Twarze i imiona diabła i świty Wolanda a ikonografie kulturowe przedstawiające diabłów.

„Diabeł, diabeł, diabeł...” Mamrocząc pod nosem przerzucam kolejną kartkę jakiegoś albumu z reprodukcjami. Jest! Niezbyt wyraźny, czarno biały szkic w dolnym rogu kartki. Nagi, nadmiernie umięśniony mężczyzna, o zbyt długich paznokciach, szponach u rąk i nóg, z wielkimi oczami, ostrą brodą, na głowie, którego widać małe różki, unosi się wysoko na ciemnym niebie, pozostawiając w dole kontur jakiegoś miasta. Lot ten umożliwiają mu ogromne skrzydła, które zdają się być „wypożyczone” z anielskiej garderoby. Podpis „Mefisto nad miastem” 1828. To diabeł wykreowany przez sławnego francuskiego artystę okresu romantyzmu E. Delecroix.

Wertuję kolejne kartki. Natrafiam na wieki napis J. H Fussli, a pod nim dość duża reprodukcja „Mary Nocnej” – na pierwszym planie kobieta w bieli, w raczej nie typowej pozie- widać jej profil, leży na łóżku, a jej ręce i głowa swobodnie zwisają poza jego ramy, śpi. Gdzie tu diabeł? Jest! Mały, skulony, ledwo widoczny wyłania się z cienia. Siedzi na brzuchu niewiasty, pomarszczoną twarzą, zwraca się w stronę widza. Parę stron dalej Wiliam Blocke i jego „Anioł dobra i duch zła walczący o dziecko” Teraz może coś polskiego? Proszę uprzejmie: oto i średniowieczne wyobrażenie diabła. Gdański malarz w drastyczny sposób zilustrował przykazanie „Nie cudzołóż” pokazując jego przeciwieństwo, trzy pary w czułym uścisku, a za nimi w tle czyhający diabeł -zapowiedź kary. Wygląda jak zwierzę, przerażająca maszkara pokryta ciemnym futrem, z dużym kartoflanym nosem i wielkimi świńskimi uszami. Szczerzy zęby przyglądając się parom. Jego długie chude ręce przypominające odnóża pająka. Na rysunku F. Kostrzewskiego diabeł, to mały, nie pozorny człowieczek, ubrany zgodnie z wyobrażeniami ludowymi, w strój niemiecki. Ma krogulcze nogi, haczykowaty nos, duże uszy i małe różki widoczne, gdy unosi trójkątny kapelusz. Jego fraczek układa się na kształt długiego, czarnego ogona.

Na następnych stronach diabły i diabełki wyrastają niczym grzyby po deszczu: A. Durer, M Anioł, H. Bosh. H Memling, J. Quesday to za sprawą ich zdolnych paluszków światło dzienne ujrzały kolejne, malowane diabły. Chociaż są to próby przedstawienia tego samego szatan- ojciec grzechu to jednak za każdym razem ukazywany jest on zupełnie inaczej. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta, to ludzka wyobraźnia odpowiedzialna jest za kreację tej postaci, bo przecież nikt nie widział jej naprawdę. Stąd takie rozbieżności: raz diabeł to potężny, umięśniony mężczyzna innym razem niewielki goblinek z brzydkim grymasem twarzy, raz przyprawia mu się rogi innym razem skrzydła. Każdy z artystów tworzy go we własny sposób. Nie ma jednego, stałego schematu przedstawiania diabła, są elementy, czy atrybuty, które kojarzą nam się z diabelskim obliczem, ale tak naprawdę wygląd szatana zmienia się w zależności od autora, od jego wizji, pragnień i upodobań
Zamykam album nie obejrzawszy go do końca, a przez głowę przelatuje mi myśli: Gdzie tak naprawdę „narodził się” szatan? Kto stworzył go jako pierwszy?

Diabeł to inaczej mówiąc bies, czart, duch nieczysty, kusiciel, piekielnik, zły szatan.
Łacińskie „diablos” oznacza tego, który staje w poprzek, w potocznym języku to: kłamca, wróg lub fałszywy oskarżyciel. Z hebrajskiego szatan znaczy nie przyjaciel. Według Biblii to głównie przeciwnik Chrystusa, zbuntowany anioł strącony przez Boga w otchłań. To tu diabeł pojawia się po raz pierwszy. Ciekawe, że dopiero w średniowieczu wąż- kusiciel, za sprawą, którego Adama i Ewę wypędzono z raju, uznany zostaje za uosobienie szatana. W Księdze Rodzaju pojawia się wzmianka o buncie aniołów i tam szatan utożsamiany jest z ich przywódca Lucyferem. W księdze Hioba Diabeł zawierając swoisty układ z Bogiem kusi zarówno Stwórcę jak i samego Hioba. W Nowym Testamencie wyraźnie przedstawia się go jako nosiciela zła. Średniowieczny filozof Tomasz z Akwinu uważał, iż demony maja dwie siedziby, jedna w piekle, gdzie torturują potępionych, druga zaś w przestrzeni powietrza- tu nakłaniają ludzi do grzechu.

Kim więc jest szatan? To hetman ciemności, który „cukruje” dobra doczesne w sonetach Szarzyńskiego. To buntownik, który pojawia się w „Raju utraconym” J. Miliona. To wróg dobra, nosiciel złudnych, ale nęcących wartości np. w Nieboskiej Komedii. To Antychryst, poprawiacz Boga w powieściach Dostojewskiego, postać groteskowa w Pani Twardowskiej. Dla Z. Freuda diabeł to nic innego jak personifikacja stłumionego popędu życia. U Kopalińskiego czytamy, że „Płodny i twórczy niepokój, jaki wznosi [diabeł] nie daje ludzkości pogrążyć się we śnie złudnego optymizmu”- jest, więc niezbędną częścią świata. W „Faustcie” Goethego diabeł Mefistofeles to pełnego sarkazmu i drwiny, intelektualista, demon dobrze widziany w niebie, z którym Bóg chętnie rozmawia, a nawet zawiera z nim pewnego rodzaju układ, gdyż jest on niezbędny w organizacji świata. Dla Mirce Eliade rumuńskiego religioznawcy i pisarza to duch, który, zatrzymuje tok życia, utrudnia tok rzeczy „ojciec wszelkich przeszkód”. To on chce by Faust się zatrzymał, zastanowił i rzekł: „Chwilo trwaj jesteś taka piękna”. Gdy to zrobi straci dusze.

Szatan przez wieki uznawany był za tego, który kusi człowieka, czyni zło i jest ojcem grzeszników. I choć w większości szatan to zło wcielone, makabryczny demon, nakłaniający do złego, to jednak znajdujemy w literaturze również zupełnie inne oblicze diabła. W „Fauście” diabeł Mefistofeles przeciwstawia się tokowi życia wszelkimi dostępnymi sobie środkami, on stymuluje życie, walczy z dobrem, ale ostatecznie czyni dobro: „Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro.” Te same słowa, kilkadziesiąt lat później stają się mottem powieści Bułchakowa „Mistrz i Małgorzata”, a tym samym definiują pojawiającego się w tym dziele, diabła- Wolanda. Obraz tego szatana bardzo różnił się od poprzednich koncepcji.

Pierwotny tytuł powieści Bułchakowa, pierwotna jego wersja to „ Konsultant z kopytem” tym konsultantem jest postać Wolanda, mistrza czarnej magii, niezwykłego iluzjonisty, księcia ciemności, który pojawia się w parku z cudzoziemskim paszportem profesora historyka i przedstawia się jako konsultant od czarnej magii.

Woland nie wygląda jak „typowy” diabeł, na pewno nie taj jak zwykliśmy sobie go wyobrażać, ani nie tak jak go się najczęściej widzi w sztuce, czy opisuje w literaturze. Daleko mu do dziwacznej poczwary, obrzydliwego potwora, nie ma nawet rogów tak popularnych wśród diabłów. Dla Michała Aleksandrowicza Berlioza i Iwana Nikołajewicza to po prostu, wysoki brunet, dobrze ubrany czterdziestoletni cudzoziemiec. Intrygować mogą jedynie jego platynowo złote zęby, lub oczy, z których prawe jest czarne a „lewe nie wiedząc, czemu zielone”. Woland jest inteligentny, władczy, dumny, pewny siebie, patrzy na ludzi z wyższością i pogardą Już w pierwszej scenie jawi nam się jako myśliciel filozof, który rozmawiał nie tylko z Kantem, ale również z Mateuszem Lewita zmuszając go do refleksji, „[…] na co by się zdało twoje dobro gdyby nie istniało zło i jakby wyglądała ziemia gdyby z niej znikły cienie?”

Szatan przybywa do Moskwy by urządzić coroczny bal, ale sam w tej sprawie rozmawia tylko z Lichodiejewem resztę załatwia za niego jego świta, wypełniając jego polecenia ( czasami świta działa nadprogramowo np. podpalając Dom Grodiejewa, o co Woland nie mam pretensji, ale wyraża niezadowolenie, że w tym czasie kot szabrował na zapleczu restauracji i ukradł łososia)

Diabeł utożsamiany ze złymi wobec człowieka zamiarami staje się bardziej ludzki niż sam człowiek, próbuje wraz ze swoją świtą zakłócić istniejący porządek totalitarny, odsłania jego absurdy, wyśmiewa szyderczo moskiewską rzeczywistości. Szatan i jego podwładni działają, więc w imieniu dobra. Nie zapominajmy o tym, że to właśnie Wolant pomaga Małgorzacie odnaleźć Mistrza nie oczekując w zamian zaprzedania duszy. Wręcz przeciwnie nagradza Małgorzatę po odegraniu roli królowej balu. Czy można, więc powiedzieć, że diabeł ma tylko złe oblicze? Czy Bułchakow nie pokazuje jednak, że Woland- siła nieczysta może czynić też dobro? Czy nie jest to ciekawa kreacja diabła, a przy tym tak różna od pozostałych?
Woland nie pojawia się w Moskwie sam, lecz z interesująca świtą. Ta przedziwna kompania wprowadza do powieści przede wszystkim elementy komizmu. Najciekawszy jest chyba czarny kocur – Behemot. Wszędzie, gdzie się pojawia, budzi sensację. Wygląd ma intrygujący: olbrzymi jak wieprz, czarny jak sadza i do tego zawadiackie wąsy kawalerzysty. Gdy tramwajem zamierza przejechać parę przystanków, sam płaci za bilet, co wprawia ludzi w osłupienie. Kiedy zaś mistrz Woland przychodzi z wizytą do Stiopy, dyrektora teatru Varits, kot rozwalony na kanapie trzyma w jednej łapie kieliszek wódki, a w drugiej widelec z nadzianym nań marynowanym grzybem.

Kocur, który zachowuje się jak człowiek, choć zadziwia mieszkańców Moskwy, jest jednak postacią dobrze znaną w tradycji ludowej. W legendach pojawiał się jako towarzysz diabła lub jego wcielenie. Z różnych bajecznych opowieści znamy go również, obok sowy, jako towarzysza czarownic usadowionego na ich ramieniu.

Drugi członek czartowskiej świty przyjmuje różne imiona: raz jest Korowiowem, raz Fagotem. Wykonuje on przeróżne zadania swego wysłannika-szefa. Korowiow to facet, jak określa narrator, który miał wąsiki niczym kurze piórka, maleńkie ironiczne i na wpół pijane oczka oraz charakterystyczne kraciaste spodnie, spod których wyglądały brudne skarpetki. Od czasu do czasu wciskał sobie na nos całkiem zbędne mu binokle, w których jedno szkło było pęknięte, drugiego zaś nie było wcale. Reprezentuje on typ sprytnego żartownisia, staje się ironicznym komentatorem zdarzeń.

Asasello to kolejny kompan szatana tym razem to płomiennie rudy „osobnik” o nie dużej posturze, ale za to z szerokimi barami. W jednym oku ma bielmo zaś w ustach szpecący go kieł. Odziany jest w wykrochmaloną koszulę, pasiasty garnitur, na głowie melonik, na nogach lakierki, a do tego wszystkiego jaskrawy krawat -słowem „elegancik”.

Na koniec Hela piękna kobieta, wyuzdana czarownica o judaszowym kolorze włosów, która bez trudu rozpoznajemy w twórczości Michała Gogola.
Świta Wolanda zachowuje się tak, jak na diabelską świtę przystało. Umie tracić i zyskiwać cielesność. Pojawiają się nagle: spadają z sufitu, schodzą z tafli lustra, swobodnie przemieszczają się w czasie i przestrzeni. Staja się prowokatorami licznych afer (spalenie domu literatów- Massolitu, zdemolowanie sklepu dla uprzywilejowanych). Używają diabelskich przedmiotów i preparatów ( krem, który umożliwił Małgorzacie stanie się niewidzialną). Nagminnie posługują się magią: powodują tajemnicze zniknięcie dyrektora teatru Varits i przeniesienie go na Jałtę, a następnie fałszują umowę o wystawienie spektaklu. Widowisko to zresztą całe przesycone jest czarną magią: oderwanie głowy Bengalskiemu, wyczarowanie garderoby dla dam siedzących na widowni, czy też deszczu banknotów spadających z sufitu. Za ich sprawą ludzie znikają nie tylko z życia, ale także z dokumentów ( wymazanie Mistrza z listy chorych szpitala psychiatrycznego) .

Jednak diabły tak naprawdę nie tworzą zła one je odsłaniają, pokazują mechanizmy rządzące Moskwą: sposoby działania kierownictwa, administracji teatru Varits, administratorów domów mieszkalnych ich nieuczciwość, łapówkarstwo. Pojawiają się wszędzie tam gdzie przekroczone zostały określone normy moralne. Wyjaskrawiają, to, co istnieje. Odsłaniając nienormalność, nie normalna zwyczajność. Nie kuszą ludzi, którzy są niewinni, nie sprowadzają ich na drogę zła, namawiają do złego tylko niedobrych np. Kodrodiow daje łapówkę administratorowi mieszkania Berlioza by potem donieść na niego do milicji. Chce popsuć do reszty to, co nadpsute. Zło staje się narzędziem dobra i sprawiedliwości, wykonuje wyroki na czyniących zło. W ten sposób traci swój tradycyjny sens, staje się odmiana dobra.

Członkowie świty przed przybyciem do Moskwy przybrali postacie obce swym prawdziwym istotą, wracając do swego wymiaru istnienia wracają do swoich osobowości. I oto Korowiow, Fagot samozwany, tłumacz tajemniczego konsultanta przemienia się w lekko fioletowego rycerza o mrocznej twarzy, na której nigdy nie zagościł uśmiech- jak tłumaczy Woland zażartował kiedyś niefortunnie i dlatego przyszło mu żartować więcej i dłużej niż przypuszczał. Bechemot, który zabawiał księcia ciemności będąc kotem teraz objawił się jako szczuplutki chłopiec, demon – paź, najwspanialszy błazen, jakiego znał świat. Potem Asesello „przybrał swą prawdziwą postać demona bezwodnej pustyni, demona mordercy” i „ Woland wreszcie leciał także w swej prawdziwej postaci”, ale nie jest ona dokładnie opisana. Świta razem z mistrzem opuszcza ziemię, rzuca się w zapadlisko, znika.

Bułchakowe diabły tak naprawdę znikają tylko z Moskwy, w pamięci czytelnika pozostają na zawsze, bo jak tu nie pamiętać szatana, którego tak jak nas, ludzi, bolą kolana?

--
Komentarz od autora
Hmmm jezeli chodzi o ta prace to niestety nie moge powiedziec ze jest calkowicie moja. motyw diabla jest dosc popularny wiec tu polaczylam sprawnie kilka fragmetow ktore znalazlam na necie (choc te czesto przepisane byly z cogita) sa to jednak tylko te czesci pracy dotyczace ksiazki mistrz i malgorzata (przyznaje sie bez bicia nie czytalam). czasem tez parafrazowałam zywcem tekst Bułhakowa. wszystkie opisy obrazow i ekstra fragmety ktore pozwolily mi sprytnie wymigac sie od pisania o wolandzie sa calkowicie moje. praca oceniona byla pozytywnie nawet bardzo ale jak to sie mowi o gustach sie nie dyskutoje.

Dodaj swoją odpowiedź