Narrator: Żył sobie pewien rybak ze swą żoną. Mieszkali w małej lepiance nad samym morzem. Co dzień siadał rybak na brzegu, zapuszczał wędkę i łowił, a łowił. Któregoś dnia siedział tak długo wpatrując się w wodę, aż wreszcie coś szarpnęło wędką. Kiedy ją wyciągnął, ujrzał dużą, złotą rybkę zawieszoną na haczyku. Ryba przemówiła do niego ludzkim głosem: Rybka: Dobry człowieku, wpuść mnie do wody, nie jestem zwykłą rybą, lecz zaczarowanym księciem. Pozwól mi odpłynąć. Rybak: No już dobrze, dobrze. Przecież rybie, która mówi ludzkim głosem i tak pozwoliłbym odpłynąć. Narrator: Rybak udał się z pustym koszem do swojej żony. Żona: Cóż to? Nic dzisiaj nie złowiłeś? Rybak: Nic! Znalazłem tylko jedną złotą rybkę, ale powiedziała, że jest zaczarowanym księciem, więc wpuściłem ją z powrotem do wody. Żona: I niczego nie zażądałeś od niej w nagrodę? Rybak: Nie! Czegóż miałem od niej żądać? Żona: Przecież to okropne mieszkać w takiej lepiance w tym strasznym brudzie. Trzeba było poprosić rybkę o porządną chatę. Idź jeszcze raz nad brzeg morza i zawołaj ją. Powiedz, że żądasz w nagrodę porządnej chaty. Rybak: Ale ja nie mam po co tam chodzić. Żona: Jak to? Przecież darowałeś jej życie. Na pewno zrobi to dla ciebie. Narrator: Nie chcąc się kłócić z żoną, rybak niechętnie poszedł nad brzeg morza. Rybak: Złota rybko, złota rybko, usłysz, usłysz me wołanie. Żona moje mnie przysyła byś spełniła jej żądanie. Narrator: Do brzegu przypłynęła złota rybka i zapytała: Rybka: A czegóż to żąda twoja żona? Rybak: Nie podoba jej się nasza lepianka i chcę żebyś w nagrodę za darowanie ci życia dała nam nową chatę. Rybka: Wracaj do domu, już ją macie. Narrator: Kiedy rybak wrócił do domu, ujrzał na miejscu starej lepianki piękną chatę, a przed drzwiami swoją żonę siedzącą na ławeczce. Żona: No, choć i obejrzyj wszystko, czy tak nie jest lepiej? Narrator: Żona wprowadziła rybaka do chaty. Była tam mała sionka, i komora, i izdebka, gdzie każdy miał swoje łóżko, i kuchnia, i mnóstwo pięknie poustawianych naczyń. Za domem znajdował się śliczny ogródek pełen warzyw i owoców. W zagrodzie kręciły się kury i kaczki. Rybak: No, teraz będziemy już żyli w spokoju i zadowoleniu. Żona: O tym jeszcze pomówimy. Narrator: Potem zjedli kolację i udali się na spoczynek. Tak trwało przez tydzień, a może dwa tygodnie. Aż pewnego dnia rzekła żona: Żona: Słuchaj no, mój mężu, ta chata jest stanowczo za mała... i podwórko... wszystko jest za małe. Mogła nam ta ryba podarować większy dom. Chcę mieszkać w wielkim murowanym zamku. Rybak: Żono, przecież ta chata jest dość duża, cóż będziemy robili w zamku? Żona: Nie gadaj tyle. Idź do ryby, zobaczysz, że ona spełni twoje żądanie. Idź już wreszcie!!! Narrator: Biedny rybak nie chciał iść, gdyż wiedział, że nie postępuje się tak niegodnie. Ale cóż miał począć! Przygnębiony i smutny poszedł na brzeg morza. Stanął nad brzegiem i zawołał: Rybak: Złota rybko, złota rybko, usłysz, usłysz me wołanie. Żona moje mnie przysyła byś spełniła jej żądanie. Rybka: Czegóż ona znowu żąda? Rybak: Moja żona chce mieszkać w dużym, murowanym zamku. Rybka: No, idź, spotkasz ją przed zamkiem. Narrator: Rybak udał się do domu. Jakież było jego zdumienie, gdy zamiast chaty ujrzał wspaniały zamek, a na schodach stała jego żona. Żona: Chodź i obejrzyj wszystko. Narrator: Weszli najpierw do olbrzymiego przedpokoju, a na ich widok wybiegła cała gromada służby, która otwierała przed nimi ciężkie drzwi do kolejnych komnat. Żona: Czyż to nie piękne? Rybak: O tak, ale niech tak zostanie i żyjmy dalej na tym zamku w spokoju i zadowoleniu. Żona: O tym jeszcze pomówimy. A teraz udajmy się na spoczynek. Narrator: Następnego dnia, żona obudziła się pierwsza. Był już jasny dzień. Przez ogromne okna komnaty widać było piękny widok. Rybak jeszcze smacznie spał, kiedy żona zaczęła go budzić. Żona: Mężu, mężu, spójrz no tylko przez okno, cóż to za piękna okolica, czyż nie moglibyśmy być królami tego cudownego kraju? Idź do złotej rybki i powiedz, że chcemy być królami tego kraju. Rybak: Ach żono, cóż znowu, ja wcale nie chcę być królem. Żona: Co tam, jeśli ty nie chcesz być królem, to ja nim będę. Idź w tej chwili do ryby i powiedz jej to. Rybak: Ach, kobieto, ja nie mogę jej powiedzieć, że ty chcesz być królem. Żona: A dlaczego? Idź i zrób, co ci kazałam Narrator: Chcąc nie chcąc, musiał rybak iść, chociaż wiedział, że to niesłuszne. Kiedy przyszedł nad morze było strasznie wzburzone, a fale uderzały o brzeg. Rybak stanął na brzegu i zawołał: Rybak: Złota rybko, złota rybko, usłysz, usłysz me wołanie. Żona moje mnie przysyła byś spełniła jej żądanie. Rybka: Czegóż ona znowu chce? Rybak: Ach, ona chce być królem. Rybka: Idź do domu, już nim jest. Narrator: Kiedy rybak przyszedł do zamku, zobaczył, że jest on znacznie większy. Z wysoką wieżą i otoczony warownym murem. Wszedł do sali tronowej, w której zgromadzony był cały dwór. Jego żona siedziała na olbrzymim tronie i miała dużą złotą koronę, w ręku berło. Obok stały damy dworu. Rybak: Więc naprawdę jesteś królem? Żona: Tak jestem królem. Rybak: Ach, żono, żono. Jakie to piękna i wspaniałe, że jesteś królem. Już niczego więcej żądać nie możemy. Żona: O nie, nie, nie! Już mi się znudziło być królem. Chcę być cesarzem! A może nie, cesarzy może być kilku, a papież jest tylko jeden! Chcę być papieżem! Zresztą nie. Chcę rządzić słońcem, księżycem gwiazdami... Chcę być Bogiem! Idź i powiedz rybie, że chcę być Bogiem! Już!!! Narrator: Rybak ugiął się i poszedł w stronę morza. Wiał silny wicher, rybak nie potrafił utrzymać się na nogach. Niebo było całe czarne, zaczęło błyskać się i grzmieć. Na morzu powstały olbrzymie fale. Stanął rybak nad brzegiem i zaczął wołać na całe gardło: Rybak: Złota rybko, złota rybko... Rybka: No, a czegóż ona teraz chce? Rybak: Chce być samym Panem Bogiem. Rybka: Idź do niej, siedzi z powrotem w starej lepiance. Narrator: I oboje mieszkają w niej po dziś dzień. Taki morał z tąd wynika
napisz bajkę o dowolnym zwierzęciu.bajka musi być zakończona morałem np "taki morał stąd wynika"...
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź