21 marca! Któż nie kocha tej daty. Postanowiłam wyjść na spacer. Słońce świeciło mocno, a wszędzie widać było pierwsze oznaki wiosny. Szłam długą parkową alejką. Było dość wcześnie i w parku nie było nikogo. Tylko drzewa dotrzymywały mi towarzystwa i pierwsze motylki, które właśnie tak jak ja cieszyły się wiosną. Nagle usłyszałam ciche miauczenie. Wydawało mi się to niemożliwe. Czyżbym miała jakieś zwidy? W każdym razie postanowiłam to sprawdzić. Nasłuchiwałam coraz dokładniej. Wydawało mi się, że dźwięki dochodzą spod krzewu różanego. Jedynego w naszym parku. Nie pomyliłam się. Wśród gałęzi siedział mały, biały kotek. Z raną na łapce, i powbijanymi kolcami róży. Ogromnie żal zrobiło mi się tego zwierzaka. Podeszłam powoli i delikatnie wzięłam go na ręce. Powyjmowałam raniące go kolce. Poszłam z nim do domu. Na szczęście tata był w domu. Na szczęście, bowiem mój tata jest weterynarzem. Opatrzył mu łapkę. W czasie tego zabiegu ja naszykowałam mu posłanie w koszyczku, który niegdyś należał do mojego psa. Spencer jednak wyrósł z niego i zakwaterował się w budzie, stojącej w ogrodzie. Tata przyniósł kotka i ulokował go w koszyku. Obok położyliśmy miskę z mlekiem. - Szczęściarz- mruknęłam pod nosem. - To dobry pomysł na imię - rzucił tata, zabierając się do pracy. Tak też biały kociak został ochrzczony Szczęściarzem. A teraz każde popołudnie spędza w koszyku Spencera i jest równie kochanym zwierzakiem jak Spencer.
napisz opowiadanie o nadejściu wiosny
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź