Gladiatorzy wg M.Granta- ceremoniał areny
Pokazy gladiatorów były bardzo reklamowane. Opisy mających się odbyć pojedynków, wypisane były kolorowo przez specjalnego skrybę, pojawiły się na murach i kamieniach nagrobnych wzdłuż gościńców.
Celem podtrzymania zainteresowania publiczności dodawano do obwieszczeń wiadomości z ostatniej chwili, anonsując nowe pary zawodników , dzień po dniu. Te listy przepisywano, sprzedawano na ulicach, rozprowadzano. Angażowano także heroldów do wykrzykiwania nazwisk przyszłych zawodników, a specjalni ludzie nosili płachty, na których te same informacje wypisano wielkimi literami. Istniały także programy zawodów.
Ceremoniał zaczynał się w wigilię rozpoczęcia widowisk. Organizator igrzysk urządzał wtedy wystawny bankiet dla zawodników mających nazajutrz wystąpić na arenie. I tak np. zawodnicy greccy w czasie takich bankietów żegnali się z przyjaciółmi, gdy natomiast Trakowie i Celtowie mieli skłonności do objadania się. Notowano sceny histeryczne, a niektórzy z ludzi korzystali z tej makabrycznej okazji i wyzwalali własnych niewolników. Publiczność była dopuszczana do udziału w uczcie, aby mogła na własne oczy zobaczyć, że niczego tym zawodnikom nie skąpiono.
Wydarzenia krwawego dnia rozpoczynały się przejazdem rydwanów i defiladą. Prowadzeni i przedstawiani przez organizatora igrzysk zawodnicy występowali w swych strojach, z narzuconymi na ramiona purpurowymi płaszczami, które pokrywał złoty haft. Po zejściu z rydwanów zawodnicy maszerowali wokół areny, a za nimi postępowali niewolnicy, niosący broń i zbroje. Gdy zawodnicy doszli przed podium cesarskie, wyciągali prawice ku władcy i wołali: „Witaj cesarzu idący na śmierć cię pozdrawiają” (Ave, imperator, morituri te salutant).
Widowiska, inscenizowane z dramatycznym wyczuciem narastania emocji aż do punktu szczytowego, rozpoczynały drugorzędne, bezkrwawe pokazy, których zadaniem było rozgrzanie widowni. Jeden typ takich ćwiczeń demonstrowali zawodnicy pozorujący walkę, zwani paegniarii. Czasem walczyli oni w czasie przerwy widowiska w środku dnia. Drugi typ zawodników, lusorii, posługiwał się techniką walki gladiatorskiej przy użyciu broni drewnianej. Ich pokazy nazywano prolusiones lub lusiones – trwały one czasami cały tydzień lub kilka dni.
Kiedy paegniarii lub lusorii zaostrzyli już apetyty widowni, wybierano głównych zawodników droga losowania, publicznie, na dowód, że wszystko odbywa się uczciwie. Odtąd była broń ostra i niebezpieczna, a organizator igrzysk musiał dokonać ceremonii próby, aby stwierdzić, czy jest taka naprawdę.
Pierwszą walkę z zastosowaniem ostrej broni zapowiadały poważne tony trąbki wojennej (tuba). Następnie, już w trakcie pojedynku rozbrzmiewały nadal dźwięki trąbek i rogów, a także ostrzejsze trele fujarek i fletów. Całemu widowisku mógł towarzyszyć więc jakiś rodzaj muzycznego akompaniamentu.
Podczas pojedynku trenerzy stali przy zawodnikach i zachęcali ich do walki. Oprócz trenerów na arenie amfiteatru znajdowali się niewolnicy, trzymający skórzane pasy (lorarii), którymi na znak trenera chłostali nie dość aktywnych zawodników lub popędzali ich prętami z żelaza, rozpalonymi do czerwoności. Tymczasem widownia wykrzykiwała wskazówki i pouczenia na przemian z okrutnymi wezwaniami do chłosty, zabijania i przypalania.
Kiedy gladiator padał, heroldowie unosili w górę trąbki, a widzowie wrzeszczeli: „Dostał do, trafił go!” (Habet, hoc habet)> pokonany zawodnik, jeżeli jeszcze był w stanie się poruszać, odkładał na bok tarczę i znosił kciuk lewej dłoni, prosząc o łaskę. Decyzja, czy należy życie gladiatora oszczędzić należała do organizatora igrzysk, ale ten zwykle uważał za wskazane odwołać się do głośno wyrażanych opinii widzów. Według znanej tradycji wzniesienie kciuków w górę (czemu towarzyszyło wymachiwanie chusteczkami) oznaczało, że zawodnika należy oszczędzić, kciuki zaś opuszczone w dół – że trzeba go uśmiercić. Jednak pojawiają się także inne interpretacje tego gestu. Kciuk w górę mógłby naśladować śmiertelny cios, a w dół – że broń należy odrzucić. Pewne jest, że widownia rzeczywiście odnosiła się bardzo krytycznie do przedstawienia, które nie spełniało jej oczekiwań.
PO walce afrykańscy chłopcy grabili skrwawiony piasek, poległych gladiatorów zabierano z areny. Wstrząsającej spektakularności, przypominającej o religijnej proweniencji zawodów, przydawały stroje posługaczy usuwających ciała z areny, którzy ubrani byli jak Merkury (Hermes Psychopompos), boski przewodnik dusz zmarłych po obszarach piekieł. Odrażający nastrój wprowadzali także ludzie przebrani za Charonów. Gdy zawodnik leżał w przedśmiertnej agonii, zadaniem ich było dobicie go. Zarżniętych ludzi wywlekano tzw Brama libytyńską. Od nazwiska Libityny, bogini pogrzebów.
Po orgii zabijania sporządzano dokładne opisy wydarzeń (Periit-zginął, Vicit- zwyciężył, Missus- oszczędzony).
Ci którym darowano życie, schodzili z areny specjalna bramą (Porta Sanavivaria).