Gametofit - haploidalne stadium przemiany pokoleń rośliny lądowej. U mszaków gametofit jest stosunkowo duży, zielony i zdolny do samodzielnego istnienia. U roślin naczyniowych gametofit ulega znacznej redukcji. U paproci jest on jeszcze nadal rośliną samożywną (patrz rysunek). Najsilniej posuniętą redukcję obserwujemy u roślin nasiennych, gdzie gametofit jest całkowicie "ukryty" w ziarnie pyłku (gametofit męski) i zalążku (gametofit żeński). Gametofit paprotników nazywany jest przedroślem (prothallium). Jest to niewielki twór, zielony, o budowie plechowatej, o kształcie nitkowatym lub sercowatym, jak np. u narecznicy samczej. Na spodniej stronie przedrośla znajdują się chwytniki, którymi przytwierdza sie ono do podłoża. Na tej samej stronie co chwytnniki występują też rodnie i plemnie. Budowa przedrośla narecznicy (schemat) SPOROFIT pokolenie bezpłciowe w cyklu rozwojowym roślin. Sporofit rozwija się z zygoty powstającej po połączeniu się gamet, jest więc diploidalny. Sporofit rozmnaża się za pomocą zarodników (mejospory), które powstają w sporangiach, a u nasiennych w woreczkach pyłkowych i ośrodkach zalążków (odpowiedniki sporangiów). Sporofit jest u większości roślin pokoleniem dominującym i obserwuje się tendencję do komplikacji jego budowy.
Wiosna zaczyna się od lasów i gór. Tam, choć w powietrzu czuć jeszcze zimę, choć zbocza pokryte są śniegiem, choć sezon narciarski nadal trwa - przez białą pokrywę przebijają się najpierwsze oznaki pożegnania z zimą. Wiele z nich zobaczyć można tylko teraz. Później znikną. Jakby się pod ziemię zapadły... I zapadają się. Naprawdę. Bo to geofity, a mówiąc po polsku - rośliny ziemne. "Normalne" rośliny nie mają nic do ukrycia. Wszystko, co im do życia potrzebne - poza, oczywiście, korzonkami - trzymają na powierzchni. Cóż, mogą sobie na to pozwolić - gdy kiełkują, gdy rosną, świat jest już ciepły i rzadko kiedy sięga go zdradziecki przymrozek. Geofity nie mają tak dobrze. Muszą być przygotowane na wszystko, nawet na powrót zimy. Dlatego - na wszelki wypadek - wszystko okrywają bezpieczną kołderką ziemi, w kłączach, bulwach, cebulkach. na powierzchnię wystawiają tylko niepozorną, drobniutką roślinkę. Potrwają tak chwilę i znikają. W połowie maja w ich zacienionym środowisku naturalnym zabraknie światła do rozwoju. Te, które przetrwają - skończą się w początkach lata, gdy będzie zbyt sucho. mają tylko kilka miesięcy na to, by wyrosnąć, zakwitnąć, wydać nasionka i zebrać zapasy na podziemne życie. Taki to już los pionierów... ŁYSIENIE LEŚNE A choć tak krótkotrwałe, są chyba najbardziej wyczekiwanymi roślinami. Któż z nas nie wypatruje śnieżyczki przebiśniega, śnieżycy wiosennej, ziarnopłonu wiosennego? Kto z utęsknieniem nie czeka na pierwsze zawilce? To tak, jakby nie chcieć wiosny... Tak jak geofity bardzo śpieszą się na spotkanie wiosny, tak wiele kwiatów regularnie się na to spotkanie spóźnia. Najlepiej spóźnialskich zaobserwować można w lesie. Wiosenny las przypomina osobnika chorego na łysienie plackowate. Rozległe, wielobarwne, kwitnące dywany przechodzą nagle w pustkę. Nie ma nic. Nic nie kwitnie, nic się nie zieleni. Dlaczego? Udało się to wyjaśnić dopiero niedawno. Otóż, kiedy na drzewach nie ma jeszcze liści, ziemia w lesie nagrzewa się bardzo szybko, a światła jest wiącej niż zwykle. Polne roślinki, które ustawicznie się śpieszą, tylko przyklasnęłyby takim warunkom. Polne - ale nie leśne. Bo one działają inaczej. Rosną powoli, w cieniu, ich nasion nie musi roznosić wiatr... Nie mógłby zresztą - z reguły są one grube i ciężkie. Ot, w sam raz dla mrówek i ślimaków. Zaopatrzone w smakowitą woń, kuszą te żyjątka, a one przenoszą je na nowe miejsce... A na to potrzeba czasu, choćby na pobudkę dla ślimaków. I stąd ślimacze tempo rozprzestrzeniania się - i łyse placki w lesie. Czasami na pomoc przychodzi roślinkom żywioł bliski sercu każdego wędkarza - woda. Nasze geofity nadal tkwiłyby w jednym miejscu, gdyby nie wezbrane wiosenne rzeki. Powodziowa woda nieść może nasiona i kłącza przez wiele, wiele kilometrów... I geofity twardo to wykorzystują. Najbardziej zaprzebiśnieczone tereny byłego województwa krośnieńskiego to doliny Jasiołki, Wisłoka i Sanu - mimo, iż doskonałe warunki rozwoju stwarza cały region. Ale region nie płynie, a rzeka tak... I to płynie casami daleko. Śnieżyczka, roślina głównie Polski południowej, ma wielkie skupiska na Mazowszu. Gdze - nietrudno zgadnąć. Oczywiście, nad Wisłą... CZAS NATURALNY A skoro już nad wodą jesteśmy... Trwa tam teraz miesiąc żabiej miłości: każdy staw, jeziorna zatoka, starorzecze, ba, byle bajoro czy nawet śródłączna kałuża zamienia się w kwietniu w koncertową aulę. Podczas zwiadowczych wypraw nad wodę warto poświęcić chwilę uwagi żabim godom. Żaby trawne, moczarowe, kilka gatunków ropuch, huczki, kumaki i co tam jeszcze wymyśliła natura - zmienione nie do poznania, barwne, pawiste, rozpasane. To samo dotyczy ich głosów - basy, alty, barytony... Skrzeknięcia, pruknięcia, pohukiwania, dźwięczne buczenia, meczenia - a nad wszystkim rytmiczne uderzenia komputerowej perkusji. Istne disco-polo. Można oczywiście potraktować to wszystko podobnie jak odgłos pociągu pędzącego po kolejowym moście, ale to nie po wędkarsku jakoś - byle jak... Wraz z żabami budzą się do życia resztki wędkarskiej braci, zamrożonej przez zimę. W letargu pozostanie jedynie wakacyjny margines. A jest do czego się budzić. Średnia temperatura miesiąca przekracza niekiedy 5 stopni na plusie. Meteorolodzy twierdzą, że po psychicznie mroźnej zimie, zdarzą się w kwietniu takie dni, że będzie można w południe wędkować w samym podkoszulku; aczkolwiek może zdarzyć się - i to nie raz -zarówno przymrozek, jak i miotający się w silnym kwietniowym wietrze kłujący śnieżek. Ale i ryby wstają na dobre. Do brzegu rzek rzuca się gremialnie płotka - to jedyny miesiąc, gdy nawet fajtłapa może liczyć na pełny sadz. Ruszają się leszcze, trwa dobry czas na jazie. W kanałach budzi się karaś srebrzysty. W wodach stojących - poza płocią - rusza się wzdręga, zdarzają się dni, gdy nadspodziewanie dobrze biorą karpie. Dla wytrawnych to - poza sierpniem - najlepszy miesiąc łowienia linów. Sprawdzić się mogą w kwietniu naturaliści - zwolennicy łowienia na przynęty znalezione w wodzie. Przy brzegu, w kępach nanosin można spotkać larwy chruścików, ważek, widelnice, dziwogłówki, ośliczki i inne bezkręgowe tałatajstwo. Zjawiają się pijawki, ślimaki i małże. Podwodna roślinność odbija od dna. Rozczapierza liście wywłócznik, kiełkuje rogatnik i rdestnice. Niczym bambusowe lasy wybiegają ku powierzchni młode trzciny, sałacą się przy dnie grążele i grzybienie, by na rozpoczęcie sezonu szczupakowego rozłożyć się na wodzie. FINEZJA NA ZŁOTO Nie ma bynajmniej posuchy dla spinningistów. Zdecydowana wiosna, bardziej zdecydowane ryby i spinningiści ostatecznie rozmrożeni. Już nie tylko łososiowcy i pstrągarze biegają po brzegach rzek, nareszcie schodzą lody z jezior północnego wschodu. Wygłodniałe przez zimę drapieżniki i drapieżniejszy białoryb przychylniej reagują na podaną przynętę. Wędkarze kochający łowienie w wodach stojących mają do dyspozycji okonia, który gromadzi się na pograniczu trzcin. To czas jedyny, by w bliskości brzegu złowią wielkiego garbusa. Rzeczni spinningiści mają klenie, jazie, które także zbliżyły się do brzegu. Warto poświęcić się najdelikatniejszemu spinningowi - kijaszek do 10 g, nawet finezyjniejszy, najmniejsze woblerki, obrotówki, mikro-wahadłóweczki i gumki, żyłka 0,16 mm... Marzenie, cud zabawa, a ryby piękne jak wspomnienie zeszłego lata. Jazie z dużych rzek wchodzą w dopływy. Rzeczki i rzeczułki, w których latem tylko kiełb i jelec znajdują warunki do bytowania, zapełniają się jaziem najpotężniejszym z potężnych. Nierzadko złote ze starości jaziulce ważą 3, a nawet 4 kilogramy. Potęga i pasjonująca walka na super delikatnych zestawach. Klenie łowione na przelewach dużych rzek, a także na bystrzach tych niewielkich, też bywają ogromne. Zajęte zbliżającymi się godami, nieco zdezorientowane przez mętną jeszcze wodę, nie uważają - jak później - na każdy podejrzany ruch nad wodą. Wychodzą do wszystkiego, co się rusza - i walą tak, że delikatna wędeczka chłoszcze szczytówką powierzchnię rzeki. Na kwietniowe, podwójne pobicia klenia wielu spinningistów czekało przez całą zimę. Chorzy na salmonellozę mogą próbować swych sił na rzekach, do których właśnie w kwietniu wchodzą spore stada srebrnych troci. Docierają one nawet w głąb kraju, więc trockiści z centrum i południa mają bliżej do swej ukochanej ryby. Pstrągi potokowe, szczególnie w centrum i na północy, ruszają na dobre w swe łowieckie rewiry. Nie żrą jeszcze tak jak w maju, ale umiejący je podejść spinningista rzadko wraca o kiju. W ŁĘGI, W ŁĘGI, MIŁY BRACIE Niestety, kwiecień to także czas rodzinnych porządków, rodzinnych spacerów, rodzinnych niedzielnych zakupów. Woda kusi, ale rzeczywistość skrzeczy... Bo jak wyrwać się na ryby, gdy żona chce trzepać dywany, gdy mąż właśnie teraz rozebrał jedyny samochód i pod nim leży, gdy dziecko chce do zoo... Łatwo wytłumaczyć rodzinie, że na wiosnę trzeba się dotleniać. Trudniej - że wędkarz z zasady dotlenia się samotnie. Na tę kombinację co bardziej uparci partnerzy życiowi wcale nie chcą pójść... I - na szczęście - wcale nie muszą. Rodzinkę można wywieść do lasu, oczywiście lasu w pobliżu wody. W lesie bowiem królują nie tylko geofity. Pojawiły się pierwsze wiosenne grzyby. jak najbardziej jadalne. Nie ma w pobliżu łowiska lasu? Nic nie szkodzi! Nadadzą się i łęgi, i łąki, i pola porośnięte krzewami, miedze i rowy... Łęg w pobliżu łowiska bez trudu znajdzie nawet najgłupszy wędkarz. Nic to bowiem innego, jak las wierzbowo-topolowy, rosnący głównie na terenach zalewowych rzek. Mnóstwo tego w dolinie Wisły, Bugo-Narwii i innych dużych cieków. Jako pierwsza pojawia się w łęgu czarka szkarłatna. Niewielki to grzybek, wielkości pięciozłotówki, niełatwy do odnalezienia, choć ubarwiony w żywe czerwienie. W ostrym słońcu bowiem czarka znika i dopiero obłoczek zarodników, wysypujących się pod wpływem stąpania mówi nam, że tu właśnie jest. Raz znaleziona, czarka zlokalizowana jest na zawsze. Niestety, cieszyć można nią tylko oko - w Polsce figuruje ona w Czerwonej Księdze, a na dokładkę uznawana jest za niejadalną. Ale gdybyśmy na przykład wybrali się na ryby do Czech lub Niemiec, to... hulaj dusza. W tamtejszej kuchni to stała ozdoba wiosennych sałatek. Wytropić czarkę jednak warto. Jeśli już się pokazała, nieomylny to znak, że w lasach świerkowych wysypały szyszkówki: świerkowa, tęporozwierkowa i gorzkawa. Grzybki te, jak sama nazwa wskazuje, wyrastają z szyszek. oczywiście tych zagrzebanych w ziemi, a nie tych rosnących na drzewach. wysuwają spomiędzy łusek włochaty trzon, przechodzący wyżej w trzon twardy i cienki, zwieńczony brązowym kapelusikiem wielkości paznokcia. Choć malutki, zacny to kapelusz: można go marynować, dodawać do zup, sałatek i sosów. W tym samym lesie, przy pieńkach drzew iglastych, natknąć się można na krążkownicę wrębiastą, sporego grzyba, dorastającego nawet do wielkości dłoni. Trudno ją z czymkolwiek pomylić: brązowawe owocniki rosną początkowo jak ciasto drożdżowe, by w końcu przeobrazić się w miseczkę. To znak, że krążkownica dojrzała do michy, a właściwie do gara, jadalna jest bowiem dopiero po ugotowaniu. A warto ją gotować! NIE DLA ABSYTNENTA Wracajmy jednak do łęgu. W kwietniu warto tu zapolować na czarnobiałkę, gdzieniegdzie zwaną czarnogłówką. Występuje wprawdzie nielicznie, ale - tak jak czarka - zawsze na tych samych miejscach. Trudno ją opisać, w Europie występuje około 30 gatunków tego grzyba - i wszystkie jadalne! Czarnobiałka w łęgu oznacza dwie rzeczy. Po pierwsze, że łęg się zieleni bądź za momencik zacznie, po drugie - że w okolicy rośnie już smardzówka czeska, grzyb wędrowniczek, rosnący co roku w innych miejscach, ale zawsze na dywaniku z opadłych, zeszłorocznych liści. Jeszcze trochę, jeszcze kilka dni i - około trzeciej dekady kwietnia - liczyć można będzie na spotkanie ze smardzem zwyczajnym. jadalny to grzyb bardzo, ale też bardzo rzadki i objęty w związku z tym ochroną. Ale popatrzeć można, bo to tak, jak spotkać w Wiśle łososia. Teoretycznie możliwe, ale... Nasyciwszy oczy, poszukajmy w łęgu coś na ząb. Na przykład pucharnicy zwyczajnej, zwanej też kałamarzówką. Dlaczego akurat tak? Ano, przez wygląd: na nóżce grzybka, jakby z pionowych listewek, osadzona jest czarka, wypisz wymaluj taka, jaką stosuje się do przechowywania atramentu. Grzybek ten podobny jest krążkownicy, i podobnie jak krążkownicę, przed jedzeniem trzeba go ugotować. A jeśli go nie znajdziemy, przenieśmy się w pobliże spróchniałych pieńków drzew liściastych. Nie brakuje takich w łęgu. Właśnie pieńki upodobał sobie czernidłak pospolity, grzyb smaczny i łatwy do rozpoznania: szybko ciemniejące blaszki rozpływają się po pewnym czasie w czarnej masie zarodników. Czernidłak jest dobry do wszystkiego: można go smażyć, dusić, gotować, a w gotowanej postaci dodawać na przykład do sałatek. Niestety, jest trudny w transporcie i niewskazany dla wielbicieli napojów wyskokowych. zawiera bowiem koprynę, związek, który zatrzymuje utlenianie się alkoholu etylowego na etapie aldehydu. Powstaje ostre zatrucie alkoholowe: twarz czerwienieje, szyja takoż, w uszach szumi, tętno przyspiesza, człowiek się dławi, a na dokładkę w głowie pracuje stu kowali... Czyli kac - gigant gigantów... I tak przez kilka dni! Brr! A więc - jeśli mamy nieszczęście za partnera życiowego posiadać osobnika wędkowaniem niezainteresowanego wędkarstwem - wyślijmy go w łęgi na grzyby. I kolacja z tego będzie i spokój święty na łowisku. jeśli nasz partner to na dokładkę abstynetn - trudno. Trzeba wymyślić coś innego. Po co kusić licho...
Siema coś podobnego miałam :) Soprofit - stadium w przemianie pokoleń roślin i glonów w stadium soprofitu zachodzi proces mejozy , w której wyniku powstają zarodniki- dzieki którym sie rozmnażają .pokolenie bezpłciowe w cyklu rozwojowym roślin. Sporofit rozwija się z zygoty powstającej po połączeniu się gamet, jest więc diploidalny. u roślin jest większy niż gametofit Gametofit - haploidalne stadium przemiany pokoleń rośliny lądowej. U mszaków gametofit jest stosunkowo duży, zielony i zdolny do samodzielnego istnienia.U roślin naczyniowych gametofit ulega znacznej redukcji