Idea wybraństwa narodowego w czasach Mickiewicza i dziś.
Mesjanizm to termin wywodzący się z tradycji judaistycznej. Był on związany z oczekiwaniem na przyjście Mesjasza, który zbawi Izrael i przywróci mu wolność. Chrześcijanie uznali za odkupiciela Chrystusa. W późniejszym okresie narodziła się historiozoficzna koncepcja mesjanizmu, przypisująca niektórym jednostkom lub zbiorowościom misję duchowego odrodzenia ludzkości na drodze ofiary i cierpienia.
Mesjanizm polski to specyficzna postać idei mesjanizmu, wyznaczająca narodowi polskiemu misję zbawienia ludzkości i funkcję duchowego przywódcy – Mesjasza innych narodów. Wizja wybraństwa narodowego Polski kształtowała się w latach 40-tych XIX wieku i była ona odpowiedzią na klęskę powstania listopadowego, próbą objaśnienia metafizycznego sensu tej porażki i jej miejsca w optymistycznej wersji historii. Idea ta miała przeciwdziałać upokorzeniu, nieść pocieszenie, ratować przed zwątpieniem i pesymizmem. Wspólną cechą romantycznej historiozofii polskiej po roku 1831 stało się więc przeświadczenie o szczególnej, przypieczętowanej ofiarą powstania, roli naszego narodu w dziejach Europy. Przeświadczenie to uzyskało postać czystego mesjanizmu przede wszystkim w twórczości Adama Mickiewicza. Ponoć mawiał on: „Kto mówi w interesach jednego tylko narodu, jest nieprzyjacielem wolności”.
W III części „Dziadów” Polska zostaje przedstawiona jako „Chrystus narodów”. Mickiewicz podkreśla szczególną rolę ofiary walczącego pokolenia – bohaterska śmierć ma odkupić Polskę i wszystkie narody. Powtórzenie losów Chrystusa ma doprowadzić do upadku tyranii i zapanowania powszechnej wolności. Pisząc „Dziady”, Mickiewicz nie mógł mieć konkretnego planu dalszego działania po upadku powstania listopadowego. Na to było za wcześnie. Mógł dać rodakom tylko ogólnikową pociechę, natchnąć wiarą w przyszłość. Dlatego wprowadził do utworu wątek mesjanistyczny. Był to sposób na usensowienie tragicznych losów Polaków walczących za wolność ojczyzny. Wątek ten sugerował, że przegrana to nie zmarnowany wysiłek, lecz moment przybliżający wyzwolenie.
Dlaczego właśnie nam, Polakom, Mickiewicz przypisuje tę nadzwyczajną misję? Poeta wyraża to jasno w „Księgach narodu i pielgrzymstwa polskiego”: Polacy zawsze służyli ideałom wiary i wolności, inne narody zaś ciężko grzeszyły, dopuszczając, by przez rozbiory „umęczono naród polski, i złożono w grobie”.
Jednak wywyższanie narodu polskiego budzi spore wątpliwości. Przekonywanie ludzi, że należą do narodu wybranego, doskonalszego niż inne, może się wydawać niebezpieczne. Mesjanizm może być również postrzegany przez niektórych jako zachęta do biernego poddania się losowi, cierpienia w milczeniu i pokorze. Czy zatem idea narodowego wybraństwa była potrzebna w czasach Mickiewicza? Odpowiedź brzmi: tak. Odpierając powyższe zarzuty, należy zaznaczyć, że realnym celem takiego przedstawienia narodu polskiego przez wieszcza nie było jego wywyższanie, lecz dowartościowanie i spojenie społeczności polskich emigrantów, zagubionej wśród obcych. Mesjanizm był próbą pociechy i ratunku przed zwątpieniem i pesymizmem. Wyobraźmy sobie nastroje panujące wśród ludzi, których państwo znikło z mapy Europy; są oni wciąż uciskani przez zaborców, a próba buntu, jaką było powstanie listopadowe, została krwawo stłumiona. Sądzę, że takie położenie może doprowadzić raczej do załamania niż do poczucia wyższości nad innymi narodami.
Nie pozostaję jednak bezkrytyczna w stosunku do idei mesjanizmu, która pojawiała się przecież w różnych okresach historii naszego kraju. Słuszność poczucia wybraństwa narodowego zależy od aktualnej sytuacji, w jakiej znajduje się rzekomo wybrany naród. Przekonywanie ludzi o nadzwyczajnej misji, która została powierzona ich narodowi, może czasami pomóc w dźwignięciu się z klęski i podniesieniu morale w społeczeństwie. Jednak w większości przypadków skłaniam się ku tezie głoszącej niszczący wpływ mesjanizmu na poczucie wartości obywatelskiej.
Sięgnijmy zatem do najprostszego przykładu, jakim jest kultura sarmacka, a raczej jej upadek. Korzenie idei polskiego mesjanizmu sięgają właśnie XV wieku. Początkowo sarmatyzm utożsamiano z pozytywnymi cechami szlacheckimi, takimi jak męstwo czy dzielność. Z czasem nastąpił rozwój zakresu znaczeniowego o kult złotej wolności i wybraństwo narodowe. Szlachta uważała, że Polska stanowi tarczę Europy, a jej południowe i wschodnie granice to mur nie do przebicia, oraz że jako najdalej wysunięte na wschód państwo chrześcijańskie musi walczyć przeciwko poganom, ponadto jest przedmurzem tejże wiary. Dopiero w późniejszym okresie sarmatyzm zaczął się kojarzyć z negatywnymi cechami szlachty, między innymi ksenofobią i nacjonalizmem, które to cechy moim zdaniem rozwinęły się z poczucia wybraństwa narodowego, a co za tym idzie, wyższością nad innymi państwami. Sarmatyzm powstał w XV wieku jako zespół godnych każdego człowieka cech. Sarmaci mieli być obrońcami ojczyzny, religii chrześcijańskiej i dobrych obyczajów, stali się zaś z czasem ich niszczycielami. Dziś zmutowany obraz polskiego sarmatyzmu nieco przeraża i jednocześnie śmieszy.
Przenieśmy się do czasów znacznie nam bliższych, mianowicie obecnych. W dzisiejszym świecie widać wyraźnie, do jakich tragedii może prowadzić przekonanie, że w imię wyższej racji lub dobra własnej zbiorowości ma się moralne prawo wywyższania ponad innych. Przerażające okrucieństwem wybuchy rasizmu oraz wojny religijne i narodowe w wielu miejscach świata pokazują, do czego wiedzie wiara w misję własnej zbiorowości i nienawiść wyrastająca z pogardy. Wielkim problemem w dzisiejszych czasach stał się nacjonalizm (tak jak w czasach sarmackich), nie wspominając już o jego skrajnej formie – ksenofobii. Odważę się stwierdzić, że zarodki tej ideologii tkwiły między innymi we wszystkich mesjanizmach (także w Mickiewiczowskim).
Bardzo ciekawe spojrzenie na neo-mesjanizm w dzisiejszych czasach przedstawił ks. Józef Tischner w pełnym ironii artykule pt. „Europa i kościół”. Autor sugeruje, że w dzisiejszej świadomości narodowej jedna z tendencji wiąże polskość z niewinnie cierpiącym Chrystusem. „Z pomieszania wiary i mitologii romantycznej rysuje się perspektywa neo-mesjanimu. Naród cierpi. Cierpi niewinnie. Cierpi przede wszystkim przez potwarców, którymi są najczęściej rodzime mniejszości narodowe lub przedstawiciele obcych ideologii: liberalizmu, komunizmu, laicyzmu. W cierpieniu tym naród jest podobny do Chrystusa. Tak więc, kto bije w naród, bije w Chrystusa”. Autor pisze dalej, że taki obraz narodu prowadzi do szczególnego fundamentalizmu religijnego, oraz że fundamentalizm ten nie polega na tym, że broni się fundamentów wiary, lecz na tym, że fundamentem czyni się coś, co fundamentem nie jest. „Neo-mesjanizm dokonuje przewrotu w porządku prawd wiary. Fundamentem nie jest już dogmat, że Chrystus umarł za wszystkich, lecz to, że krytyka narodu jest krytyką Chrystusa”. Bez wahania przyznaję rację Tischnerowi w krytyce tego sposobu patrzenia na Polskę. Dziś idea mesjanizmu wydaje się po prostu nie mieć już słusznego zastosowania.
Zanim wyciągniemy ostateczne wnioski, należałoby jeszcze poruszyć problem poczucia dumy narodowej i świadomości obywatelskiej Polaków. Z jednej strony nie możemy zaprzeczyć istnieniu problemu nacjonalizmu, z drugiej jednak naród polski pełen jest kompleksów. Przejawia się to przede wszystkim w zdumiewającym poczuciu niedowartościowania Polaków w stosunku do krajów zachodnioeuropejskich. Zwłaszcza teraz, tuż przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej, marzymy o polepszeniu naszego wizerunku na arenie międzynarodowej. Dowodem na to jest huczne celebrowanie nawet nieznacznego sukcesu, który zdarzając się od czasu do czasu choć trochę pozwala nam się wybić ponad inne narody. To dążenie do wyjątkowości doskonale uwidacznia się na przykład w ciągłym, usilnym biciu kolejnych rekordów przez Polaków w coraz to bardziej niedorzecznych dziedzinach (uszycie największych spodni na świecie czy ugotowanie największego gara bigosu). Z tego samego powodu wielkim bohaterem narodowym stał się w ostatnich czasach Adam Małysz, a dyscyplina, którą uprawia – sportem narodowym. Jeden bohaterski czyn podnosi dumę narodową Polaków na tyle, by czerpać z niego jeszcze przez długi czas i za pomocą mediów podtrzymywać propagandę sukcesu. Parodia romantycznego wiersza Rajnolda Suchodolskiego ostrzega Polaków przed życiem na koszt heroicznego mitu:
Patrz, Kościuszko, na nas z nieba,
Raz Polak skandował.
I popatrzył nań Kościuszko
I się zwymiotował.
Kusząca byłaby zatem hipoteza, jakoby ponowne upowszechnienie mesjanizmu narodu polskiego mogłoby być sposobem na uleczenie kompleksów narodowych, co do których istnienia nie mam wątpliwości.
Podsumowując, staję w zdecydowanej opozycji do idei wybraństwa narodowego w dzisiejszych czasach. Takie przedstawienie Polski w dobie walki o równouprawnienie państw przystępujących do Unii Europejskiej wydaje mi się wyjątkowo nierozważne. Mesjanizm w XXI wieku uważam za bardzo szkodliwy. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że w pewnych okolicznościach idea wybraństwa narodowego może być budująca, propagowana jednak z umiarem. Dlatego stwierdzam bez wahania, że w czasach Mickiewicza (jakże różnych od dzisiejszych) idea ta miała pozytywny wpływ, co więcej, była potrzebna do utrzymania polskości pod zaborami. Uszlachetniła ona cierpienie pokoleń walczących o wolność narodu polskiego i dała nadzieję emigrantom.