Polacy wobec demokracji
Demokracja [gr. demokratia, od demos = lud + kratos = władza],w znaczeniu ogólnym – władza ludu, ludowładztwo; w znaczeniu politycznym – ustrój przeciwstawiany jednowładztwu. Za kolebkę demokracji uważana jest Grecja. NAjważniejszym organem rządzaćym było Zgromadzenie Ludowe, na forum którego każdy obywatel mógł wypowiedzieć się osobiście. Zarządzaniem państem zajmowała się Rada licząca 500 członków wybieranych droga losowania. Większośc urzędów obsadzano w wyniku wyborów. Monteskiusz dokonał także wiekopomnego trójpodziału władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, który stał się podstawą przyszłych demokracji.W Europie i obu Amerykach w koncu 19 wieku powstały formy demokracji burzuazyjnej, porednije, w której obywateli mieli swój udział w podejmowaniu decyzji politycznych poprzez wybór ciałą ustawodawczego i bezposredniej, w ktorej podstawowe prawa i obowiazki rozstrzygało powszechne referendum ogółu uprawnionych do głosowania. Współczesna demokracja jest czymś w rodzaju świeckiej religii. Ma swoje dogmaty ("standardy demokratyczne"), swój kler ("autorytety moralne"), swoje obrządki ("wybory, referenda"), swoją moralność ("relatywizm"), swój dekalog ("prawa człowieka”).
Grupa ludzi, która z własnej woli rezygnuje z wpływu na życie publiczne, jest ogromna. To nie są wyłącznie ludzie szeroko rozumianego marginesu. Są wśród nich również tacy, którzy do życia publicznego zrazili się ostatnio. Aferami i nieudolnością kolejnych rządów, kłamstwem i krętactwem polityków, korupcją i kapitalizmem politycznym, upadkiem wszelkich norm moralnych, brakiem poczucia sprawiedliwości i przyzwoitości. Jednak po Rywinie Polska już nie będ i mediów, jaką dostało społeczeństwo w trakcie obrad komisji śledczej, jest nie do przecenienia. Jest ona na pewno przerażająca i może okazać zie taka sama. Skrywana i broniona wiedza o państwie, jego instytucjach, ludziach je reprezentujących, funkcjonowaniu gospodarki się destrukcyjna. Ale fakt, że kawałek po kawałku udaje się ją wyrywać z rąk dzisiejszych elit, daje nadzieje.
Jednym ze standardów współczesnej demokracji są pięcioprzymiotnikowe wybory do parlamentu, który ustanawia prawa. Dogmat demokratyczny głosi, że dobra władza może być wybrana tylko poprzez pięcioprzymiotnikowe wybory do parlamentu. Innym jeszcze standardem współczesnej demokracji jest jej totalizm. Chodzi o to, że wszystkie nawet najdrobniejsze problemy ludzi muszą być rozwiązywane demokratycznie i rozwiązanie musi być zastosowane do wszystkich. Musimy rozstrzygać w powszechnym, demokratycznym głosowaniu czego uczą nauczyciele, gdzie się ubezpieczyć, jak mają wyglądać miasta, ile ma wynosić emerytura, jakie mają być stopnie na świadectwach itp...
W dzisiejszej Polsce brakuje uczciwości i rzetelności we wszystkich dziedzinach. W polityce, w gospodarce, w życiu codziennym. Jeżeli założymy, że demokracja to kultura polityczna, rządy prawa, wolności obywatelskie, kontrola nad politykami, udział obywateli w życiu społecznym, to czy mozna z czystym sumieniem powiedzieć, że któryś z tych punktów jest dzisiaj w pełni realizowany? Demokrację w Polsce należy mierzyć porównując ją z krajami Zachodu, nie z komunistyczną przeszłością czy innymi krajami postkomunistycznymi. Dlaczego dziś boimy się o piećdziesięcioprocentową frekwencje w głosowaniu dotyczącym tak fundamentalnej sprawy jak wejście do Unii Europejskiej?
Wraz ze zmianą systemu nastąpił okres transformacji zarówno w życiu politycznym, społecznym jak i gospodarczym. Nastąpiło przejście z gospodarki państwowej (nakazowo rozdzielczej) do rynkowej, której glównym mechanizmem jest min. ekonomiczne prawo popytu i podaży. Wiązało się to z zmianami wprowadzonymi w tzw. „planie Balcerowicza”, który przewidywał restrukturyzacje i prywatyzacje przedsiębiorstw (przed 1989r. stanowiły one ok.95% ogółu przedsiębiorstw). Sama prywatyzacja byla pojeciem kontrowersyjnym gdyż łączyła się nieuchronnie z masowymi zwolnieniami pracowników lub kojarzyła się (co jest wg. mnie w pełni uzasadnione) z wyprzedaża majątku narodowego. Warto tutaj przypomnieć ostatnią kontrowersyjną oferte prywatyzacji związano ze sprzedażą STOEN-u w ręce kapitału niemieckiego i reperkusje tego wydarzenia w parlamencie RP. Jak wiemy ówczesny minister skarbu zapewniał nas o pełnej legalności transakcji i spodziewanych zyskach z tej inwestycji, co moim zdaniem było odległe od rzeczywistości. Ta jak i wiele innych przekształceń prywatyzacyjnych były przeprowadzone niewłaściwie z naruszeniem przepisów prawa. Wszelkie większe inwestycje związane ze sprzedażą przedsiebiorstw w ramach tzw. prywatyzacji powinny być poprzedzone narodową, rzetelną debatą o ich skutkach dla państwa i jego obywateli. Niestety praktyka pokazuje, że wciąż przeprowadzane są „tajemnicze” transakcje, o których społeczeństwo wie niewiele, a główne media zazwyczaj milczą. Skutki takiej „prywatyzacji” widzimy dzisiaj - na naszych polskich ulicach odbywają się marsze zdesperowanych bezrobotnych w poszukiwaniu „pracy i chleba”. Rozumiem, że wiele firm musi być sprywatyzowanych, żeby np. utrzymać się na rynku, albo uzupełnić braki w finansach państwa, ale to nie znaczy, że trzeba sprzedać wszystko, za nieodpowiednią cenę, bez liczenia się ze skutkami społecznymi takich transakcji.
Demokracja to wolny rynek idei, ale nie ma to wiele wspólnego z wolnym rynkiem w znaczeniu ekonomicznym. Różnica miedzy wolnym rynkiem idei a towarów jest taka, że towary są obojętne moralnie i można nimi handlować. Idee mogą być dobre lub złe (moralnie) i nie da się nimi handlować. O ile każdy towar jest akceptowalny moralnie, to nie każda idea jest do zaakceptowania i swobodny wybór idei nie jest wolnością ale zniewoleniem. Idee musimy weryfikować pod względem moralnym, towarów nie. Wolny rynek towarów to wytwór naturalny, a wolny rynek idei (czyli demokracja to tez idea i to wytworzona sztucznie przez człowieka (w przeciwieństwie do np monarchii, która jest naturalna
Przeciwnicy demokracji uważają często, że najgorszą spośród jej wad jest powolność i brak skuteczności. Podział władz i skomplikowane wieloetapowe procedury sprawiają, że od zgłoszenia jakiegokolwiek pomysłu do jego realizacji mija bardzo wiele czasu. A często dzieje się jeszcze gorzej: do realizacji nigdy nie dochodzi, bo dajmy na to sprawa utknęła w którejś z niezliczonych parlamentarnych komisji albo w szufladach jakiegoś ministerialnego biurka..
Fakt przystąpienia Polski do Sojuszu Pólnocnoatlantyckiego, przeszedł do historii gdyż nasze demokratyczne państwo (po latach sowietyzacji i rządów komunistów) mogło samo wybrać przynależność do struktur wojskowych. Właściwie nie sprzeciwiam się przystąpieniu Polski do NATO, ale jednak mam kilka zastrzeżeń w tej sprawie. Sama struktura tego paktu nie jest, moim zdaniem taka, jaka powinna być. NATO jest zbyt podzielone wewnętrznie i niespójne politycznie, czego przykładem jest stosunek członków Sojuszu do kwestii irackiej. W tak potężnej organizacji wojskowej nie powinno być ostrych podziałów i różnic zdań. Moim zdaniem NATO nie przyczyni się do utrzymania pokoju na świecie, a przynajmniej nie w takim stopniu jak mogłoby to uczynić.
Omawiając naszą demokracje należy poruszyć sprawy związane z polską integracją z Unią Europejską. Kiedy rozpoczynaliśmy naszą drogę do członkostwa w UE w kwietniu 1994r. nikt się zapewne nie spodziewał, że droga do zjednoczenia Europy będzie tak długa i kręta. Przez okres kolejnych rządów w Polsce nasi negocjatorzy pertraktowali warunki przystąpienia do Wspólnoty Europejskiej, a polskie media próbowały prezentować na bieżąco wyniki tych negocjacji. Media publiczne realizując politykę rządów RP opowiedziały się za integracją z Unią Europejską, ignorując wszelką krytykę tego procesu. Czy tak powinna wyglądać prezentacja informacji dla Polaków w demokratycznym państwie? Z integracją Polski z UE związane są przecież nie tylko same pozytywy! Media państwowe wydają się tego nie dostrzegać i są pod przemożnym wpływem lobbingu sił pro unijnych. Uważam, że w negocjacjach Polski z UE nie zadbano należycie o polski interes narodowy - nie wykorzystano wielu koniunkturalnych szans. Po szczycie w Kopenhadze telewizja i prasa ogłosiły zwycięstwo Polaków i spełnienie naszych postulatów. Teraz wiemy, że nie ma to pokrycia w rzeczywistości, gdyż uzyskane warunki wcale nie były takie dobre, a nasze negocjacje i stosunki z UE mało przypominają zasady partnerstwa i wzajemnego poszanowania dwóch stron.
Polska demokracja przeżywa obecnie poważny kryzys. Coraz to nowe afery są ujawniane. Znana nam dobrze jest tzw. afera Rywina, która ukazuje smutną prawdę o tym, że w Polsce dzieje się źle. Być może Polska rządzi tylko małą grupką ludzi elit politycznych i nie jest to wcale kraj demokratyczny. W państwach w pełni demokratycznych osoby mające jakikolwiek związek z taką sprawą byłyby odsunięte od władzy, jak widać polska demokracja musi do tego jeszcze dojrzeć - o ile jest to rzeczywiście demokracja! Czyżby polska demokracja była tylko fasadą dla rządów oligarchii politycznej, która przejęła władze nad państwem po 1989r.? A może jest jeszcze inne wytłumaczenie postępującej patologizacji życia publicznego? Nie wiem, ale umiem dostrzec, iż ludzie są zmęczeni tą sytuacją i obojetnieją na wszystko.
W Polsce często mamy do czynienia z jakimiś strajkami, manifestacjami, czy innymi niepokojami społecznymi. Jest to normalne zjawisko wystepujace prawie w każdym kraju demokratycznym. W Polsce jest jednak tak, że ludzie „wychodzą na ulice”, bo nie mają pieniędzy na podstawowe artykuły konsumpcyjne, a na Zachodzie społeczeństwie chodzi raczej o poprawę warunków pracy itp. sprawy. Dziwi mnie to, gdyż ludzie, którzy manifestują sprzeciw sami są sobie winni. To oni przecież wybrali taki, a nie inny układ rządzący. Czyż nie jest to pułapka demokracji? Wybór rządzących, którzy się nie sprawdzają w tej roli jest przecież wynikiem całego (lub części) społeczeństwa danego kraju. Co jest przyczyną takiej sytuacji? Na pewno wpływ mediów, które sugerują nam pewne wzorce i ukierunkowują nasze myślenie. Czyż zatem jest tak, że władze ma ten kto posiada media? Nie bez kozery mówi się iż media są czwartą władzą w demokracji. Znana wszystkim afera Rywina wydaje się to udowadniać, gdyż chodzi w niej min. o koncentracje mediów tak, aby kierowało nimi wąskie grono osób. To już nie jest demokracja, gdyż ta zakłada pluralizm nie tylko w polityce, ale i w mediach.
Moim zdaniem Polska nie dojrzała jeszcze do demokracji, w naszym kraju wciąż jest dużo rzeczy podobnych do tych sprzed roku 1989. Skutkiem tego demokracja staje sie zagrożeniem dla Polski i jej mieszkańców. Jeśli Polska rządzi pewien zamknięty układ polityczny (poszerzany czasem o nowe siły polityczne) to nasz kraj jest przykładem rządów oligarchii, a nie demokracji. Taki ustrój nie sprawdza się w Polsce, widać to na przykładzie afer korupcyjnych, nieudolnej prywatyzacji, strajków, a nawet zmian zachodzących w służbach specjalnych- reformowanych przez kolejne ekipy rządzące. Przecież w każdym cywilizowanym kraju, służby specjalne, wywiad i kontrwywiad powinni być propaństwowe, a nie jak w Polsce propartyjne. Pamietamy przecież zmiany wprowadzone przez rzad polegajace na likwidacji UOP-u i powołaniu ABW i usunięciu prawie wszystkich pracowników poprzez zastępowanie ich ludźmi z klucza partyjnego SLD. Przede wszystkim powinno się nieco zmodyfikować konstytucje RP. Sądze, iż należy zmienić strukturę senatu. Według mnie powinien reprezentować on interesy społeczności lokalnych. W skład senatu wchodziliby wówczas deputowani z sejmików wojewódzkich (np. po trzech z każdego sejmiku). Należy również ukierunkować program edukacji w szkole na kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego - kreowanie jednostek świadomych swych obowiązków wobec państwa, o wyrobionej kulturze politycznej. Rozszerzyłabym zasięg demokracji bezpośredniej tak, aby naród miał większą możliwość wyrażania swojej opinii (referendum) jak ma to miejsce np. w Szwajcarii. Powołałabym komisje, która sprawdzałaby wypełnianie obietnic wyborczych przez kandydatów do władzy i karałaby „oszustów” wyborczych. Czas antenowy powinien być przydzielony wszystkim grupom politycznym w Polsce, przestrzeganie tego kontrolowałaby również specjalna komisja. Państwo powinno przedstawić publicznie plany i rezultaty wszystkich większych inwestycji i innych przedsięwzięć gospodarczych o dużej randze społecznej. Poza tym wszyscy politycy i inni ludzie podejrzani o udział w jakiejś aferze gospodarczej lub politycznej powinni podawać się do dymisji, aż do czasu wyjaśnienia całej sprawy. Ponadto wszyscy ludzie, którzy zajmowali kierownicze stanowiska w czasach PRL- u powinni bezwzględnie opuścić scenę polityczną.
Myśle, że wprowadzenie powyższych zasad pomogłoby Polsce wejść na droge tej prawdziwej demokracji, jednakże potrzeba na to czasu - może dziesięciu, czterdziestu, a może i wiecej lat. Zależy to od zmiany sposobu myślenia ludzi. Naród do pewnych zasad musi po prostu dojrzeję mentalnie, mieć świadomość decydowania osobiscie o swoim losie, nie ulegać demagogii polityków ani wpływom mediów sterowanych przez różnych nie zawsze przechylnych Polsce ludzi.
Zmiany muszą nadejść, nasz kraj przeszedł już wiele przemian politycznych, czas się przebudzić i zacząć decydować zgodnie z zasadą „nic o nas bez nas”!