"Potop" jako powieść napisana „ku pokrzepieniu serc”.
Wydanie „Trylogii” Henryka Sienkiewicza wywołało wielkie emocje czytelników i krytyki, spory wokół tych książek nie ustawały przez długie lata. Jedni widzieli w nich wyżyny narodowego piśmiennictwa, inni – szkodliwą, niemożliwą do zaakceptowania wizję historii. Zarazem to właśnie obraz przeszłości, w połączeniu z niezwykłym talentem narracyjnym Sienkiewicza, zadecydował o ogromnej popularności poszczególnych tomów „Trylogii”.
Po „Trylogię”, w tym i „Potop”, sięgały kolejne pokolenia w okresach szczególnie trudnych, przełomowych dla narodu i kraju. Odwoływano się do niej w 1905 roku, egzemplarze dzieł Sienkiewicza przechodziły z rąk do rąk w okopach strzelców Piłsudskiego, przypominano tę książkę podczas radzieckiej agresji w 1920 roku. Ślady recepcji „Trylogii” odnajdziemy w setkach pseudonimów żołnierzy Polski podziemnej z okresu II wojny. Te książki ukształtowały wzorce patriotyzmu całych generacji, dały sugestywne przykłady bohaterstwa, ofiarności, przekreślenia prywatnego szczęścia w imię obowiązku wobec ojczyzny. To są fakty – otwartym natomiast pozostaje pytanie: dobrze to czy źle, że właśnie taka literatura odcisnęła się równie mocno na zbiorowej świadomości?
Henryk Sienkiewicz bez wątpienia niemal perfekcyjnie zrealizował zamierzony cel. Krzepieniu serc, rozbudzaniu nadziei podporządkował w „Potopie” praktycznie wszystko: od języka, kompozycji po generalne przesłanie ideowe, filozofię dziejów. Często wykorzystywał przy tym stare, wielokrotnie sprawdzone w literaturze rozwiązania.
Przynajmniej kilka schematów fabularnych z „Potopu” przypomina wyraźnie utwory Homera. Nie brak w powieściach również Homerowskich bohaterów, postaci podobnie ukształtowanych, poddanych idealizacji i – a może przede wszystkim – heroizacji. Przypomnijmy tylko hetmana Czarnieckiego, wodza i człowieka bez skazy, Kmicica i Wołodyjowskiego, rycerzy nie mających sobie równych na polu bitwy, wreszcie Oleńkę, która może być (naturalnie w ramach całościowej wizji świata z „Trylogii”) wzorem kobiety doskonałej. Tworząc takie postacie Sienkiewicz umiał ustrzec się przed papierowością, mimowolną groteskowością powołanych do życia bohaterów. Najlepszym przykładem jest Kmicic, złożone dzieje tego rycerza, jego wewnętrzne przeobrażenia i droga do miana „Hektora częstochowskiego”.
Sienkiewiczowski świat to kraina bardzo wyrazistego rozgraniczenia dobra i zła, ostrych granic między nimi. Bohaterowie pozytywni zostali nazwani wprost, bezpośrednio wskazani, każdy czyn poddano wartościowaniu, ocenie. Równocześnie to, co dobre w „Potopie” z reguły łączy się z tradycją, przywiązaniem do przeszłości, ma charakter zdecydowanie zachowawczy. Bohaterowie pozytywni są głęboko religijni, wyrastają bezpośrednio z sarmackiej kultury, są zarazem bardzo „polscy” w sensie „swojskości”. Zło przychodzi natomiast z zewnątrz: z obcą kulturą, wzorcami zachowań (nawet ubioru), protestantyzmem – niesie je na przykład książę Janusz Radziwiłł. Oczywiście, jest to bardzo rażące uproszczenie.
W „Trylogii” czytelnicy odnajdują wszystko, co sprawia, że kolejne tomy czyta się z zapartym tchem, często nawet bez refleksji nad podawanymi treściami. Są tu i wspomniane nośne schematy fabularne, wątki z romansów rycerskich, odwołania do ludowych baśni, wreszcie stale przeplatają się obrazy historyczne ze scenami romansowymi.
Polacy z reguły zostali ukazani jako naród szlachetny oraz dzielny, patriotyczny i przywiązany do barwnej tradycji, lepszy od innych nacji. Trudno zatem, by po lekturze powieści Sienkiewicza uznali się za winnych rozpadu państwa, utraty niepodległości. Nie mogą też utracić wiary w przyszłość. Henryk Sienkiewicz jednoznacznie sugerował, że bieg wydarzeń historycznych mogą odmienić działania wybitnych jednostek, nawet bohaterskich rycerzy, żołnierzy. Akcentował rolę w dziejach dążeń, nastrojów narodu, a raczej jego części o największym znaczeniu. Wreszcie po stronie Polaków zawsze stał Bóg, czuwała nad krajem Boska Opatrzność. Wobec czego taki naród nie mógł przegrać, kwestią czasu było odzyskanie niepodległości. Nie należy żyć w poczuciu winy, mamy rozliczne powody do narodowej dumy – takie przesłanie autora „Trylogii” musiało podobać się wielu Polakom, nie tylko współczesnym Sienkiewiczowi. Musiało krzepić serca, w jakimś sensie zagrzewać do walki. Ale też oddalać od trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość, historię, doświadczenia, narodowe przywary. Te książki nie „rozrywały rany polskie, żeby się nie zabliźniły błoną podłości”, nie taki był cel ich napisania.
Pisarstwo historyczne Sienkiewicza wywoływało szereg sporów i kontrowersji. „Ogniem i mieczem” zdecydowanie źle przyjął Bolesław Prus, krytykując odstępstwa od prawdy historycznej i ignorowanie społecznego podłoża niepokojów na Ukrainie. Jeszcze surowszym krytykiem utworów historycznych autora „Potopu” był Stanisław Brzozowski. Zadał on między innymi, istotne pytanie: „Dodała ona otuchy, była pokrzepieniem, lecz komu?” I dziś warto zastanowić się nad odpowiedzią na tę kwestię.