El Nino - wszystko o zjawisku.
PRĄDY OCEANICZNE
Powstawanie i przemieszczanie się prądów morskich jest ściśle związane z różnicą temperatur i gęstości wody morskiej, które zmieniają się na skutek istnienia wiatrów i ruchu obrotowego planety. Zimna woda płynie w głębi oceanu od strony biegunów, a ciepła popychana przez wiatry przesuwa się po powierzchni mórz. Wymiana ciepła pomiędzy wodą oceaniczną a atmosferą w wielkim stopniu decyduje o klimacie w różnych regionach na świecie.
Prądy oceaniczne można wyobrazić sobie joko gigantyczne rzeki płynące pod lub na powierzchni oceanu. Od otaczających je wód różnią się rzecz jasna temperaturą. Tak więc wyróżnia się prądy zimne i prądy ciepłe. W porównaniu z prądami oceanicznymi największa rzeka świata - Amazonka może uzyskać najwyżej miano niewielkiego strumienia. Najwieksze prądy morskie potrafią przetoczyć w ciągu sekundy od 3 do 5 milionów metrów sześciennych wody.
Wiele z tych prądów łączy się i tworzy jakby zamknięte obiegi wody, niezmienne, płynące zawsze w tym samym kierunku i kształtujące klimat na całym świecie. Istnieje jednak wyjątek od tej reguły. Mieszkańcy wybrzeży, do których dociera ten nietypowy układ wód oceanu nazywają go plagą. Cały świat zna to zjawisko pod nazwą El Nińo.
CZYM JEST EL NIŃO
Co roku w grudniu przez południowy Pacyfik przepływa w kierunku wybrzeża Ekwadoru i północnego Peru łagodny prąd ciepłej wody. Pod nim, głęboko pod powierzchnią oceanu płynie na północ chłodny Prąd Peruwiański. Dawno temu rybacy nazwali ten napływ ciepłej wody "El Nińo", co po hiszpańsku znaczy "chłopczyk". Nazwę tę tłumaczy się również jako "dzieciątko" ponieważ zwykle zjawisko to pojawia się w okresie Bożego Narodzenia.
Z nieznanych powodów co trzy lub cztery lata następuje w równikowych rejonach środkowego i wschodniego Pacyfiku większe niż zwykle nagrzanie wód. To silne i długotrwałe nagrzanie trwające od 14 do 18 miesięcy wywiera tak silny wpływ na pogodę na świecie, że obecnie nazwę "El Nińo" zarezerwowano nie dla prądu, ale dla tego właśnie zjawiska.
W grudniu ciśnienie atmosferyczne nad południowo-wschodnim Pacyfikiem jest zazwyczaj wysokie. Wiąże się to z opadaniem powietrza i niżem nad Indonezją, wskazującym na unoszenie się powietrza w tamtym rejonie. Kiedy nadchodzi El Nińo, sytuacja odwraca się. Ciśnienie powietrza nad południowo-wschodnim Pacyfikiem spada, gdyż powietrze nad nim unosi się, aby opaść nad Indonezją i Australią - tam ciśnienie wzrasta. El Nińo jest więc częścią gigantycznej wahadłowej cyrkulacji w układzie ocean - atmosfera, której przebieg odkrył w latach dwudziestych XX wieku Gilbert Walker. Zjawisko to znane jest jako "cyrkulacja Walkera".
Wiejące nad Pacyfikiem północno-wschodnie i południowo-wschodnie pasaty zbiegają się zwykle w strefie równikowej. W rezultacie powstaje tam wiatr wiejący na zachód, pędzący przed sobą wody powierzchniowe, które są znacznie cieplejsze niż woda głęboko pod nimi. Poziom zachodniego Pacyfiku wzrasta wskutek tego o około 30-70 centymetrów i o podobną wartość obniża się poziom Pacyfiku wschodniego. Umożliwia to zimnej wodzie wypłynięcie na powierzchnię wzdłuż wybrzeża Ameryki Południowej.
Chłodne, bogate w substancje odżywcze wody Prądu Peruwiańskiego stanowią znakomite łowiska. Ogromne ławice małych sardeli, wykorzystywanych do przemysłowej produkcji karmy dla zwierząt, tworzą w Peru i Ekwadorze podstawę przemysłu rybnego Normalnie (dobry rok) - wiatry wschodnie znad pacyfiku pchają ciepłe wody powierzchniowe w stronę Oceanii. Tam tworzą się chmury burzowe niosące obfite opady letnich deszczów. Wzdłuż brzegów Ameryki Południowej zimne, życiodajne wody płyną w górę, co sprzyja powstawaniu zasobnych łowisk. El Nińo (zły rok) - wiatry i prądy oceaniczne ulegają odwróceniu. Ciepłe prądy i deszcze przesuwają się przez Pacyfik na wschód, wywołując susze w Oceanii. Zimny prąd głębinowy u wybrzeży Ameryki Południowej zostaje zepchnięty w dół. Zasobność łowisk obniża się drastycznie.
SKUTKI
Kiedy pojawia się El Nińo, następuje odpływ ciepłych wód powierzchniowych Pacyfiku na wschód. Wiąże się z tym zmiana kierunku równikowych wiatrów wschodnich, które zaczynają wiać z zachodu. Wspomagają one przepływ na wschód, co sprzyja nagromadzeniu się ciepłej wody wzdłuż wybrzeży Ameryki Południowej oraz wstrzymaniu unoszenia się wód z głębszych rejonów oceanu. Brak tych bogatych w substancje odżywcze wód stanowi dla rybaków katastrofę. Podczas El Nińo w roku 1972 przemysł rybny został niemal doprowadzony do upadku, a w latach 1982-1983 połowy spadły do 50 procent normalnej wysokości.
Takie zmiany w rozkładzie ciśnienia i wiatrów wywierają olbrzymi wpływ na pogodę nad całym Pacyfikiem. Zazwyczaj wysokie ciśnienie nad środkowym Pacyfikiem i wybrzeżem Ameryki Południowej powoduje wyjątkowo suchą pogodę, natomiast niskie ciśnienie przynosi chmury i intensywne opady deszczu w rejonie Pacyfiku zachodniego. Kiedy nadchodzi El Nińo, układ ten odwraca się. Zmieniają się nawet zwyczaje cyklonów tropikalnych. W latach 1982-1983 Tahiti i leżące w pobliżu wyspy, zwykle nie nawiedzane przez cyklony, zostały zaatakowane przez sześć niszczycielskich huraganów. Dach nad głową straciło wówczas 25 000 ludzi.
Podczas El Nińo w latach 1982-1983 rekordowe susze dotknęły część Australii, czego skutkiem były pożary buszu i straszliwe burze pyłowe, oraz Indonezji, gdzie nastąpił głód. W tym samym czasie potężne opady deszczu nad wschodnim i środkowym Pacyfikiem spowodowały katastrofalne powodzie i osunięcia się mułu na andyjskich wyżynach Ekwadoru, Peru i Boliwii.
Kiedy trwa El Nińo, cała światowa cyrkulacja atmosferyczna odczuwa wpływ zasilenia atmosfery przez olbrzymie ilości dodatkowego ciepła i wilgoci, pochodzących z parowania cieplejszego niż zwykle oceanu. W roku 1983 zimowe sztormy, które zwykle nawiedzają północne wybrzeża Ameryki Północnej, przesunęły się na południe, przynosząc burze i deszcze w Kalifornii. Niezwykle mokra i wietrzna pogoda panowała również na Florydzie i na Kubie. Za suszę, która dotknęła środkowo-zachodnie rejony Ameryki Północnej w roku 1988, obwinia się również El Nińo. W latach 1986-1988 odsunął on chmury deszczowe daleko od tego rejonu.
Względne ogrzanie oceanów i wahania ciśnienia są odczuwane również w równikowych rejonach Atlantyku i Oceanu Indyjskiego. Oddziaływanie El Nińo rozciąga się więc na inne części świata. Straszliwa susza w południowej Afryce w roku 1982 oraz spotęgowanie suszy w Etiopii w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku to również skutki El Nińo.
Przyczynę powstawania El Nińo do dziś okrywa mgła tajemnicy. Gdybyśmy zdołali lepiej zrozumieć te procesy, potrafilibyśmy znacznie poprawić trafność prognoz pogody na miesiące lub nawet całe pory roku. Moglibyśmy wówczas skuteczniej przeciwdziałać najbardziej niszczycielskim konsekwencjom ich nadejścia
El Nino - wszystko o zjawisku
Prąd peruwiański to zimny prąd morski na Oceanie Spokojnym płynący z północy Antarktydy wzdłuż zachodnich wybrzeży Ameryki południowej w stronę Ekwadoru. Wpływa ochładzająco na klimat wybrzeża. Dzięki niemu powstała pustynia Atakama. Jednak pojawia się tu czasem - co 5 - 8 lat - ciepły fala oceaniczna El Nino (z hiszp. - dziecko, nazwana tak ze względu na tendencje do pojawiania się w okresie świąt Bożego Narodzenia). Mechanizm zjawiska nie jest jeszcze do końca znany, ale już teraz naukowcy są przekonani, że jest on powiązany z okresami wzmożonej aktywności słonecznej. Wobec tego seryjnego kataklizmu ludzkość nadal pozostaje bezsilna.
El Nino odwraca efekt oziębienia wywołany przez prąd peruwiański. Zabija zimno wodne ryby i rośliny. Z nim nadciągają niszczycielskie sztormy i powodzie niweczące zbiory i niosące głód.
Poniżej zamieszczę publikacje na temat szkód wyrządzanych przez El Nino:
KATASTROFA W PERU
Niezwykle groźny fenomen klimatyczny, nazywany El Nino (czyt. El Nino) - powodujący m.in. huragany, silne opady deszczu, obsunięcia ziemi - spowodował w Peru śmierć 24 osób, a 5.600 ludzi pozbawił dachu nad głową - podano oficjalnie w Limie, stolicy kraju. Szef krajowego systemu obrony cywilnej, Homero Nurena, poinformował że do rejonów znajdujących się w "najbardziej krytycznej sytuacji" należy Oxapampa, obszar pokryty dżunglą, gdzie utraciło życie 10 osób, oraz prowincje Huaura i Castrovirreyna. Prezydent Peru, Alberto Fujimorii podał w sobotę, że rząd doprowadził do utworzenia sieci magazynów żywnościowych, aby zapewnić pomoc mieszkańcom szczególnie poszkodowanym przez kataklizm. Fenomen "El Nino" (Dzieciątko) spowodowany jest ocieplaniem się wód Pacyfiku, co wywołuje m.in. gwałtowne ulewy i ostre susze w różnych miejscach Ziemi, głównie nad Oceanem Spokojnym. (PAP)
El NINO NA ŚWIECIE
Ciepły prąd El Nino z Oceanu Spokojnego spowodował anomalie pogodowe na pięciu kontynentach: w obu Amerykach, Azji, Australii i Afryce. Straty materialne spowodowane suszą oraz gwałtownymi deszczami i huraganami eksperci ONZ oceniają na co najmniej dwadzieścia miliardów dolarów.
TRAGICZNY POŻAR
Krajem, który najsilniej ucierpiał z powodu aktywności Dzieciątka, jest Indonezja. Pod koniec ubiegłego roku nawiedziła ją katastrofalna susza, a w konsekwencji gigantyczny pożar dżungli na wyspach Jawa i Borneo. Spłonęło kilkaset tysięcy hektarów lasu, a smog, który przedostał się do atmosfery, będzie wzmacniać tak zwany efekt cieplarniany.
Podstawą indonezyjskiej gospodarki jest eksport kauczuku. W pożarze zginęły miliony drzew kauczukowych, co gwałtownie pogłębiło trapiący Indonezję od kilku lat kryzys gospodarczy. W ciągu ostatniego półrocza zadłużenie tego kraju zwiększyło się o pięć miliardów dolarów i osiągnęło astronomiczną sumę 136 miliardów.
Straty mogą być jeszcze większe, gdyż na początku marca na Borneo wybuchł kolejny groźny pożar. El Nino powstrzymał nadejście deszczów monsunowych na całym obszarze Południowo-Wschodniej Azji, a także w Australii.
AUSTRALIJSKA APOKALIPSA
Na tym najmniejszym kontynencie zakończyły się niedawno żniwa. Zanotowano wyraźny spadek zbiorów: w porównaniu z poprzednimi, zebrano o 30 procent mniej pszenicy i o 20 procent mniej kukurydzy. Australia będzie musiała kupić za granicą zboże wartości około miliarda dolarów.
Na skraju bankructwa znalazło się kilkadziesiąt tysięcy farm, przede wszystkim w północnej prowincji Queensland. Potrzebna jest im pilna pomoc finansowa, sięgająca około dwustu milionów dolarów. Rząd w Canberze nie dysponuje jednak taką rezerwą budżetową. Prawdopodobnie Australia będzie musiała zwrócić się o pożyczkę do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
W australijskim parlamencie zgłoszono projekt wprowadzenia specjalnych ubezpieczeń przeciwko skutkom El Nino. Problem jednak w tym, że żadne z australijskich towarzystw ubezpieczeniowych nie wyraziło zainteresowania projektem, uznając go za zbyt ryzykowny. Australijscy parlamentarzyści postulują również, by Bank Światowy opracował program specjalnych, preferencyjnych kredytów, które byłyby udzielane krajom dotkniętym efektami aktywności El Nino.
- Powodzenie takiej inicjatywy byłoby prawdziwym testem dla międzynarodowej solidarności - oświadczył australijski premier John Howard.
WALKA Z BŁOTEM
Na półkuli zachodniej El Nino przyniósł gwałtowne opady deszczu. Dotknęły one szczególnie górski rejon Peru, gdzie doszło do wielu przypadków osuwania się błotnistej ziemi. Pod jej zwałami zginęło kilkaset osób. Błotniste lawiny zmiotły z powierzchni ziemi kilkanaście wiosek leżących w Andach, a kilkadziesiąt odcięły od świata. Zerwanych zostało wiele linii energetycznych, żywioł zniszczył drogi i mosty. Rząd peruwiański ocenił straty gospodarcze na co najmniej miliard dolarów, a rząd sąsiedniego Ekwadoru - na trzysta milionów dolarów.
EL NINO W USA
Amerykański stan Floryda od kilku dni walczy ze skutkami gwałtownych burz i huraganów, jakie nawiedziły ten obszar w nocy z niedzieli na poniedziałek. Ocenia się, ze było to największe uderzenie żywiołu od czasu huraganu "Andrew" w roku 1992. Zdjęcia docierające z obszarów, nad którym szalała nawałnica, wyglądają jak po bombardowaniu - w wielu miejscach widać jedynie gruzy i zgliszcza. Najbardziej ucierpiał okręg Osteologa, gdzie wiatr wiał z prędkością dochodząca do 400 kilometrów na godzinę. Jedna z mieszkanek tego okręgu opowiadała, jak nagły atak huraganu rozdzielił ja z przyjacielem. - W jednej chwili trzymałam go za rękę, w drugiej po prostu zniknął - wspomina. Sąsiedzi znaleźli go później martwego, dosłownie "nabitego" na znajdujące się w pobliżu drzewo.
Tornada zniszczyły także olbrzymie parki rozrywki w rejonie Orlando. Żywioł nie ominął również sąsiedniego stanu Georgia, gdzie gwałtowne deszcze całkowicie zalały drogi. W sumie zginęło 38 osób, o osiem uznano za zaginione. Jest tez wielu ranny.
Wina za tak nieoczekiwany atak żywiołu naukowcy obarczają anomalie atmosferyczna, zwana "El Nino". Jemu również przypisują nagle powstanie gigantycznego jeziora na peruwiańskiej pustyni Sechura. Ma ono w tej chwili aż 40 kilometrów szerokości i 300 kilometrów długości. Obecnie jest ono drugim pod względem wielkości po jeziorze Titicaca zbiornikiem w Peru. Mieszkańcy twierdza, ze zbiornik wciąż się powiększa. Nadano mu już nawet nazwę - "El Nina" (Dziewczynka). - Jezioro jest tak ogromne, ze sięga aż po horyzont - twierdzi prezydent Alberto Fujimori, który osobiście postanowił zobaczyć to niezwykle miejsce.
REP, AP, PAP
POŻAR W PARKU YELLOWSTONE
- Czy El Nino nie mógłby mięć chociaż trochę litości? - krzyczeli kilka tygodni temu przerażeni mieszkańcy Florydy, patrząc, jak olbrzymi pożar pożerał ich majątki i okoliczne lasy. Mimo wysiłków tysięcy strażaków ratunek przyszedł dopiero wraz z deszczem. Po raz kolejny człowiek przekonał się, jak mierna jest jego kontrola nad światem przyrody. To, co natura "zepsuła", tylko ona sama mogła "naprawić". Na szczęście dla Florydy zbawienne deszcze nastąpiły już po kilku tygodniach. Wystarczyły odpowiednie wiatry, by wilgotność znad oceanu przesunęła się w głąb ładu i zamieniła w naturalna gasząca pompę.
O wiele mniej szczęścia miął najstarszy park narodowy na świecie, Yellowstone, podczas wizyty ostatniego El Nino dziesięć lat temu. Do dziś odwiedziny w Yellowstone przypominają terapie szokowa. Zamiast soczystej zieleni zaściełającej wzgórza - kilometry krajobrazu księżycowego: łyse stoki pokryte przerzedzona trawa, ponakluwane spalonymi kikutami drzew, każda plama sierści prześwieca przez spalony las jak światło latarki. Pewnie dlatego zwierzęta przestały zwracać uwagę na to, czy chodzą po stokach gór czy stoją na skraju szosy. Nic nie daje im przecież cienia ani ochrony.
Spustoszenie to wynik pożaru, który trawił Yellowstone nieprzerwanie przez ponad piec miesięcy. W jego wyniku prawie całkowicie spłonęła zachodnio-poludniowa cześć parku, łącznie 36 procent jego powierzchni. Jeżeli sytuacja powtórzyłaby się w tym roku, Yellowstone mogłoby praktycznie przestać istnieć. Nic wiec dziwnego, ze nadejścia tegorocznego lata wyczekiwano z niepokojem. Tym razem jednak apokaliptyczny palec El Nino oszczędził zachodnie tereny Ameryki. Od brzegów Kalifornii po Góry Skaliste w Kolorado ludzie narzekali raczej na nadmiar deszczu i chłodu niż zbytnia susze. Ostatnie śniegi ustąpiły z dolin Yellowstone dopiero na początku lipca, co oznaczało, ze nawet przy minimalnych opadach do końca sezonu wysokie nawodnienie ziemi będzie naturalna obrona przed pożarem.
Na początku maja 1988 roku nic nie wskazywało na nadciągająca katastrofę. Park regularnie nawiedzały wiosenne deszcze i burze. Jeżeli pojawił się pożar, las bez problemu sam dawał sobie rade z płomieniami. W ramach "niewtracania się" w życie leśnego ekosystemu opiekunowie Yellowstone nigdy nie gasili pożarów, wychodząc z założenia, ze SA one taka sama częścią życia parku, jak drzewa i zwierzyna. Dopiero w połowie czerwca warunki pogodowe diametralnie się zmieniły. Temperatury zaczęły się utrzymywać na poziomie 30 stopni Celsjusza, a wilgotność poszycia zmalała z normalnych 30 procent do 10 i poniżej. Inne tez były burze nawiedzające teraz park. Przeciągały prawie bez deszczu tylko ze zwiększona liczba błyskawic i nadzwyczaj porywistym wiatrem, czasami dochodzącym do 100 kilometrów na godzinę. Susza, błyskawice i wichury przygotowały idealna scenę pod pożar na nie spotykana do tej pory skale.
Pojawiając się w coraz to nowych miejscach, od maja do listopada w parku wybuchło aż 249 indywidualnych pożarów. Większość wzniecona została przez błyskawice, ale do dziewięciu przyczynili się ludzie. Największy pożar rozpoczął się 22 lipca. North Fok Firet, bo taka nazwę nadali mu strażacy, strawił ponad czterysta tysięcy akrów lasu, ocierając się niebezpiecznie o miasteczko Wet Yellowstone, o rezerwat słynnych gejzerów i gorących strumieni oraz o zabytkowy budynek Od Faithful Nin, największa na świecie konstrukcje wzniesiona z nie obrobionych sosnowych pni. Tylko przez jeden dzień, tzw. czarna sobotę, 20 sierpnia, North Fork Firet "pożarł" tyle lasu, ile normalnie spala się w wyniku naturalnych pożarów w ciągu dziesięciolecia. Nawet rzeki i asfaltowe drogi nie stanowiły zabezpieczenia przed szalejącym żywiołem. Płomień wyrastał na kilkadziesiąt metrów ponad wierzchołki drzew, co umożliwiało mu "przeskakiwanie" przez wszelkiego rodzaju barykady, tak naturalne, jak i te wznoszone przez strażaków. Ratunkiem okazał się dopiero pierwszy wrześniowy śnieg.
Zważywszy na rozmiar pożaru, ofiar w ludziach prawie nie było (zginęło dwóch strażaków), ale niebotycznie ucierpiały habitaty dzikich zwierząt. "Sprzątając" po pożarze na początku zimy leśnicy znaleźli setki martwych jeleni i łosi oraz kilkadziesiąt bizonów i niedźwiedzi.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Naukowcy zajmujący się badaniem Yellowstone twierdza, ze El Nino 1998 przyczyniło się do tego, na co park czekał od przynajmniej pięćdziesięciu lat. Cykl życia sosny, występującej w Yellowstone, wynosi zaledwie trzysta lat. Potem drzewo przestaje produkować nasiona i samoistnie obumiera. Jeżeli, jak oceniają leśnicy, ostatni pożar przeszedł przez park w początkach XVIII wieku, oznacza to, ze w drugiej połowie naszego wieku Yellowstone właśnie wkroczył w okres "najbardziej podatny na zniszczenie". Poza tym wysokie temperatury, wywoływane przez pożar SA wręcz konieczne, żeby z szyszek uwolniły się nasiona i w ten sposób pojawiła się gwarancja, ze miejsce starego lasu z czasem zajmie nowy. Zaś spalone drzewa to najlepszy "nawóz" dla odradzającej się ściółki.
Mimo tych przekonujących wywodów trudno się jednak oprzeć wrażeniu, ze ponure zgliszcza, jakimi do tej pory zasłany jest Yellowstone, SA o wiele rozleglejsze niż być powinny. A wraz z tym przychodzi refleksja jeszcze smutniejsza: jakże jesteśmy mali i nieporadni wobec kaprysów natury. Jak ciężka jest świadomość, ze chociaż sięgamy ku gwiazdom, nadal nie rozumiemy, co i dlaczego spotyka nas tu, na Ziemi.
Liza SARNACKA-MAHONEY
z Waszyngtonu
Satelity pomagają poznać El Nino
Satelitarne obserwacje Ziemi znakomicie służą klimatologom. Najnowsze obserwacje wiatrów i wód wskazują, że za pomocą satelitów, można przewidzieć powstanie El Nino oraz lepiej poznać skutki powodowane przez tą anomalię klimatyczną.
Należący do NASA satelita Quick Scatterometer (zwany również Quikscat) zaobserwował, że okresowa zmiana kierunku wiania pasatów, z wschodniego na zachodni, powoduje pozasezonowe zagrożenie cyklonami nad północno-wschodnim i południowo-zachodnim Pacyfikiem. Zjawisko to powoduje również powstanie prądów ciepłej wody, zwanych falami Kelwina, które docierają do wybrzeży zachodniej Ameryki.
Jeżeli fale Kelwina będą pojawiać się ciągle i takie efekty skumulują się, zimne zazwyczaj wody Pacyfiku w pobliżu Peru ogrzeją się i może dojść do zmian pogody na całej Ziemi: w Ameryce Południowej dojdzie do katastrofalnych powodzi, a Indie czy Indonezję nawiedzą katastrofalne susze. Okres taki określa się terminem El Nino, a niektórzy naukowcy wiążą z nim również ostatnie powodzie w Polsce.
W grudniu 2001 roku Quikscat zaobserwował odwrócenie pasatów, trwające 10 dni. Wywołane nim fale Kelwina dotarły już do wybrzeży Peru, co można było zaobserwować na podstawie danych innego satelity, Topex/Poseidon.
Na przełomie lutego i marca 2002 doszło do kolejnej, pięciodniowej, zmiany kierunku pasatów. Powstały dwa bliźniacze cyklony: Super Typhoon Mitag zagrażający Filipinom i Tropical Cyclone Des, który przetoczył się przez Nową Kaledonię.
Naukowcy powiązali również okresy El Nino ze zmianą pokrywy lodowej na morzu wokół Antarktydy. Wykrycie tego związku pozwoli poznać rolę Antarktydy w systemie klimatycznym Ziemi.
Ze zjawiskiem El Nino wiąże się tak zwana Oscylacja Południowa (powtarzające się ocieplenie i oziębienie powierzchni wschodniego i środkowego Pacyfiku). Mechanizm związku nie jest w pełni poznany, ale wiadomo, że El Nino występuje równocześnie z ciepłą fazą Oscylacji.
W oparciu o dane z lat 1982-1999 naukowcy stwierdzili, że całkowita powierzchnia pokrywy lodowej nie zmieniła się znacząco, jednak rozmieszczenie lodu dotknęły zmiany regionalne.
Na morzach Amundsena, Bellingshausena, Weddella i Rossa zaobserwowano związek między El Nino, a wyższym ciśnieniem, wyższymi temperaturami powietrza i wyższą temperaturą powierzchni wody. Wszystkie cztery okresy El Nino w ciągu 17 lat badań, występowały równocześnie z cofaniem się pokrywy lodowcowej na morzach Amundsena i Rossa oraz powrotem lodu na Morzu Weddella. Tam, gdzie następowało ocieplenie, koncentracja lodu była wtedy mniejsza a sezon lodowcowy trwał krócej.
"Badania pokazały, że El Nino ma wpływ na dokładnie całą kulę ziemską, nie wyłączając Antarktydy" - mówi dr J.Comiso z Goddard Space Flight Center. - "Efekty El Nino są znaczące, gdyż Morza Weddella i Rossa to kluczowe regiony w cyrkulacji wody oceanicznej. Poza tym, lody Morza Bellingshausena są środowiskiem życia wielu organizmów morskich".