Refleksje o własnej twórczości i zadaniach poety wobec narodu w utworach Juliusza Słowackiego: "Grób Agamemnona" i "Testament mój".
Juliusz Słowacki był, młodszym o 11 lat od Mickiewicza, poetą romantycznym. Także mieszkaniec Litwy, dzieciństwo spędził w Krzemieńcu. W wieku zaledwie 5 lat został osierocony przez ojca - profesora słynnego Liceum Krzemienieckiego. Silny związek uczuciowy łączył poetę z matką, która niezwykle czule opiekowała się nadwrażliwym i nieuleczalnie chorym na gruźlicę Juliuszem. Zgodnie z wolą matki ukończył poeta studia prawnicze i przeniósł się do Warszawy, gdzie otrzymał posadę (bezpłatną) w biurze Komisji Skarbu. Tam głęboko przeżył wybuch powstania listopadowego, w którym chciał wziąć udział (odmówiono mu ze względu na jego stan zdrowia) i któremu poświęcił piękne liryki powstańcze.
Gdy powstanie zaczęło chylić się ku upadkowi, musiał opuścić tereny zaboru rosyjskiego z powodu antyrosyjskiej treści swych wierszy. Wyjeżdżając do Drezna w 1831 roku młody poeta nie przypuszczał, że nigdy już nie powróci do swej ojczyzny.
Po wydaniu "Kordiana" i innych utworów znalazł się Słowacki we Włoszech, które pracowicie zwiedzał. Przyjaciele namówili go, aby wziął udział w podróży na Wschód. Tak zwiedził Grecję, Egipt, Palestynę i Liban. Plonem tej podróży był poemat dygresyjny "Podróż do ziemi świętej z Neapolu". Wiersz "Grób Agamemnona" jest częścią tego poematu, lecz wydany został razem z tragedią "Lilla Weneda" (był poetyckim komentarzem do tego dramatu). Słowacki w czasie wycieczki oglądał starożytną budowlę, która uchodziła za grobowiec króla Agamemnona, głównego wodza wojsk greckich w wojnie przeciwko Troi. Gdy znalazł się we wnętrzu budowli, ożyły w jego wyobraźni inne postaci mitologiczne, zdało mu się, że czuje ich obecność w postaci muzyki świerszczy, puszystych nasion unoszonych przez wiatr. W tej atmosferze ożył wspaniały instrument Homera - harfa* złota.
harfa, lutnia - symbole poezji
Smugi słońca wdzierające się do wnętrza grobowca stały się strunami tej harfy.Poeta snuł dalej swoje refleksje: Homer stał się nieśmiertelny dzięki swej poezji, minęły setki, tysiące lat a każdy człowiek wie, kim był Homer, podziwia piękno "Iliady" i "Odysei". Słowacki jest także poetą, lecz czy zdolny jest zmusić harfę Homera do takich dźwięków, którymi wzruszyłby słuchaczy do łez, wzbudził najgłębsze uczucia? Nie, w ręku Słowackiego struna pęka ... bez jęku. W tym poetyckim obrazie Słowacki składa hołd Homerowi, uznaje wobec niego własną niższość, niedoskonałość. Jego poezja nie dorównuje poezji Homera. Nie znaczy to jednak, że Słowacki uważa się za lichego poetę, o nie! Uznaje własną małość tylko w stosunku do Homera. Nie uważa się za gorszego od innych poetów współczesnych sobie, w tym także od Adama Mickiewicza. Słowacki bardzo przeżywał fakt, że poezja jego nie znajdowała należnego jej oddźwięku, że współcześni nie doceniali jego twórczości. Wiele smutku i goryczy jest w wyznaniu poety:
"Tak więc - to los mój na grobowcach siadać
I szukać smutków błahych, wiotkich, kruchych,
To los mój senne królestwa posiadać,
Nieme mieć harfy i słuchaczów głuchych
Albo umarłych [...]"
W tym wyznaniu i zarazem skardze było wiele prawdy. Kiedy Słowacki zaczął tworzyć (pamiętamy, że był o 11 lat młodszy od Mickiewicza), Adam Mickiewicz był już u szczytu sławy. Wielbiono poetę Adama, a że był to człowiek towarzyski, szybko zyskał nie tylko uznanie, ale i sympatię społeczeństwa polskiego. Tymczasem Juliusz Słowacki był zupełnie innym typem człowieka. Nieufny, małomówny, nadwrażliwy, nie mógł być "duszą towarzystwa". Utwory jego były też zupełnie inne, niż Mickiewicza - pełne zadumy, często smutne. Polacy - zakochani w Mickiewiczu - zaczęli traktować Słowackiego jako rywala zagrażającego sławie uznanego wcześniej wieszcza. Recenzje dramatów Słowackiego były tendencyjne, złośliwe, odbierały czytelnikom ochotę na zapoznanie się z ich treścią. Ten niewybredny atak na Słowackiego sprawił, że poeta czuł się skrzywdzony i rozżalony. Te uczucia właśnie odnajdujemy w "Grobie Agamemnona". Mimo krytyki, Słowacki sam siebie uznaje za dobrego poetę, tylko słuchacze są "głusi".
Druga część wiersza odnosi się do oceny społeczeństwa polskiego. Siebie - poetę porównał Słowacki z greckim poetą Homerem. Teraz porównuje dzieje Polski z dziejami starożytnej Grecji. Szuka w dziejach starożytnych odpowiednika klęski listopadowej. Chciałby zestawić tę klęskę z bohaterską obroną Termopil. Wtedy 300 Spartan poległo, ale zatrzymało nieprzyjaciół, dzięki czemu Grecja obroniła swą niepodległość. W powstaniu listopadowym walczyło tysiące Polaków, a mimo to kraj pozostał w niewoli. Po tych "dniach nieszczęśliwych zostało smutne pół - rycerzy - żywych". Spartanie zginęli wszyscy, Polacy nie, wielu z nich przeżyło, wybrało "łańcuchy" niewoli. Słowacki stwierdza, że spaliłby się ze wstydu, gdyby z mogiły termopilskiej wyszli obrońcy Grecji i spytali: "Wiele was było?" To bolesne pytanie rozważa Słowacki w ostatniej części wiersza. Dochodzi do wniosku, że przyczyną niewoli ojczyzny są wady szlachty polskiej: puszenie się, duma. Strój szlachecki: czerwony kontusz i złoty pas są symbolami wad tej warstwy. Leonidas - dowódca Spartan - nie puszył się swym strojem, o wartości tego człowieka decydowała odwaga, patriotyzm. Polska powinna więc zrzucić te "płachty ohydne, tę Dejaniry palącą koszulę", a wtedy stanie się krajem wolnym. Jednak dopóki ten "czerep rubaszny" (zakorzenione wady szlacheckie) krępuje "duszę anielską" (lud polski), dopóty kat będzie pełnić swą powinność (uśmiercać dążenia wolnościowe). Poeta cierpi, jest zrozpaczony - to przecież jego ojczyzna jest w niewoli. Robi swej matce - ojczyźnie rachunek sumienia i wyrzuca, że była "pawiem i papugą narodów" (paw - symbol pychy, papuga - naśladownictwa). Pycha, hołdowanie cudzoziemskim wzorom, brak szacunku dla własnej kultury, brak patriotyzmu - to cechy, które sprowadziły na kraj niewolę i ojczyzna stała się "służebnicą cudzą." Mogłaby Polska odnowić się, gdyby do walki o wolność stanął cały naród ("wielki posąg - z jednej bryły"), ale ona - niewolnica nie chce zrozumieć swego błędu: Prometeuszowi sępy wyszarpywały serce, zniewolonej Polsce sępy te wyżerają mózg, skoro nie widzi, co doprowadziło ją do upadku. On - syn niewolnicy - z bólem rzuca matce - ojczyźnie te słowa prawdy.
Słowacki w tym utworze podsumował i ocenił własną twórczość oraz wskazał narodowi drogę jedności społecznej, która prowadzi do wolności. Poeta uważał, że zadaniem jego jest mówienie narodowi prawdy, wskazanie dróg wyjścia z beznadziejnej sytuacji.
Do tych samych zagadnień powrócił poeta w jednym z następnych utworów - "Testament mój". Utwór ma formę poetyckiego testamentu, bo poeta przeczuwał zbliżającą się śmierć i chciał pożegnać bliskich oraz wyrazić swą wolę przedśmiertną. [Wiersz napisany był blisko 10 lat przed śmiercią, ale poeta, któremu coraz trudniej było żyć z gruźlicą, spodziewał się jej dużo wcześniej].
Poeta wyznaje, że odchodzi z tego świata "smętny", choć przecież życie jego pełne było cierpień i rozczarowań. Nie pozostał po nim żaden potomek ("dziedzic dla imienia"), bo nie miał dzieci; ale też nie pozostawia spadkobiercy "dla lutni" - symbolu poezji. Niewielu rozumiało jego poezję, nie widział kontynuatora swej twórczości. Umierał podwójnie bezpotomnie. Prosi jednak nieliczne grono przyjaciół, aby zaświadczyli, że "dla ojczyzny sterał swoje lata młode" i póki "okręt walczył - siedział na maszcie, a gdy tonął - z okrętem poszedł pod wodę". Łódź, okręt, statek - to częste symbole ojczyzny (już Piotr Skarga ich używał). Był więc poeta dla narodu kimś, kto wskazywał kierunek przyszłości, był przywódcą narodu - oczywiście w sensie duchowym. Kiedyś przyszłe pokolenia oddadzą mu sprawiedliwość i przyznają, że i jako Polak - patriota i jako poeta był godnym kontynuatorem swoich przodków. Słowacki prosi przyjaciół, aby po śmierci wyjęli mu z ciała serce i oddali je matce, zaś sami powinni powspominać go przy kielichu. Pozostawia też poeta nakaz, który mają wypełnić przyszłe pokolenia:
"Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!"
Nie wolno więc Polakom stracić nadziei na wyzwolenie ojczyzny i mają tę ideę wolności wpajać następnym pokoleniom ("nieść oświaty kaganiec"). Gdyby trzeba było za wolność Polski ponieść śmierć, obowiązkiem Polaków jest przyjąć na siebie to zadanie. Po wygłoszeniu swej woli skierowanej do narodu, poeta powrócił do myśli osobistej - swego miejsca wśród rodaków. Uważa, że jego twórczość była "twardą bożą służbą" - nie przyniosła mu sławy, choć zasłużył na nią. Szedł przez życie bez oklasków świata, lecz starał się obojętnością pokryć swój ból. Był "sternikiem duchami napełnionej łodzi" (przywódcą duchowym narodu), lecz odlatuje cicho, niewielu zauważy jego odejście. Poeta wierzy jednak, że następne pokolenia właściwie ocenią jego twórczość i dzięki ideom w niej zawartym, Polacy staną się lepsi (ze zjadaczy chleba zmienią się w aniołów).
Poeta przeczuwający zbliżającą się śmierć, pozostawił Polakom współczesnym sobie i następnym pokoleniom zaszczytne i odpowiedzialne zadanie: doprowadzenie ojczyzny do wolności. Siebie jako poetę oceniał surowo i bezstronnie: stwierdził, że choć twórczość jego nie została przyjęta życzliwie - jest jednak wartościowa i wielkość jej ocenią przyszłe pokolenia.