Wstałam rano. Nie mogłam znaleźć mojej ulubionej bluzki, pomyślałam "ale tu stajnia Augiasza". Wyszłam z domu. Przechodząc obok kościoła zobaczyłam staruszkę. Nie jestem zbyt bogata, ale zawsze można dać przecież ten wdowi grosz. Wbiegłam do szkoły w ostatniej chwili. Na polskim dostałam jednykę za brak zadania, a ponad to pisaliśmy kartkówkę. Cóż za pech, puszka Pandory dosłownie. Jednak Anka z ławki obok uratowała mnie niczym nić Ariandy. Po polskim udałam że się źle czuje i poszłam do pielęgniarski. Koń trojański w porównaniu do tego to nic. Ta zwolniła mnie i poszłam do domu. Gdy opowiedziałam mamie o tym, stwierdziła, że wyykonuje syzyfową pracę , bo pózniej mogę nie mieć promocji do następnej klasy.
Był piękny czerwcowy poranek. Właśnie wybudziłem się w objęć morfeusza. Łagodne promienie słoneczne otaczały cały mój pokój, było wcześnie, ale słońce już w pełni wstało. Przeciągnąłem się kilka razy, parę przysiadów i zacząłem snuć śmiałe plany o moim dzisiejszym dniu, dopiero w chwilę później uświadomiłem sobie, że to ikarowe loty. Zupełnie zapomniałem bowiem, że mam pod egidą moją młodszą siostrę Natalię. Wszystkie plany natychmiast prysły, pomyślałem - no tak, kolejny nudny dzień. Opieka nad młodszą siostrą to moja pięta Achillesowa. Nadal zaspany jak po nitce do kłębka, poszedłem do kuchni by zrobić śniadanie. Po drodze, rzuciłem leniwe spojrzenie na Natalkę, która już rozbudzona, z olimpijskim spokojem i pieczątką z której ściekał atrament, pieczętowała wszystko co było wokół niej. Nie, to nie była tylko nocna zmora, to rzeczywistość... Poczułem paniczny strach, a ona była dumna jak narcyz, natychmiast się rozbudziłem. Pierwsza moja myśl to rozpaczliwe szukanie jakiegokolwiek rozwiązania salon to była istna stajnia Augiasza. Kolejna myśl - cytryna, przypomniałem sobie jak babcia opowiadała, że najlepszym sposobem na atrament jest cytryna. Natalię zamknąłem w pokoju, a sam złapałem owoc i zacząłem czyścic meble. Po chwili wyczerpującej pracy, spojrzałem na resztę pokoju i pomyślałem, że to syzyfowa praca. Oczywiście po chwili okazało się, że 2 cytryny to za mało. W tym momencie zacząłem odczuwać męki Tantala, wiedziałem, że sklep jest bardzo blisko, ale nie mogłem zostawić znów Natalki. Byłem Między Scyllą a Charybdą, ale w końcu po przeprowadzeniu Sądów Parysa oboje poszliśmy do sklepu, z młodszą siostrą było to jak wyprawa po złote runo, kupiłem 2 kg cytryn, tak na wszelki wypadek. Po powrocie do domu czekało nas oboje niemal 12 prac Heraklesa. Zaczęliśmy czyścić meble, ściany i dywan. Czułem, że dotknęła mnie ślepa sprawiedliwość, bo przecież,nie ja bawiłem się atramentem. Cały dzień minął na czyszczeniu tuszu, oboje mieliśmy ręce odbarwione od soku z cytryny, spojrzawszy na czysty salon poczułem nieodparty tryumf, puszka pandory została zamknięta. Cieszyłem się, że nie wpadłem w furię dzisiejszego ranka. Wieczorem przyjechali rodzice, ani słowa im nie powiedzieliśmy, to była taka nasza słodka tajemnica. Zrozumiałem wtedy, że życie to koło fortuny, raz jest lepiej, raz gorzej. Wyrażenia, których użyłam: objęć morfeusza ikarowe loty mam pod egidą pięta Achillesowa po nitce do kłębka olimpijskim spokojem nocna zmora paniczny strach dumna jak narcyz stajnia Augiasza syzyfowa praca męki Tantala Między Scyllą a Charybdą Sądów Parysa wyprawa po złote runo 12 prac Heraklesa ślepa sprawiedliwość puszka pandory wpadłem w furię koło fortuny