowiekiem jest najpotężniejszym dążeniem ludzi. Jest ono najbardziej podstawową namiętnością, jest siłą cementującą cały rodzaj ludzki. Klęska na tym polu oznaczałaby obłęd lub zagładę siebie i innych.
Miłość jest aktywną siłą w człowieku, siła która przebija się przez mury oddzielając człowieka od jego bliźnich, siła jednoczącą go z innymi; dzięki miłości człowiek przezwycięża uczucie izolacji i osamotnienia pozostając przy tym sobą, zachowując swą integralność. W miłości urzeczywistnia się paradoks, że dwie istoty stają się jedną, pozostając mimo to dwiema istotami. Jeżeli mówimy, że miłość jest działaniem natykamy się na trudność polegającą na dwuznaczności słowa „działanie”. Przez „działanie” w dzisiejszym ujęciu tego słowa rozumiemy zazwyczaj czynność, która kosztem pewnego nakładu energii powoduje jakąś zmianę w istniejącej sytuacji. Uważamy więc, że człowiek jest aktywny jeżeli prowadzi interesu, studiuje stosunki międzynarodowe ;) , pracuje przy taśmie, robi stół czy uprawia sporty. Wspólną cechą tych wszystkich czynności jest to, że skierowane są one w osiągnięcie jakiegoś zewnętrznego celu. Nie bierze się natomiast pod uwagę motywacje tej działalności. Weźmy pod na przykład człowieka, którego do nieustannej pracy popycha uczucie głębokiej niepewności i osamotnienia lub kogoś kim powoduje ambicja czy żądza pieniędzy. W obu tych wypadkach człowiek jest niewolnikiem namiętności a jego działalność jest w rzeczywistości „biernością”, gdyż jest on popędzany; jest ofiarą, a nie „sprawcą”. Z drugiej strony gdy człowiek siedzi spokojnie i rozmyśla nie mając w tym żadnego interesu poza zgłębieniem samego siebie i swojej jedności ze światem, uważany jest za człowieka „biernego” , ponieważ nie „robi” nic. A w istocie to oddawanie się skoncentrowanej medytacji jest najwyższą formą aktywności, jaka istnieje, jest działaniem duszy, możliwym jedynie pod warunkiem istnienia wewnętrznej wolności i niezależności. Jedno z pojęć działania, pojęcie dzisiejsze definiuje je jako użycie energii dla osiągnięcia zewnętrznych celów; inne mówi o użyciu wrodzonych sił człowieka, niezależnie od tego czy pociąga to za sobą jakąkolwiek zmianę w życiu zewnętrznym. Miłość to czynne dawanie a nie bierne doznawanie. Czynny charakter miłości można najogólniej określić zdaniem, że kochać to przede wszystkim dawać a nie brać. Chociaż odpowiedź na to wydaję się zupełnie prosta w istocie jednak jest ogromnie niejasna i zawiła. Najbardziej rozpowszechnionym nieporozumieniem jest przypuszczenie, że dawać znaczy „wyrzekać się”, że człowiek się czegoś pozbawia lub że się poświęca. W ten sposób odczuwa akt dawania człowiek, który w swoim rodzaju nie wzniósł się ponad stan zainteresowania otrzymywaniem, wyzyskiwaniem i gromadzeniem. Człowiek o nastawieniu komercjalnym chce jedynie dawać, ale wówczas kiedy otrzymuje coś w zamian, dawanie bez otrzymywania jest dla niego oszustwem. Ludzie o nieproduktywnym nastawieniu odczuwają dawania jako zubożenie. Dlatego też większość osób tego pokroju dawać nie chce. Niektórzy czynią z dawania cnotę, traktując to jako czynienie ofiary. Uważają, że należy dawać właśnie dlatego, że jest to przykre; pozytywna wartość dawania leży dla nich w samym akcie zgody na poniesienie ofiary. Dla ludzi tych zasada, że lepiej jest dawać niż brać oznacza, że lepiej cierpieć z powodu utraty niż doznawać radości. Dla osób produktywnych dawanie posiada zupełnie inne znaczenie. Dawanie jest najwyższym przejawem mocy. W samym akcie dawania doświadczam mojej siły, bogactwa, mojej potęgi. To doznanie wzmożonej żywotności i mocy napełnia mnie radością. Czuję w sobie nadmiar ekspansywności i życia, toteż przepełnia mnie radość. Dawanie jest bardziej radosne niż otrzymywanie nie dlatego, że jest utratą czegoś, lecz dlatego, że w akcie dawania przejawia się moja żywotność. Nietrudno uznać słuszność tej zasady, stosując ją do różnych specyficznych zjawisk. Najbardziej elementarny przykład można znaleźć w dziedzinie seksu. Punkt kulminacyjny aktu płciowego u mężczyzny polega na dawaniu; mężczyzna daje kobiecie siebie, swój organ płciowy. W momencie orgazmu daje jej swoje nasienie. Nie może go nie dawać, jeśli posiada zdolność płciową. U kobiety proces ten jest podobny, chociaż nieco bardziej złożony. I ona daje siebie otwiera swoje wrota do centrum swojej kobiecości, otrzymując – sama daje. W sferze materialnej dawać znaczy być bogatym. Nie jest bogaty ten, kto dużo ma, lecz ten kto dużo daje. Ten kto jedynie gromadzi, kto zamartwia się z powodu jakiejś straty, jest w sferze psychologicznej biednym, zubożałym człowiekiem, niezależnie od tego, ile posiada. Ktokolwiek potrafi dawać z siebie – jest bogaty. Czuje się jak ktoś, kto może przekazywać coś z siebie innym. Jedynie ten, kto jest pozbawiony rzeczy najniezbędniejszych do utrzymania się przy życiu, tylko taki człowiek byłby niezdolny do odczuwania radości dawania rzeczy materialnych. Ale codzienne doświadczenie wykazuje, że to, co dany człowiek uważa za minimum konieczności, zależy w równej mierze od jego charakteru jak i od tego co w danej chwili posiada. Powszechnie wiadomo, że ludzie biedni dają więcej niż bogaci. Niemniej zdarza się takie ubóstwo, które nic już nie ma zaofiarowania i wtedy jest tak poniżające nie tylko z powodu cierpienia, jakie bezpośrednio powoduje, ale również dlatego, że pozbawia radości dawania. Jednakże najważniejszą dziedziną, w której człowiek może coś dać człowiekowi , nie jest sfera rzeczy materialnych, lecz ściśle ludzkich. Co daje jeden człowiek drugiemu? Daje siebie, to co jest w nim najcenniejsze, daje swoje życie. Nie musi to oczywiście oznaczać, że poświęca swoje życie dla drugiego człowieka, lecz że daje mu to co jest w nim żywe; daje swoją radość, swoje zainteresowanie, zrozumienie, swoją wiedzę, humor i swój smutek wszystko, co jest w nim żywe i co się ujawnia i znajduje swój wyraz. W ten sposób dając swoje życie wzbogaca drugiego człowieka, wzmaga poczucie jego istnienia, wzmacniając zarazem poczucie własnego istnienia. Nie daje po to aby otrzymać lecz w jego rozumowaniu dawanie samo w sobie sprawia dużo radości. W akcie dawania coś się rodzi i obie zainteresowane strony odczuwają wdzięczność do życia, które zrodziło się dla nich obojga. Dzieje się tak zwłaszcza w dziedzinie miłości, oznacza to bowiem, że miłość jest siłą samą w sobie, która rodzi miłość odwzajemnioną tutaj Fromm przytoczył słowa Marksa: „ Przy założeniu, że człowiek jest tylko człowiekiem i jego stosunek do świata jest ludzki, miłość możesz wymienić na miłość a zaufanie na zaufanie” itd. Sytuacja się kontrastuje wtedy gdy, kochasz nie wzbudzając wzajemnej miłości, tzn. jeśli twoja miłość nie wytwarza wzajemnej miłości, jeśli poprzez swój przejaw życia człowieka kochającego nie czynisz siebie człowiekiem kochanym. Tutaj zacząłem się zastanawiać nad wymianą uczucia nad angażowaniem się w ludzi i nad tym gdzie się nie powiodło. Snuję z tego wniosek taki że warto inwestować w ludzi ponieważ nie mam nic do stracenia wręcz przeciwnie zaangażowaniem tylko mogę zyskać!. Autor piszę także o czynnym charakterze miłości moim zdaniem bardzo ważnych składnikach owego uczucia...
Czynny charakter miłości poza elementem dawania – ujawnia się w tym, że zawsze występują w niej pewne podstawowe składniki wspólne dla wszystkich jej form. Są to : troska , poczucie odpowiedzialności , poszanowanie i poznanie. To że miłość oznacza troskę można zaobserwować w miłości matki do dziecka. Nie uwierzylibyśmy żadnym zapewnieniom o jej miłości, gdybyśmy widzieli, że nie troszczy się o niemowlę, gdyby go nie karmiła, nie kąpała, gdyby nie starała się mu zapewnić wszelakich wygód; natomiast kiedy widzimy, jak troszczy się o dziecko, wierzymy w jej miłość. To samo jest z miłością do zwierząt czy kwiatów i tu można by podawać wiele przykładów , ale każdy może sobie je wyobrazić... . Miłość jest czynnym zainteresowaniem się życiem i rozwojem tego, co kochamy. Jeżeli nie ma tego czynnego zainteresowania, nie ma miłości.
Troska i zainteresowanie prowadzą do następnego aspektu miłości, do poczucia odpowiedzialności. Dzisiaj odpowiedzialność pojmuje się jako wyznaczony obowiązek jako coś narzuconego z zewnątrz, natomiast w swym prawdziwym znaczeniu jest aktem całkowicie dobrowolnym, jest moją potrzebą zaspokojenia wyrażonych lub nie wyrażonych potrzeb drugiej istoty ludzkiej. „Być odpowiedzialnym” znaczy być gotowym i zdolnym do odpowiadania na ten apel. Jeżeli ktoś deklamuje, że jest dba o kogoś lub jest na straży kiedy tylko zacznie się dziać coś niepokojącego, znaczy to tyle o nim że jest osobą odpowiedzialną bowiem odpowiada na wołanie. Człowiek kochający czuje się odpowiedzialny. Odpowiedzialność matki za jej dziecko polega głównie na jego potrzebach fizycznych. W miłości pomiędzy dorosłymi ludźmi dotyczy ona głównie potrzeb psychicznych drugiego człowieka.
Odpowiedzialność mogłaby łatwo rozwinąć się w chęć posiadania czy panowania, gdyby nie istniał trzeci składnik miłości: poszanowanie. Poszanowanie nie wypływa ani z poczucia strachu, ani z grozy, oznacza ono zdolność przyjmowania człowieka takim jaki jest, zdawania sobie sprawy z jego niepowtarzalnej indywidualności. Poszanowanie oznacza, pragnienie aby drugi człowiek mógł się rozwijać i rosnąć takim jaki jest. Tak więc poszanowanie oznacza brak chęci wyzysku. Chcę aby kochana osoba rosła i rozwijała się dla jej własnego dobra i w sposób dla niej odpowiedni a nie po to aby mi służyć. Jeżeli kocham drugiego człowieka to czuję się z nią jednością, ale nie taką jakiej potrzebuję lecz taką jaka jest. Poznanie byłoby pozbawione treści, gdyby jego motywem nie było zainteresowanie. Istnieje wiele warstw poznania: poznanie które jest aspektem miłości nie ogranicza się do peryferii, lecz przenika do samego sedna. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy mogę wykroczyć poza zainteresowanie samym sobą i zaczynam widzieć drugą osobę na tle jej spraw. Mogę na przykład wiedzieć, że ktoś jest zirytowany, nawet jeżeli tego nie okazuje, mogę jednak znać tego kogoś jeszcze lepiej, wówczas wiem, że jest niespokojny, zmartwiony, że czuje się samotny, że czuje się winny. Wiem wtedy, że jego złość jest jedynie przejawem czegoś głębszego i zaczynam patrzeć na niego jak na kogoś, kto jest niespokojny i zakłopotany, to znaczy raczej jako na człowieka cierpiącego niż złego.
Poznanie ma jeszcze jeden i to bardzo zasadniczy związek z problemem miłości. Podstawowa potrzeba zespolenia się z drugim tak, aby móc wydostać się z więzienia samotności, jak najczęściej łączy się z innym charakterystycznym ludzkim pragnieniem a mianowicie z chęcią poznania „tajemnicy człowieka”. Życie w samych swoich biologicznych aspektach jest cudem i tajemnicą, tym bardziej człowiek w swoim aspekcie duchowym jest niezgłębioną tajemnicą dla samego siebie jak i dla swoich bliskich. Znamy siebie a jednak mimo największych wysiłków poznania nie znamy, tak samo można się odnieść do naszych bliźnich . Im bardziej próbujemy zgłębić naszą istotę lub istotę kogoś innego tym bardziej wymyka nam się cel poznania. Zdaniem Fromma ciekawość ludzka jest ogromna w tym przypadku. Uważa on iż jedną drogą rozpaczliwą do poznania kogoś jest zniewolenie go, podporządkowanie swoim potrzebą. Szczytowe nasilenie tego doznania przejawia się w posuniętym do najdalszych granic sadyzmie, zadawaniu mu cierpienia tak aby uległ i wkońcu zdradził swoją tajemnicę.
Drugim sposobem prowadzącym do poznania „tajemnicy” jest miłość. Miłość jest czynnym przeniknięciem drugiej osoby, przeniknięciem , w którym moje pragnienie poznania zostaje zaspokojone dzięki zespoleniu. W akcie zespolenia poznaję siebie jak i poznaję siebie, poznaję wszystkich jednocześnie nie wiem nic...? W jedyny sposób zdobywam wiedzę o tym że w doznaniu zespolenia przeniknięcie życia staje się dostępne dla człowieka, ale jest to wiedza której nie może dać myśl. Sadyzm umotywowany w porównaniu do miłości jest chęcią poznania a jednak dalej nie wiem tak jak nie wiedziałem wcześniej. Tutaj Fromm precyzyjnie Odzwierciedla zachowanie sadyzmu: Rozszarpałem inne stworzenie na sztuki, kawałek po kawałku a jednocześnie udało mi się je zniszczyć. Miłość jest jedynym sposobem poznania, który w akcie zespolenia daje nam odpowiedz na moje pytanie które zadałem sobie na początku „czy miłość mierzono w kogokolwiek może być receptą na życie, na samotne chwile, na monotonne szare życie.
Troska, odpowiedzialność, poszanowanie się są wzajemnie od siebie niezależne. Są one zespołem postaw z jakimi się spotykamy u dorosłego człowieka, który rozwija produktywnie swoje siły, który chce mieć jedynie to, co sam sobie wypracował, który zrezygnował z narcystycznych marzeń o nieskończonej mądrości i wszechmocy, który osiągnął pokorę opartą na wewnętrznej sile jaką dać może jedynie prawdziwie produktywna działalność.
Oczywista jest rzecz następująca mianowicie miłość ma głębokie podłoże w sferze uczuć ale także kwintesencją , skosztowaniem jej jest oczywiście zespolenie dwóch biegunów: męskiego i żeńskiego. Ideę taj polaryzacji znaczy się uzupełnienia najdobitniej wyraża mit, że pierwotnie mężczyzna i kobieta byli jedną istotą, że przecięto ją na pół i że odtąd każdy mężczyzna szuka swojej drugiej połówki , podobnie kobieta szuka swojej męskiej połowy, robią to po to aby móc się znów zespolić. Ta sama polaryzacja składników występuje również w przyrodzie, w świecie zwierzęcym i roślinnym. Myśl tę pięknie wyraził wielki poeta i mistyk muzułmański Rumi :





Zaprawdę, nigdy kochanek nie szuka
Nie będąc szukanym przez swą ukochaną.
Kiedy błyskawica miłości uderzyła w to serce, wiedz, że miłość jest także w tamtym sercu, to beż wątpienia Bóg pokochał Ciebie.
Dźwięku klaskania nie wyda jedna ręka
Bez drugiej ręki.
Boska mądrość jest przeznaczeniem i jej zarządzanie
Każe nam kochać się wzajemnie.
Jest przeznaczeniem każdej części świata tworzyć parę
Ze swą towarzyszką.
W oczach mędrców niebo jest mężczyzną a Ziemia kobietą:
Ziemia chroni to, co spada z Nieba.
Gdy Ziemi brak ciepła, to Niebo je zsyła gdy je straciła swą świeżość i wilgoć
Niebo je przywraca.
Niebo krząta się pilnie jak małżonek
Dla dobra swej małżonki,
A Ziemia się krząta koło domu: dogląda porodów i niemowląt które rodzi.
Uwarzaj Ziemię i Niebo za obdarzone mądrością,
Bowiem spełniają pracę mądrych istot
Jeśli ta para nie czerpie z siebie rozkoszy wzajemnie,
To czemu szuka siebie jak para kochanków?
Jak – bez Ziemi ma kwitnąć kwiat i drzewo?
Cóż wtedy dałaby woda i ciepło Niebu?
Jak Bóg włożył pragnienie w serce kobiety i mężczyzny
Po to by zachować świat przez ich związek
Tak też zaszczepił każdej części istnienia pragnienie innej części
Dzień i Noc są pozornie wrogami, jednakże oboje
Służą jednemu celu:
Kochają się wzajemnie, aby doskonalić swe wspólne dzieło.
Gdyby Noc nie obdarzała Człowieka bogactwem,
Wówczas Dzień nie miałby nic do rozdania.

Dodaj swoją odpowiedź