Myślę, że rozważania o szczęściu należy rozpocząć od jego zdefiniowania. Wielu ludzi utożsamia szczęście z pomyślnością, radością czy bogactwem. Takie podejście nie jest prawidłowe. Nie można również nazywać szczęściem zdrowia, zadowolenia z dobrej pracy czy posiadania pieniędzy. Nic z tego nie jest szczęściem, może się jedynie do niego przyczyniać. Wszystkie te zjawiska: zadowolenie z pracy, dobre zdrowie, spokojne sumienie, pomyślność itp. jako całość można nazwać szczęściem. Jest to więc zadowolenie z całego życia, warunkowane jednym: trwałością. Bo przecież nie możemy nazwać szczęściem tego, co trwa tylko chwilę. Gdyby tak było, każdy człowiek na ziemi byłby szczęśliwy - każdy przecież był kiedyś choć przez chwilę zadowolony. Jednak tak nie jest, o czym pisał już Arystoteles: "jedna jaskółka nie stanowi o wiośnie, ani jeden dzień czy krótki okres czasu nie dają człowiekowi zadowolenia ani szczęścia". Idąc za Arystotelesem i moimi wcześniejszymi wnioskami, możemy stwierdzić, że szczęście to trwałe i pełne zadowolenie z całokształtu życia. Trzy podkreślone aspekty zostały wyróżnione już przez Kanta, dla którego szczęściem było zadowolenie każdej ludzkiej skłonności ze względu na zakres, trwanie oraz intensywność. Szczęście oznacza więc zadowolenie z całości życia. Czy łatwo to wymaganie spełnić? Nie wydaje mi się. Możemy jednak, ciesząc się z małych rzeczy, swoje zadowolenie przenosić na całokształt życia. To tak, jakby umieścić pewien aspekt życia w centrum ludzkiej świadomości. Radość, która z niego płynie, rozszerza się na całe ludzkie życie. Miłość czy powodzenie, które dają ludziom chwilowe zadowolenie, pozwalają człowiekowi cieszyć się życiem. Żaden z ludzi nie jest przecież zadowolony we wszystkich aspektach swojego życia, zawsze czegoś mu brakuje. Nie jest to zjawisko złe - aby docenić to, co mamy, musi nam wcześniej tego brakować. Na przykład: aby docenić jedzenie, musimy być kiedyś głodni. Niektórych braków możemy jednak nie zauważać, ponieważ nie doskwierają nam bardzo. W takim przypadku jesteśmy w stanie osiągnąć zadowolenie z całości życia, a co za tym idzie - szczęście. Drugim aspektem jest trwałość zadowolenia. Nikt przecież nie cieszy się nieustannie, radość nie może trwać wiecznie. A zwłaszcza radość z życia - czy jakiś człowiek zastanawia się przez cały czas, czy jego życie jest szczęśliwe, czy jest radosny? Nikt nie myśli o życiu bez przerwy, bo takie myśli są bardzo ogólne i nie towarzyszą nam na co dzień. Są jednak ludzie, którzy swoje życie oceniają stale pozytywnie, ilekroć o nim pomyślą. Na pytanie: "Czy jesteś zadowolony ze swego życia?" odpowiadają: tak. Są więc oni trwale zadowoleni z życia, a więc można ich nazwać szczęśliwymi. Przecież człowiek szczęśliwy nie musi sobie bez przerwy powtarzać: jestem szczęśliwy, zadowolony z życia. Nie trzeba o tym myśleć, by stało się faktem. Co się dzieje, kiedy nie myśli się o swoim szczęściu? Czy człowiek przestaje wówczas być szczęśliwy? Absolutnie nie! Warto jednak pamiętać, że przyjemność nie może trwać wiecznie, bo wówczas obojętnieje, a nawet przeradza się w przykrość, nudząc i męcząc. By odczuwać przyjemność, trzeba od czasu do czasu jej zaprzestać - tylko wtedy się nią nie zmęczymy. Warto również mieć jakieś pragnienia "w zapasie", bo przecież rację miał Baltazar Gracian, mówiąc: "Trzeba mieć zawsze coś do pragnienia, by być nieszczęśliwym w swym szcęściu
Myślę, że rozważania o szczęściu należy rozpocząć od jego zdefiniowania. Wielu ludzi utożsamia szczęście z pomyślnością, radością czy bogactwem. Takie podejście nie jest prawidłowe. Nie można również nazywać szczęściem zdrowia, zadowolenia z dobrej pracy czy posiadania pieniędzy. Nic z tego nie jest szczęściem, może się jedynie do niego przyczyniać. Wszystkie te zjawiska: zadowolenie z pracy, dobre zdrowie, spokojne sumienie, pomyślność itp. jako całość można nazwać szczęściem. Jest to więc zadowolenie z całego życia, warunkowane jednym: trwałością. Bo przecież nie możemy nazwać szczęściem tego, co trwa tylko chwilę. Gdyby tak było, każdy człowiek na ziemi byłby szczęśliwy - każdy przecież był kiedyś choć przez chwilę zadowolony. Jednak tak nie jest, o czym pisał już Arystoteles: "jedna jaskółka nie stanowi o wiośnie, ani jeden dzień czy krótki okres czasu nie dają człowiekowi zadowolenia ani szczęścia". Idąc za Arystotelesem i moimi wcześniejszymi wnioskami, możemy stwierdzić, że szczęście to trwałe i pełne zadowolenie z całokształtu życia. Trzy podkreślone aspekty zostały wyróżnione już przez Kanta, dla którego szczęściem było zadowolenie każdej ludzkiej skłonności ze względu na zakres, trwanie oraz intensywność. Szczęście oznacza więc zadowolenie z całości życia. Czy łatwo to wymaganie spełnić? Nie wydaje mi się. Możemy jednak, ciesząc się z małych rzeczy, swoje zadowolenie przenosić na całokształt życia. To tak, jakby umieścić pewien aspekt życia w centrum ludzkiej świadomości. Radość, która z niego płynie, rozszerza się na całe ludzkie życie. Miłość czy powodzenie, które dają ludziom chwilowe zadowolenie, pozwalają człowiekowi cieszyć się życiem. Żaden z ludzi nie jest przecież zadowolony we wszystkich aspektach swojego życia, zawsze czegoś mu brakuje. Nie jest to zjawisko złe - aby docenić to, co mamy, musi nam wcześniej tego brakować. Na przykład: aby docenić jedzenie, musimy być kiedyś głodni. Niektórych braków możemy jednak nie zauważać, ponieważ nie doskwierają nam bardzo. W takim przypadku jesteśmy w stanie osiągnąć zadowolenie z całości życia, a co za tym idzie - szczęście. Drugim aspektem jest trwałość zadowolenia. Nikt przecież nie cieszy się nieustannie, radość nie może trwać wiecznie. A zwłaszcza radość z życia - czy jakiś człowiek zastanawia się przez cały czas, czy jego życie jest szczęśliwe, czy jest radosny? Nikt nie myśli o życiu bez przerwy, bo takie myśli są bardzo ogólne i nie towarzyszą nam na co dzień. Są jednak ludzie, którzy swoje życie oceniają stale pozytywnie, ilekroć o nim pomyślą. Na pytanie: "Czy jesteś zadowolony ze swego życia?" odpowiadają: tak. Są więc oni trwale zadowoleni z życia, a więc można ich nazwać szczęśliwymi. Przecież człowiek szczęśliwy nie musi sobie bez przerwy powtarzać: jestem szczęśliwy, zadowolony z życia. Nie trzeba o tym myśleć, by stało się faktem. Co się dzieje, kiedy nie myśli się o swoim szczęściu? Czy człowiek przestaje wówczas być szczęśliwy? Absolutnie nie! Warto jednak pamiętać, że przyjemność nie może trwać wiecznie, bo wówczas obojętnieje, a nawet przeradza się w przykrość, nudząc i męcząc. By odczuwać przyjemność, trzeba od czasu do czasu jej zaprzestać - tylko wtedy się nią nie zmęczymy. Warto również mieć jakieś pragnienia "w zapasie", bo przecież rację miał Baltazar Gracian, mówiąc: "Trzeba mieć zawsze coś do pragnienia, by być nieszczęśliwym w swym szcęściu