"Kamienie na szaniec", czyli w poszukiwaniu nowej roli.
"Kamienie na szaniec", czyli w poszukiwaniu nowej roli
Staszek Dutka - uczy polskiego od ponad dziewięciu lat, obecnie w warszawskiej SSP nr 26 i w Gimnazjum nr 28 12-11-2002 16:43
Lata 80. Mam 14 lat. Na lekcji polskiego omawiamy "Kamienie na szaniec". Z nabożeństwem i wypiekami na twarzy. Potajemnie, by nie zauważyły władze szkoły. Ta powieść jest zakazana. Opowiadamy losy Rudego, Alka i Zośki, harcerzy z Szarych Szeregów.
Rudy świetnie gotuje, tańczy i podoba się dziewczynom. Czyta filozofów i jest wrażliwy, ale gdy trzeba, podchodzi z zimną krwią do hitlerowca i strzela mu prosto w łeb. Gestapowcy tłuką Rudego jak manekin. Nie daje się złamać - nie wydaje przyjaciół. Alek chce go ratować - zostaje ranny od niemieckiej kuli. Obaj umierają tego samego dnia. We dwóch łatwiej i piękniej. Trzeci z nich - Zośka - ma trochę dziewczęcą urodę i talent przywódcy. Pod Celestynowem kieruje akcją, podczas której uwalnia więźniów i masakruje Niemców. Niestety, dzieli los przyjaciół. Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.
Siedzimy na lekcji i z żarliwością dyskutujemy o bohaterskich czynach chłopaków. Co nas fascynuje? Są inteligentni, oczytani, mają pasję działania. Wierzą w przyjaźń i gotowi są skoczyć w ogień jeden za drugiego. Mają ideę: chcą walczyć za ojczyznę. Mimo że od wojny upłynęło 40 lat, mnie, czternastoletniemu chłopcu na początku lat 80., postawa Rudego, Alka i Zośki wydaje się fascynująca. Są bohaterami, z którymi się utożsamiam.
- Jakie czasy, tacy bohaterowie - odpowiadasz mi. - Niestety, są oni nieprawdziwi. Zbyt idealni. Anielscy i bez skazy. Nawet gdy zabijają wroga, nie plamią się złem. Kamiński stworzył nie ludzi, ale świętych męczenników. Miał rację. Takie było zapotrzebowanie. W czasie wojny męczennicy są konieczni. Ich poświęcenie ma być przykładem, że za ojczyznę warto umierać. I rzeczywiście! Rudy, Alek i Zośka znaleźli wyznawców. Powstały organizacje młodzieżowe, które przybrały nazwy od ich pseudonimów. Wszak do historii przeszły słynne bataliony "Rudy" i "Zośka".
Nie ma się co dziwić, belfrze Staszku, że w latach 80., gdy reżim komunistyczny mocno ograniczał wolność, bohaterowie "Kamieni na szaniec" byli dla ciebie aktualni. Ale czy dzisiaj, gdy wreszcie jesteśmy wolni, Rudy, Alek i Zośka mogą być wzorem dla kogokolwiek?
- No jak to? - protestuję. - Przecież bohaterowie Kamińskiego to przykład polskiej inteligencji, dzięki której my, Polacy, przetrwaliśmy jako naród 150 lat niewoli. To inteligencja czuła się odpowiedzialna za kraj, pisała książki, oświecała naród, chwytała za broń i ginęła z bronią w ręku na polu bitwy. Alek, Zośka i Rudy byli kolejnym pokoleniem polskich inteligentów, dla których słowo "ojczyzna" coś znaczyło. Dzisiejszy inteligent stał się leniwy. Nie chce mu się ruszyć tyłka z fotela, gdy trzeba w wyborach zadecydować o losach państwa. Przestał czuć się odpowiedzialny! Etos inteligencki upada. Dlatego właśnie "Kamienie na szaniec" powinny być lekturą numer 1, by przypominać współczesnemu inteligentowi o jego powinnościach!
- A może - wykrzykujesz - trzeba postawić pytanie: czy dawny wzorzec inteligenta ma w ogóle sens dzisiaj?! Z pewnością pasował do czasów, kiedy obca przemoc brała nas za pysk i odbierała wolność. Wtedy inteligent dobrze rozumiał swoją rolę. Wiedział, kim ma być. Lecz dzisiaj... W świecie wolnego rynku, który oferuje tyle ról do odegrania. Współczesny inteligent nie wie, którą wybrać. Do cholery, może ktoś mu pomoże!!? Kto zaprojektuje inteligenta na nowe czasy?
Warto zapamiętać
Aleksander Kamiński (1903-78) w okresie międzywojennym działacz harcerski. "Kamienie na szaniec" napisał podczas okupacji w 1943 r. Na mikrofilmach zostały przesłane do Anglii jako dokument z okupowanej Warszawy. "Kamienie na szaniec" to przykład literatury faktu, zbeletryzowany dokument, utwór z pogranicza reportażu i gawędy. W latach 80. ta książka była piętnowana przez władze, bo opowiadała o żołnierzach AK, których próbowano wymazać z historii.