unktualnie o godz. 17, siedemdziesiąt lat po wybuchu powstania warszawskiego, w hołdzie poległym w stolicy zabrzmiały dźwięki syren, na ulicach przystanęli na minutę przechodnie, zatrzymały się samochody i tramwaje. 70 sekundami ciszy cześć powstańcom oddały też media i Sejm. Na pamiątkę godziny W syreny zawyły także w 44 mazowieckich miastach m.in. w Ciechanowie, Kozienicach, Ostrołęce, Płocku, Pruszkowie, Radomiu, Siedlcach i Żyrardowie oraz w wielu miastach w całej Polsce: w Krakowie, Opolu, Łodzi, Koszalinie, Kołobrzegu, Słupsku. 2 sierpnia 2014
Pierwszą, trudną dyskusję o tym, że Polska byłaby odpowiednim miejscem na obchody okrągłej rocznicy zakończenia II Wojny Światowej przeżyliśmy dwadzieścia lat temu. W Berlinie, Paryżu czy Londynie (o Moskwie oczywiście nie wspominając). Wtedy skończyło się to nie najlepiej – mieliśmy w końcu własne obchody a wizytę polskiej delegacji, w skład której wchodzili nieżyjący już Józef Oleksy i Andrzej Zakrzewski, potraktowano w Moskwie niespecjalnie. Zresztą to samo spotkało w 2005 r. Aleksandra Kwaśniewskiego i to mimo licznych dyplomatycznych kompromisów wokół wizyty Putina w Auschwitz kilka miesięcy wcześniej.Konieczność podkreślenia roli Polski w trakcie tych obchodów jest pewnym kompleksem polskiej polityki historycznej. Krajowi który na europejskim teatrze wojny wystawił czwarte co do wielkości siły zbrojne, którego żołnierze walczyli na każdym froncie (zresztą poza Europą też), a liczba zamordowanych obywateli polskich także pozostaje w światowej czołówce – to się według nas po prostu należy. I choć organizowaliśmy już zgodne z celami naszej polityki historycznej uroczyste obchody kolejnych rocznic: Powstania w getcie warszawskim, Powstania Warszawskiego, rocznicy wyzwolenia Auschwitz, czy też rocznicy wybuchu wojny – z zaproszoną czołówką polityków Wschodu i Zachodu– to przy wszechświatowej celebracji zakończenia najstraszniejszej z wojen- czujemy się ciągle pominięci.