Rality show
Telewizja opowiadająca o świecie, pokazująca ze szczegółami wszystko i wszystkich, przestała wystarczać. Nadszedł czas, by wykreowała własny świat. Tak powstały programy o nazwie reality show. Stworzony na użytek telewizyjnych kamer i mikrofonów świat okazuje się bardzo pociągający ponieważ widzowie mogą współdecydować, kto w tym sztucznym, telewizyjnym świecie ma pozostać, a kto nie. Mechanizm przypomina grę komputerową, jednak w reality show gra się żywymi ludźmi. Uczestnicy takich programów są faktycznie zniewoleni, ponieważ o ich losie praktycznie we wszystkich kwestiach decydują inni. Znaleźli się w wymyślnym systemie nagród i kar, którego zasad nie znają. Realizatorzy, udający nieistniejącego „Wielkiego Brata”, wydają im polecenia, limitują żywność, wyznaczają, kiedy będzie ciepła woda pod prysznicem itp. Dążą do całkowitego zawładnięcia zamkniętymi i odizolowanymi ludźmi. Kontrolują każdy ich ruch i słowo. Zmuszają do bardzo osobistych wyznań.
W Polsce nowe programy telewizyjne łamią w coraz większym stopniu granice fizycznej i psychicznej wytrzymałości. Ich formuła opiera się na pokazaniu strachu uczestników. Niektóre sceny w programie „Nieustraszeni” budziły obrzydzenie czy wręcz mogły powodować odruch wymiotny u bardziej wrażliwych. Facet z wyrazem skrajnego obrzydzenia nachyla się nad miską pełną wijących się robali, mimo oporów, zabiera się do ich jedzenia. Zadanie ma utrudnione, nie może bowiem używać rąk. Robaki pełzają mu po twarzy, ale on wytrwale przełyka jeden po drugim. Dlaczego widz to ogląda? Dlaczego nie przełączy kanału? Obrzydza go to, ale patrzy. Po jakimś czasie już powoli przywyka, czeka, co jeszcze pokażą. – Człowiek z natury jest ciekawski i w tym względzie nie zmienił się od wieków. Podobnie jest w „Wyprawie Robinson”, gdzie strach i zaskakujące sytuacje wywołane są przebywaniem na bezludnej, dzikiej wyspie. W programach typu ukryta kamera nikt jak dotąd nie odważył się eksperymentować na reakcjach ludzi, których stawia się przed obliczem śmierci czy morderstwa. Producenci uznali jednak, że sposobem na przyciągnięcie widza przed ekran telewizora jest łamanie wszelkich granic: przyzwoitości, strachu, dobrego smaku, bólu. Jednak to wszystko nic w porównaniu z tym co dzieje się na zachodzie Europy czy w Stanach Zjednoczonych gdzie uczestnicy niektórych programów typu reality show są nieświadomi faktu, że są pionkami w grze, której zasady nie zostały im wyjaśnione, tym samym są wystawieni na pośmiewisko przed milionami wścibskich oczu. W „Fear Factor – Nieustraszeni”, który był niedawno emitowany uczestnicy, choć nie wiedzieli do końca, jakiego typu zadanie przyjdzie im wykonać, mieli świadomość brania udziału w reality show i uczestniczyli w nim dobrowolnie.
Moim zdaniem to tylko kwestią czasu jest wejście na polską antenę kolejnych, bardziej drastycznych programów. – To naturalna ewolucja. Popatrzmy na stare filmy kryminalne, dziś wydają się bardzo niewinne przy wszechobecnej przemocy, jaką serwuje nam kino. Ten sam proces dotyczy reality show. Na przykład któraś z kolei edycja „Baru” nie jest nudna jedynie dla tych, którzy oglądają go po raz pierwszy. Co z tego, że wszyscy się tam kłócą, wyzywają, przeklinają? To za mało! Ciekawa jestem, co dalej? "Zabijanie na ekranie"? Producenci zatem zastanawiają się co wprowadzić na rynek, co się najlepiej sprzeda. Ciekawa jestem co jeszcze można pokazać, jak daleko jeszcze się posunąć, co wytrzyma widz i uczestnik?
Dwie ogólnopolskie komercyjne stacje telewizyjne prześcigają się w udostępnianiu publiczności cudzej prywatności i zapowiadają kontynuację tego ogłupiającego przedsięwzięcia, celem emitowania tych programów jest zwiększenie zysków stacji telewizyjnych. Wymyślono je nie pod kątem rozrywkowym, lecz po to, aby odwołując się do najniższych ludzkich pobudek, osiągnąć wielką oglądalność, a w efekcie zdobyć więcej reklam. Większość ludzi mówi, że tego nie ogląda, więc skąd te wszystkie programy mają taką oglądalność, dlaczego ludzie wysyłają tyle sms-ów itp. Po prostu dużo ludzi wstydzi się przyznać, że wolnym czasie zamiast iść do teatru, na spacer lub spędzać czas z rodziną, wolą podglądać innych ludzi biorących udział w różnego rodzaju reality show, siedząc z pilotem w ręku na kanapie.
Dziesiątki tysięcy kandydatów wytrwale chodzą na castingi, marząc o oddaniu się w niewolę medialną. Coraz liczniejsza jest grupa tych, którzy pragną w tym świecie, przynajmniej na jakiś czas, zamieszkać. Czy czują się tak wolni, że nie wiedzą, co robić z tą wolnością? Dobrowolnie chcą być zamknięci w czymś w rodzaju więzienia czy nawet obozu koncentracyjnego, chcą choć na chwilę i za wszelką cenę, nawet prywatności i godności, zaistnieć. Chodzi o możliwość zaistnienia w świadomości milionów ludzi. W naszym świecie to media, a przede wszystkim telewizja, decydują o tym, kto istnieje, a kto nie istnieje. Jeśli o czymś się nie mówi, jeśli czegoś się nie pokazuje, tego nie ma. Dzięki tym programom nie jedna osoba zdobyła popularność i próbuje robić karierę w showbiznesie. Szkoda tylko ,że nie którym brak talentu i nie zdają sobie z tego sprawy ze nadają się jedynie do kabaretu. Nie umieli w życiu niczego osiągnąć za pomocą ciężkiej i wytrwałej pracy, więc posunęli się do najprostszej formy zaistnienia.
Na początku wielu ludzi zobaczyło kilka odcinków reality show np. z ciekawości. uważam, że ogólnie warto obejrzeć próbkę, żeby zobaczyć mniej więcej jak takie coś wygląda. Jednak dłuższe oglądanie takich rzeczy może wynikać już tylko z problemów emocjonalnych widza, bo w zasadzie po co oglądać czyjeś życie, jeśli ma się swoje? W sumie idea reality show jest przewrotna, bo chodzi niby o przedstawienie prawdziwego życia, ale nie odbywa się ono w warunkach naturalnych. Ludzie wiedzą, że są obserwowani, stąd takie a nie inne ich zachowanie. Co prawda przychodzi czas, kiedy przestają prawie dostrzegać kamery, ale świadomość kamer nie znika do końca nigdy.
Generalnie rzecz biorąc - rozrywka niskiego lotu i jako taka prosperuje znakomicie, co świadczy o wysokim zapotrzebowaniu.