Pewnego słoneczne, lecz chłodnego dnia przechadzałam się samotnie po lesie. Co jakiś czas zmieniałam dróżki, kodując sobie to w głowie, by wrócić do domu. Jednak spacerowało mi się tak dobrze, że czasem po prostu zapomniałam uwzględnić w jaką dróżkę skręciłam. Nagle zorientowałam się, że nie znam tej części lasu. No tak, pomyliłam ścieżki. Postanowiłam zawrócić. Jednak po dwudziestu minutach, po których powinnam już wyjść z lasu, wciąż tkwiłam w nieznanym. Wystraszona przystanęłam i zaczęłam się rozglądać. - Dzień dobry! - usłyszałam czyiś męski głos za sobą. - Dz-dzień dobry. - odpowiedziałam. - Przestraszyłem panią? Przepraszam. - staruszek uśmiechnął się do mnie. Miał pokaźną łysinę na głowie i siwą bródkę. - Nie, nie... Nie szkodzi. Gdzie ja jestem? - Dziwne pytanie, proszę pani. - zaśmiał się - Jest pani w lesie! - Och... Tak, tak. Tylko... ja się zgubiłam. - przyznałam nieśmiale. - Ach tak! Trzebabyło tak od razu. Skąd pani przyszła? - Proszę nie mówić na mnie "pani". Mam dopiero 13 lat. - Więc jak mam się do Ciebie zwracać? - Magdalena. A pan kim jest? - Na imię mam Józef. I też proszę nie mówić na mnie "pan". - puścił mi oko. - Więc, skąd przyszłaś? - Przyszłam od zachodu, od małej wsi. - I rozumiem, że chcesz tam wrócić, tak? - Oczywiście. Czy mógłby mi pan pokazać drogę? - spytałam ucieszona, że może ten miły staruszek zdoła mi pomóc. - Z przyjemnością Cię tam odprowadzę, Magdaleno. Józef odprowadził mnie aż do końca lasu, skąd już znałam drogę do domu. W drodze opowiedział mi trochę o sobie; że mieszka sam we wsi kilka kilometrów dalej, że ma córkę o moim imieniu, tylko, rzecz jasna, wiele starszą, że uwielbia leśne spacery. Pokazał mi też dużo ciekawych rzeczy, które można zauważyć i znaleźć w lesie. Na koniec podziękowałam za wszystko, kazałam pozdrowić córkę i posyłając sobie ostatnie uśmiechy, odeszliśmy w swoje strony. Proszę, mam nadzieje że o to ci chodziło. :)
Napisz wymyśloną przygodę z dialogami. Z książki ,,Chłopcy z Placu Broni' NA JUTRO!
Z góry dzięki
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź