Przypowieść o odźwiernym jako wyjście do interpretacji "Procesu"
Przypowieść jest to gatunek wywodzący się z Biblii. Cechuje ją przede wszystkim podwójne znaczenie: możliwe jest odczytanie utworu zarówno na płaszczyźnie dosłownej, jak i alegorycznej. Ponadto ma ona charakter ponadczasowy, porusza uniwersalne problemy. Dlatego też opisuje losy bohatera typowego, niezindywidualizowanego, czyli takiego, z którym odbiorca może się utożsamiać.
Forma przypowieści była wielokrotnie wykorzystywana przez pisarzy różnych epok. Doskonałym przykładem może być „Proces” Franza Kafki – międzywojenny utwór opowiadający historię człowieka zniewolonego przez system sądowniczy. Tekst ten można odczytywać na wiele sposobów, wydaje się jednak, że najpełniej da się go zinterpretować odwołując się do przypowieści o odźwiernym, która jest, nota bene, fragmentem samego „Procesu”. Jej treść poznajemy pod koniec utworu, gdy główny bohater, Józef K., spotyka kapelana więziennego. Ksiądz opowiada mu historię człowieka ze wsi, który chciał uzyskać wstęp do prawa, lecz odźwierny mu na to nie pozwalał. Chłop czeka więc przed bramą całe swoje życie mając nadzieję, że kiedyś będzie mu dane przez nią przejść. Chwyta się każdej możliwości, by przekonać strażnika, ale ten pozostaje niewzruszony. Z biegiem lat człowiek starzeje się, obojętnieje, godzi z losem. Tuż przed śmiercią pyta odźwiernego, dlaczego nikt poza nim nie prosił o pozwolenie na wejście. Dostaje odpowiedź, że jest ono przeznaczone tylko dla niego.
Parabola ta może posłużyć za wyjście do interpretacji całego „Procesu”. Można się bowiem doszukać wielu analogii między sytuacją, w jakiej znalazł się Józef K., a opowieścią księdza. Czytając przypowieść o odźwiernym zastanawiamy się, dlaczego człowiek ze wsi ponosi klęskę i nie zostaje dopuszczony do prawa, a więc - powiedzmy - nie rozumie sensu swojego życia. Wejście do prawa zarezerwowane jest tylko dla niego, ale on sam przez nie przejść nie może i ostatecznie traci życie na czekaniu.
Podobnie sprawa wygląda w przypadku Józefa K., który pewnego dnia zostaje powiadomiony, że jest aresztowany i toczy się przeciw niemu śledztwo. Postępowanie sądowe rozwija się w groteskowy sposób – nikt nie stawia oskarżonemu konkretnych zarzutów, bohater nadal swobodnie się porusza po mieście. Jednak absurdalny proces, prowadzony de facto bez udziału oskarżonego i w całkowitej sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem, coraz bardziej go osacza i ubezwłasnowolnia. Józef K. staje się jednostką bierną, zagubioną i uległą.
Obie historie pokazują konflikt jednostki z wszechpotężną instytucją. Odźwierny symbolizuje siłę niewzruszonego prawa. Groźny nawet z wyglądu, jest mimo wszystko przyjaźnie nastawiony do chłopa, ale tylko na tyle, na ile pozwalają mu jego obowiązki. Poza nimi nic więcej dla niego nie istnieje. Jest nieustępliwy w swoich postanowieniach. Również urzędnicy sądowi prywatnie zdają się rozumieć frustrację oskarżonego, lecz jako część systemu nie mogą opowiedzieć się po jego stronie.
Wyraźne jest też osamotnienie obu bohaterów. Zarówno chłop z przypowieści księdza, jak i Józef K. zmagają się z systemem na własną rękę. Nikt nie może im pomóc. Wszelkie podjęte przez nich działania nie przynoszą pożądanych rezultatów. Bohaterów opanowuje zwątpienie, ale i determinacja. Coraz bardziej pogrążają się w system. Jednak w gruncie rzeczy mogą tylko czekać i właśnie to oczekiwanie staje się celem ich dalszego życia. Okazuje się ono jednak bezcelowe, gdyż od samego początku skazani są na klęskę.
Ksiądz swoją opowieścią uświadamia Józefowi K., że z wszechwładną i wszechobecną machiną prawa wygrać nie można. Bohater całkowicie traci wolę walki i godzi się z porażką, a proces kończy się tragicznym wyrokiem – K. zostaje skazany na śmierć.