"Człowiek nie jest stworzony do klęski..." na przykładzie kard. Stefana Wyszyńskiego.
„Człowiek nie jest stworzony do klęski. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”. Te słowa Hemingway’a pochodzące z utworu „Stary człowiek i morze ” oznaczają, że żadna siła nie jest w stanie pokonać człowieka, że ludzie, gdy tego chcą, zawsze – prędzej czy później zwyciężą. Idea wielu osób odniosła sukces, mimo że jej twórcy byli gnębieni przez innych. Jedną z takich osób był kardynał Stefan Wyszyński. Wybrałem tę postać, ponieważ uważałem, że jest on osobą ciekawą. Tym bardziej, że niedawno przyjęto uchwałę o uczczeniu w szczególny sposób pamięci Prymasa Tysiąclecia, a obchody rocznicowe skłaniają do refleksji nad jego osobą.
Niejednokrotnie nawet nie przypuszczamy, w jak trudnych warunkach społeczno-gospodarczych, a zwłaszcza politycznych żyli nasi rodzice i dziadkowie. Niewielu młodych ludzi uświadamia sobie, jak wiele trzeba było wytrwałości i rozwagi, aby godnie przetrwać lata ucisku komunistycznego, częstych prześladowań, a nawet długoletniego więzienia. W latach 1950 – 1980 prześladowanie Kościoła i niszczenie jego wewnętrznych struktur było rzeczą normalną. Dzisiejsze społeczeństwo nie może uwierzyć, że lekcje religii w tamtych czasach kierownictwo szkoły ocaniało negatywnie.
Stefan Wyszyński był kardynałem, prymasem Polski, etykiem, popularyzatorem teologii, publicystą i redaktorem. W tej trudnej epoce za tymi pojęciami kryje się długie, 80- letnie, gorliwe życie kapłana. Pozwoliło przetrwać lata prześladowań i prób zniszczenia Kościoła, osobistych upokorzeń i zniewag, a nawet cierpień fizycznych, których doznał w więzieniu. Od niego wywodzi się gorliwa służba Kościołowi, jak i obrona godności człowieka, jego nienaruszalnych praw w życiu osobistym, rodzinnym, społecznym i narodowym.
Był człowiekiem nieugiętej woli, bezwzględnym, jeśli chodzi o sprawy Kościoła. Nigdy nie zabiegał o własne korzyści. Wreszcie poprzez więzienie i męczeństwo chciał ratować przed zniszczeniem Kościół w Polsce.
Był świadom politycznego położenia kraju. Sprawując najwyższą godność kościelną, brał na siebie odpowiedzialność za losy Kościoła w naszym państwie. Mimo wielu przeciwności, dążył do unormowania stosunków z komunistycznym rządem. Władze rozpoczęły kampanię prasową przeciwko prymasowi. Starano się go ośmieszać, a nawet wmawiać polskiemu społeczeństwu, że jest on uwikłany w rzekome powiązania z agentami obcego wywiadu. Posunięto się nawet do zarzutu zdrady własnego narodu i państwa. Jednak kardynał Stefan Wyszyński oświadczył, że nawet za cenę męczeństwa i utraty życia będzie bronił Kościoła.
Zmieniał cztery razy miejsce uwięzienia. W klasztorach panował chłód, wilgoć. Miejsc odosobnień nie ogrzewano. Prymas był schorowanym człowiekiem, więc pisał liczne protesty do rządu, ale partia komunistyczna nie zgodziła się ani na uwolnienie, ani na złagodzenie warunków więziennych. Kościół w Polsce po aresztowaniu swego przywódcy był przygotowany na męczeństwo. Prymas stał się niepodważalnym i niekwestionowanym autorytetem moralnym, który łagodził ostre konflikty społeczne podczas strajków, nie dopuszczając do rozlewu krwi. Miarą jego wartości i autorytetu było zaufanie, jakim się cieszył w polskim społeczeństwie.
Na przykładzie Prymasa Tysiąclecia możemy spostrzec, że człowiek może być gnębiony, więziony i upokarzany przez drugiego człowieka, ale nie musi ponieść klęski.
W chwilach słabości nie stracił nadziei, że uda mu się godnie przetrwać w kraju. Walczył o to, w co wierzył i ostatecznie odniósł zwycięstwo.
Dostałem za to 6 w III klasie gimnazjum. Ponadto praca została zamieszczona w czasopiśmie "Benedictum". Nie pamiętam dobrze, ale w pracy MOŻE być błąd stylistyczny!