I zaczynam się zastanawiać nad tytułem wiersza,który piszę,a potem nad jego treścią . Zaczynam pisać i to chyba wszystko.
Siadam w fotelu i zapalam lampkę. Biorę kartkę i długopis. Napadają mnie różne pomysły na wiersz, jeden zabawny, o takim moim śmiesznym koledze. Drugi zaś poważny, smutny, o śmierci, bólu i cierpieniu. Trzeci natomias o miłości, która z czasem zamiera, a w końcu kona z wycięczenia. Następny pomysł na wiersz i tak dziesiątki, setki, tysiące, ale który mam wybrać? Naszło mnie na pisanie, więc zacznę, zobaczę co z tego wyjdzie. Poskładam wszystko w całość, jak się to mówi "Raz kozie śmierć". Tak sobie siedzę i piszę, składam z literek słowa, ze słów zdania, a ze zdań tych układam wiersz. Mój pomysł nie poszedł na marne, z jednej strony zabawny, wesoły wiersz, a z drugiej strony, smutny, dramatyczny i poważny. Odkładam długopis. W dłoni dalej trzymam pomiętą kartkę, na której widzę "moje hieroglify". Próbuję się doczytać i zrozumieć sens tego tekstu, wczuwam się w rolę czytającego. Poprawiam błędy i wkońcu się doczekałam/doczekałem. Skończyłem/skończyłam pisać pierwszy wiersz.Teraz tylko muszę go przepisać tak by inni mogli się doczytać i mogę się chwalić moim sukcesem. Myślę, że pomogłam ;)