Człowiek na dnie piekieł. Przedstaw zmagania człowieka ze złem na przykładzie dzieł wybranych epok - praca maturalna

Piekło jest miejscem, do którego żaden z nas (ludzi) nie chce trafić. Piekło to wieczne potępienie – kara za grzeszne życie. Bezpośrednim powodem trafiania dusz ludzkich do piekła jest czynione za życia zło. Czym więc jest zło? Zło, jest wszystkim co przynosi nieszczęście, jest przeciwieństwem dobra, czyli ideału moralnego. Niestety jesteśmy skazani na ciągłą walkę ze złem.

Początki zmagań człowieka ze złem znajdujemy w biblijnej Księdze Rodzaju. Kiedy Bóg stworzył Adama i Ewę (pierwszych na świecie ludzi) pozwolił im zamieszkać w raju i czerpać z niego wszelkie korzyści. Zabronił tylko jednego… Mianowicie nie wolno im było spożywać owoców z drzewa poznania dobra i zła, gdyż mogło skończyć się to dla nich śmiercią. Adam i Ewa prowadzili beztroskie życie w raju. Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło. Ewa, nie przeczuwając niebezpieczeństwa, wdała się w rozmowę z najbardziej przebiegłym ze zwierząt – wężem. Był on wrogiem Boga, uosobieniem zła. Zwierzę namówiło Ewę do skosztowania zabronionego owocu i tym samym do złamania zakazu stwórcy. Obiecał jej również zrównanie z Bogiem poprzez poznanie dobra i zła. I w ten sposób Ewa, skuszona przez węża, zjadła niedozwolony owoc. Poczęstowała nim też Adama.
Oboje w ten sposób sprzeciwili się zakazowi Boga i przegrali walkę ze złem. Zostali za to ukarani wygnaniem z Raju, zesłaniem na ich życie bólu i cierpienia, utratą nieśmiertelności, a dzieci rodziły się naznaczone grzechem pierworodnym.

Zło może wynikać z samego człowieka, może też wpływać na niego z zewnątrz, jak to było w przypadku Ewy i węża i jak to się działo z głównym bohaterem „Makbeta” Williama Szekspira.
Na początku Makbet jawił się jako świetnie wyszkolony odważny wódz szkocki. Jego męstwo, wielokrotnie podkreślane i sławione, zdobyło mu powszechne uznanie i szacunek. Szlachetny, dzielny wódz był osobą o nieposzlakowanej opinii i cieszył się życzliwością innych panów szkockich oraz samego króla – Duncana. Makbet zachowywał się wobec władcy i ojczyzny jak przystało na prawego rycerza. Taki stan rzeczy utrzymywał się do momentu spotkania Makbeta z wiedźmami. Odegrały one w życiu rolę biblijnego węża, który popycha do złego. Czarownice były jakby uosobieniem szatańskich mocy, które próbowały zapanować nad Makbetem i w jakiś sposób zdeterminować jego poczynania. Choć nie zmusiły bohatera do popełnienia zbrodni, bo pozostawiły mu wolną wolę i możliwość wyboru, to jednak nakreśliły drogę zła. Wydaje się, że Makbet nie miał żadnych predyspozycji do czynów zbrodniczych. Był człowiekiem opanowanym, spokojnym. Początkowo wzdragał się na myśl o zbrodni, bowiem była ona dla niego czymś zupełnie abstrakcyjnym i niemożliwym do popełnienia. Wiedział, iż jest ona sprzeczna z kodeksem rycerskim, który był dla niego zbiorem najwyższych zasad moralnych, którymi powinien się kierować w swoim życiu. Jednak prócz czarownic niemałą rolę w przemianie szlachetnego rycerza w mordercę odegrała jego żona – ambitna i bezwzględna Lady Makbet. Pod wpływem jej wymówek, że jest człowiekiem słabym psychicznie i tchórzliwym, Makbet zabił Duncana, któremu tak wiele zawdzięczał. Zabił tym samym swojego ukochanego władcę nie z samej chęci posiadania tronu i przejęcia władzy. Zrobił to bardziej ze strachu przed Lady Makbet, której chciał dowieść, iż jest prawdziwym mężczyzną: bezwzględnym, mocnym oraz rządnym władzy, która w jego mniemaniu przecież mu się należy. Po zabiciu Duncana i jego sług, Makbeta dręczyły ogromne wyrzuty sumienia. Ta pierwsza popełniona zbrodnia zepchnęła tego, kiedyś przecież wzorowego rycerza, na drogę zła, które rodzi zło, czyniąc go mordercą żądnym krwi i tyranem zaślepionym władzą. Zdobytą koronę musiał bowiem okupić łańcuchem kolejnych zbrodni, które popełnaił z obawy, iż zbrodnia królobójstwa zostanie ujawniona. Druga przepowiednia Czarownic zagłuszyła w tyranie wszelkie wątpliwości. Wyzuty z ludzkich uczuć i sumienia skazał na śmierć Banka, Makdufa i syna Banka, a gdy tym ostatnim udało się ujść z życiem, zabił żonę Makdufa, stając się tym samym krwiożerczą bestią, tyranem znienawidzonym przez lud, który nazwał go "psem z piekła" i "podłym zbójem".
Stał się tym samym uosobieniem zła. Koszmary, halucynacje, zjawy i przywidzenia będą mu towarzyszyć już do samego końca.

Zło może również wynika z chęci czynienia dobra. Potwierdzeniem tego może być legenda o Robin Hoodzie. Na podobnej zasadzie działał także Rodion Romanowicz Raskolnikow ze „Zbrodni i kary” Dostojewskiego. Znalazł się on w wyjątkowo trudnej sytuacji materialnej: nie było go stać na kontynuowanie nauki, opłacanie skromnego lichego pokoiku, a nawet na codzienne regularne posiłki. Pomocą finansową służyła mu matka, która przeżywała podobne kłopoty. Z tego powodu siostra Dunia zamierzała poślubić odpychającego starego kawalera – liczyła bowiem na to, że pomoże on Rodinowi ukończyć studia. Raskolnikow na każdym kroku zauważał nierówność społeczną i wielkie obszary nędzy. Miał on poczucie odpowiedzialności za ten stan rzeczy, poszukiwał sposobów pokonania zła rozplenionego w społeczeństwie, czuł się jednostką powołaną do tego, by zaradzić problemom innych. Rodion czuł się zdolny do zapewnienia innym szczęścia środkami powszechnie uznawanymi za niemoralne. Nie były one także akceptowane przez prawo. Chodziło o zabójstwo człowieka w imię zapewnienia godnego bytu wielu ludziom. Społeczna „wesz”, lichwiarka Alona pasożytująca na biednych, była osobą, która – jak się wydaje – korzystnie będzie „usunąć”. Raskolnikow nie zamierzał jednak zagarnąć dla siebie zgromadzonych u niej kosztowności (byłoby to morderstwo dla rabunku), chciał je przeznaczyć dla innych ludzi – wtedy zbrodnia mogła być usprawiedliwiona. Chciał niejako zostać szlachetnym rozbójnikiem pokroju Janosika czy Robin Hooda. Jednak zło wzięło nad nim górę – z premedytacją zabił starą lichwiarkę (tylko zabójstwo Lizawiety jest dziełem przypadku). Przez cały czas widać jednak nieprzystosowanie psychiki Rodiona do podobnych zadań. Zło, którego dokonał było silniejsze od niego, czego dowodem są jego chorobliwe sny, gorączki czy też częsta utrata świadomości. Rodion szybko stał się ofiarą własnej zbrodni. Gardził swoja osobą. Przechodził swoistą wewnętrzna metamorfozę. Postanowił odkupić swoje grzechy i zadośćuczynić Panu Bogu. Pomogła mu w tym Sonia. Razem z nią czytał Pismo Święte. Dzięki jej życzliwości i uczuciu wyzbył się swoich teorii. Chciał jak najszybciej skończyć karę na Syberii i zacząć nowe życie.
Raskolnikow starał się pomóc ludzkości, lecz jego sposób zawiódł, gdyż od początku był błędny. Ostatecznie jednak Rodion wygrał walkę ze złem, dzięki przemianie duchowej, która pozwoliła mu wstąpić na nową ścieżkę życia.

Ze złem zmaga się człowiek przede wszystkim wtedy, gdy ziemia zamienia się w piekło. A takim piekłem są niewątpliwie czasy wojny, ponieważ jest ona największym zagrożeniem dla świata i całej cywilizacji. Mówiące o wojnie opowiadania Borowskiego ukazują nam, jak w sytuacji zagrożenia prawo moralności zamienia się w prawo dżungli: silniejszy wygrywa, słaby musi ulec. Nikt tu nie wierzy w moralność, bowiem w rzeczywistości ona nie istnieje - zbyt szybko można ją zatracić. Ludzie żyjący w obozie byli przecież zwykłymi, uczciwymi, przestrzegającymi zasad religii i moralności obywatelami. Co się więc z nimi stało? Dlaczego zatracili swoje człowieczeństwo? Czy uważają się za ludzi niemoralnych? Nie! Moralność i bohaterstwo są kwestią odniesienia. Czy może więc istnieć pojęcie dobra? Dla człowieka traktowanego jak zwierzę, dobro i zło stają się pojęciami względnymi, zależnymi od sytuacji, w jakiej się znajdują. Opowiadania obozowe Tadeusza Borowskiego ukazują człowieka zlagrowanego - więźnia przystosowanego do życia w warunkach obozowych. Tadek jest nieczuły na śmierć swoich współwięźniów, jego jedynym celem było przetrwanie. Drogą do niego mogło być uprzywilejowane stanowisko w obozie lub znajomości - przywileje nierzadko zdobywane kosztem życia innych. Tadek i inni więźniowie potrafili grać w piłkę, gdy obok tysiące Żydów szły do komory gazowej. Chęć przeżycia powoduje, że matka wyrzeka się własnego dziecka - ucieka przed nim, bo kobiety z małymi dziećmi trafiały od razu do gazu. Żyd Becker potrafił natomiast zabić swojego syna, który ukradł jedzenie, bo tak nakazywała nowa obozowa moralność. Charakterystyczne jest to, że u starych więźniów nowy transport nie wywoływał litości ani współczucia, ale gniew i nienawiść. Żyd Abramek, pracujący w Sonderkommando opowiadał jak wyprawił do gazu własnego ojca, mówiąc mu, że idzie do kąpieli. Pobyt w obozie powodował u niektórych kompletne załamanie. Zabijał wolę życia i walki. Takich ludzi nazwał Borowski "muzułmanami". Ich życie sprowadzało się do oczekiwania na śmierć.
W świecie lagrów zanikły wszelkie wartości, panuje kryzys człowieczeństwa. Codziennie w okrutny sposób morduje się lub zamęcza ludzi nadludzką pracą. Czyż to nie piekło?

Temat wojennego piekła porusza także Tadeusz Różewicz w wierszu „Ocalony”. Podmiot liryczny przedstawiając się, powiedział: „Mam dwadzieścia cztery lata ocalałem”. Taka jest jego tożsamość, będąca jednocześnie tożsamością zbiorową całego pokolenia. Należał on do pokolenia ludzi, którzy nie doświadczając życia pod zaborami, urodzili się w niepodległej Polsce. Całe swoje młodzieńcze życie przeżyli w pokoju i stabilizacji. Ludzi, których pierwszym doświadczeniem dorosłego życia była nie miłość, lecz wojna (największe zło jakie może spotkać człowieka). Pokolenia pozbawionego części młodości, rzuconego od razu w dorosłość. Cechą wyróżniającą podmiot liryczny z jego pokolenia jest to, że ocalał, zachował swoje życie. Wbrew pozorom to istotny fakt, gdyż tylu innych zginęło. Podmiot liryczny zauważył, że owo ocalenie nie jest jego zasługą, wynika ono tylko z tego, że skończyła się zawierucha wojenna. Przez użycie słowa rzeź sprowadził on własne życie do roli bydła prowadzonego na rzeź, które tylko dzięki przypadkowi zostało ocalone przed śmiercią. Człowiek nie miał żadnego wpływu na swój los, musiał mu się podporządkować, by zostać ocalony. Dalsze wersy wiersza wskazują jednak, że od doświadczeń wojny nikt nie jest „ocalony”. Oprócz ciała dotyka ona bowiem także, a może przede wszystkim, umysłu i duszy. Wojna ujawniła bezmiar zła tkwiącego w świecie. Doświadczając jej, podmiot liryczny zagubił wartości, którymi uprzednio się kierował, stąd prośba o nowe Genesis, o nowe stworzenie świata – niech oddzieli światło od ciemności – to bezapelacyjnie prośba do Boga o wskazanie drogi życia. Dla podmiotu lirycznego życie nie ma sensu, to tylko wegetacja. Cierpi, zamiast cieszyć się z ocalenia.
Może lepiej by było, gdyby zginął na wojnie i nie musiał pamiętać tych wszystkich strasznych rzeczy, których doświadczył? Może lepiej by było, gdyby po prostu nie poznał tego piekła?

W mojej pracy zaprezentowałem różne postaci, które zmagały się ze złem. Życie wszystkich opisanych przeze mnie bohaterów przepełnione było cierpieniem, które powoli zmieniało ich byt w piekło Część z nich pokonała zło, część zaś, nie podołała wyzwaniu. Jak powiedział niegdyś Mahatma Gandhi: "Zło i dobro muszą obok siebie istnieć, lecz ludzką rzeczą jest wybierać". Wybór należy do nas, więc nie pozwólmy, by zło wzięło nad nami górę. Nie dopuśćmy do tego, by nasze życie przypominało los Makbeta.

Dodaj swoją odpowiedź