Ewangelia według św. Łukasza (15, 11-32). Ojciec miał dwóch synów. Młodszy poprosił ojca o przynależną mu część majątku i opuścił dom. Wszystko jednak roztrwonił, żyjąc rozrzutnie i zaczął cierpieć niedostatek. Co więcej, w krainie, w której przebywał, nastał głód. Zapragnął wówczas pożywić się czymkolwiek, choćby tym, czym żywiły się świnie, które podjął się pasać (a dla Żydów było to najbardziej hańbiące zajęcie, gdyż świnie uważali za nieczyste). Ale nawet tego nikt mu nie chciał dać. Wtedy pomyślał sobie: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę!. Postanowił wówczas wrócić do ojca, przyznać, że zgrzeszył przeciw niemu i Bogu i prosić, żeby uczynił go choćby jednym z najemników. Kiedy tylko ojciec ujrzał wracającego do domu syna, wzruszył się, rzucił mu się na szyję i ucałował. Syn przyznał się do winy, a ojciec kazał go przystroić i wyprawić ucztę, by wszyscy mogli radować się z powodu jego powrotu. Szczodrość ojca oburzyła starszego brata, który przez cały czas trwał przy ojcu. Ojciec pouczył starszego syna, by cieszył się z powodu brata, który był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się.
"Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią" (Mt 5, 7). Człowiek, jako stworzony na obraz i podobieństwo Boga, nosi w sobie niezatarty ślad Jego miłości. Jest on bowiem w rzeczywistości uczyniony na obraz i podobieństwo owej absolutnej wspólnoty miłości Ojca, Syna i Ducha Św., miłości, która niejako "wydarza" się w niepojętych głębinach samego Boga. W ten sposób miłość, która w Bogu jest sposobem Jego istnienia, stanowi również absolutny warunek wszelkiej ludzkiej egzystencji. Człowiek istnieje zatem jako powołany z miłości i do miłości i to właśnie miłość powinna stanowić zasadniczy rys jego życia. I właśnie owo "posiadanie siebie w dawaniu siebie", które jako miłość agape urzeczywistnia się poprzez "bezinteresowny dar z siebie" , sytuując się w całym bogatym kontekście życia, problemów i zmagań człowieka XXI wieku, powinno nosić w sobie czytelny rys miłosierdzia. "Miłosierni", o których mówi Jezus na górze błogosławieństw, to wszyscy ci, których miłość skierowana ku drugiemu człowiekowi koncentruje się przede wszystkim na afirmacji jego godności, aby przywrócić człowieka jemu samemu. W tym kontekście miłosierdzie nie polega wyłącznie na pełnieniu dzieł miłosierdzia jako swoistej posługi o charakterze charytatywnym (chociaż stanowi ona zasadniczy element "postawy" miłosierdzia). Miłosierdzie należy rozumieć szerzej, jako postawę afirmacji godności drugiego człowieka, specyficzną opcję na rzecz bliźniego. Tak rozumiana postawa miłosierdzia ujawnia się z całą mocą w trosce o przestrzeganie praw człowieka, w walce o prawo do życia dla dzieci nienarodzonych i osób terminalnie chorych, w podeszłym wieku itd. Jednym słowem, wszędzie tam, gdzie człowiek staje wobec profanacji jego godności, otwiera się szczególna przestrzeń dla postawy miłosierdzia. Owa postawa powinna ujawniać się na wszystkich poziomach życia społecznego, ekonomicznego, politycznego, religijnego, powinna stanowić zasadniczy rys tego, co Jan Paweł II wielokrotnie określał jako cywilizacja miłości. "Cywilizacja miłości we współczesnym tego słowa znaczeniu czerpie natchnienie ze słów soborowej konstytucji Gaudium et spes: Chrystus (...)objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i ukazuje mu najwyższe jego powołanie". W ten sposób chrześcijanie, żyjąc w społeczeństwie i aktywnie uczestnicząc w całym bogactwie treści, które niesie ono ze sobą, mogą skutecznie urzeczywistniać wezwanie, które Jezus kieruje do wszystkich ludzi wszystkich czasów: "Błogosławieni miłosierni".