Był cipeły słoneczny dzień, gdy wychodziłem na spacer z moim psem. Zobaczyłem moją sąsiadkę i rozpocząłem rozmowę. -Dzień Dobry Pani Elżbieto. -Witam panie Kazimierzu, Mamy piękny słoneczny dzień, nieprawdaż.? -Tak Pani Elu, oglądała pani zacmienie słońca? -Oczywiście Kazimierzu, przez maskę spawalniczą mojego nieżyjacego męza, spawałam migomatem, i akurat spojrzałam w niebo.
Idealny dzień Był ciepły, deszczowy poranek po prostu marzyło się, aby wyjść na podwórko z przyjaciółmi, a tu nagle usłyszałam: -Dzisiaj jest 20 stopni, ale nigdzie nie wychodzimy-stwierdziła mama mówiąc do mojego przyrodniego brata. -Ale...-próbował coś powiedzieć. -No co?-powiedziała niegrzecznym głosem mama, a w zasadzie dla mnie macocha. -Muszę iść do szkoły-powiedział. -Nie pójdziesz dzisiaj! Marsz do swojego pokoju!!-powiedziała. Wtedy Bartek przyszedł do mnie i się rozpłakał, a ja jak zawsze go pocieszałam. I powiedziałam: -Nie ma nam prawa zabronić iść do szkoły- powiedziałam stanowczym głosem. Brat potwierdził moje słowa i wyszedł ze mną na dwór, gdzie spotkaliśmy swoich rówieśników i się rozdzieliliśmy. Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu i zastaliśmy zupełnie inną macochę, gdyż przeprosiła ona nas za wszystkie jej wybryki i się tłumaczyła, że wstała dzisiaj lewą nogą. I tak się skończył nasz wspaniały dzień. MAM NADZIEJĘ ŻE POMOGŁAM.