Felieton o Halloween.
Kolejne komercyjne święto wyciąga ku nam swoje szpony. Wyje i straszy. Rzuca dynią z wykrzywionym diabelsko uśmiechem. To Halloween.
JAK KWIATEK DO KOŻUCHA
Chwila zadumy nad grobami najbliższych, symboliczna świeczka, kwiaty. Pierwszy listopada- Dzień Wszystkich Świętych. Dzień od pokoleń wpisany w pamięć niemal wszystkich Polaków jako ten pełen refleksji, zadumy, jedności z tymi, którzy odeszli...
Odjazdowe kostiumy, żałosne bale przebierańców i dziecięce pukanie od drzwi do drzwi, aby dostać te parę cukierków lub batoników. To z kolei obraz naszego święta w wydaniu amerykańskim- Halloween. Czy- zapatrzeni w przyjaciela zza oceanu- przejmiemy taki właśnie scenariusz Dnia Wszystkich Świętych? W końcu, jakby nie patrzeć, Walentynki trafiły na podatny grunt, choć dla mnie osobiście idea tego święta nie jest do końca jasna.
Jednak w przypadku Halloween nie będzie tak łatwo zrobić prostej kopii. Przede wszystkim dlatego, że- w odróżnieniu od czternastego lutego- mamy swój odpowiednik. I charakter tegoż odpowiednika jest diametralnie inny: nie ma na celu wciągnięcie nas w wir świetnej zabawy. Pierwszy dzień listopada symbolizuje w powszechnej świadomości niejako podwójną jedność- z tymi, którzy spoczywają na cmentarzach, ale również i z tymi, z którymi nawiedzamy groby bliskich. Wielu ludzi przemierza pół Polski, aby zapalić świeczkę, symbol nieustannej pamięci; aby przystanąć w codziennej gonitwie i oddać się zadumie.
Gdzie tu miejsce na owe amerykańskie przebieranki i wzajemne straszenie? Już sobie wyobrażam, jak w masce kościotrupa zasuwam na cmentarz, żeby... Właśnie- po co? Może żeby postraszyć zmarłych? Albo potańczyć na grobach? Albo nie: zapukam w płytę nagrobną mojej prababci i spytam, czy ma dla mnie Kinder Bueno?
A tak już na poważnie- nie widzę miejsca w naszym kraju i tradycji dla tych amerykańskich bzdur. I- na szczęście- nie jestem w swym sądzie osamotniona. Nie jest to, bynajmniej, wyraz konserwatyzmu ani megalomanii narodowej. Po prostu Halloween pasuje do naszej kultury jak kwiatek do kożucha. A jak coś nie pasuje, trzeba z tego zrezygnować.
Zresztą, Dzień Wszystkich Świętych ma swój niepowtarzalny klimat i charakter i nie odczuwam potrzeby, by je zmieniać. Dobrze zabawić się mogę natomiast w każdy inny dzień roku. Słodyczy w sklepach drugiego listopada też raczej nie zabraknie...