Dobry gej to gej, którego nie widać i nie słychać - felieton
Homoseksualiści a rządy Kaczej Paczki
Decyzja Lecha Kaczyńskiego, która uniemożliwiła gejom i lesbijkom legalny przemarsz ulicami Warszawy poruszyła opinię publiczną. I bardzo dobrze. Polakom co jakiś czas potrzebny jest wstrząs, który wskazuje nam realne miejsce w zjednoczonym europejskim szeregu. Daleko nam do państw, gdzie homoseksualizm nie jest tematem tabu. Od Holendrów, najbardziej liberalnego narodu na Starym Kontynencie, dzielą nas lata świetlne.
Decyzja ówczesnego prezydenta Warszawy, a obecnie persony, która ma budować IV Rzeczpospolitą, wywołała debatę społeczną o niespotykanych dotychczas rozmiarach. Krzyczały media, krzyczeli ( i rzucali gumowymi kaczkami używanymi przy kąpieli) homoseksualiści, krzyczała (i oczywiście działała) w końcu Młodzież Wszechpolska, która jako bojówka Narodowej Demokracji już od ponad 80 lat, zmuszona jest walczyć z wynaturzeniami Polaków. Głos zabierał kto żyw: polityk, aktor, sklepowa i cieć Kowalski z Pokośna. Ten ostatni co prawda geja nigdy nie widział, ale za to słyszał od kolegi Iksińskiego, znanego z zamiłowania do tanich trunków, że tym cholerstwem można zarazić się od samego patrzenia.
I tak Bogu ducha winni homoseksualiści podzielili polskie społeczeństwo. Po co im to było? Mogli siedzieć ze swoją odmiennością w swoich homolokalach, obściskiwać się z dala od spojrzeń przyzwoitych Polaków i przynajmniej sprawiać wrażenie normalnych. Mogli, jak przyzwoici Polacy, raz w miesiącu urżnąć się w trupa z kolegami z pracy i „zaprowadzać porządek” w rodzinie (tylko jakiej?).
Od niedoszłej Parady Wolności rozpoczęła się kampania wyborcza. Kampania jakiej Polacy jeszcze nie widzieli. Chcąc nie chcąc, zaangażowali się w nią nawet umarli. I mimo, że kandydaci na posłów, senatorów i prezydenta ustawiali się w szeregu najrówniejszych z równych to nie brakowało chwytów niegodnych nawet gejom i lesbijkom.
Dziś, gdy pracę rozpoczyna nowoutworzony rząd (tak zaskakującego widowiska nie powstydziłby się dyżurny mag kraju, Maciej Pol), a na zaprzysiężenie czeka Lech Aleksander K., swoich demonstracji nie mogą być pewni nie tylko homoseksualiści, ale także rolnicy, górnicy i pielęgniarki, czyli grupy znane z zamiłowania do walki o swoje prawa na ulicach Warszawy. Bo i po co to komu będzie potrzebne? Przecież prosocjalny kierunek rządów partii bliźniaków Kaczyńskich, będącej w nieformalnej koalicji z równie prawą i sprawiedliwą Ligą Polskich Rodzin i populistyczną Samoobroną RP, ma sprawić że nam wszystkim ma być lepiej.
Chciałbym, by dzieci nie chodziły głodne do szkoły, by emerytom i rencistom starczało nie tylko na leki i rachunki, ale równie potrzebne do życia jedzenie, by ludzie wykształceni nie musieli gonić za chlebem na Wyspy Brytyjskie. Chciałbym w końcu, aby rządzący nie zapominali w natłoku obowiązków o prawach jakie nam wszystkim zapewnia konstytucja.
Niech, z zachowaniem zdrowego rozsądku i przestrzegając prawo, paraduje kto chce i jak chce. Młodość ( i starość także) musi się wyszumieć, nawet jeżeli jest napiętnowana homoseksualizmem, a ludzie pragnący pokazać swą wolność, są w rzeczywistości zniewoleni.
I jeszcze jedno. Panie Kowalski, bez paniki. Większe spustoszenie niż geje sieją choćby pijani kierowcy. Proszę o tym pomyśleć.