Współczesny Abraham, czyli kampania z brodą Temat kampanii "Not For Sale" ze stycznia br. i jej cel to bardzo ważna kwestia, ponieważ chodzi o współczesne niewolnictwo. Twórcy kampanii na pewno kierowali się szczytnymi przesłankami, ale nawet słynne amerykańskie agencje reklamowe popełniają błędy, a raczej gafy. Kampania agencji Martin| Williams z Minneapolis, której hasło brzmi „Modern day slavary needs modern day Abes” jest niestety niezbyt chlubnym dowodem na to twierdzenie. Kobieta z brodą bardziej przywołuje na myśl bohaterów Monthy Pytona z filmu „Żywot Briana” niż Abrahama Lincolna, którego, jak sugeruje slogan, powinniśmy naśladować w jego walce z niewolnictwem. Podobne zdanie mają internauci śledzący kampanie z całego świata, którzy na forach branżowych oceniają projekt jako co najwyżej słaby, a jedyną reakcją jaką wywołuje jest rozbawienie. Prawdopodobnie osoby odpowiedzialne za kreacje kampanii chciały się wpisać w modny teraz nurt porównań Baracka Obamy z Abrahamem Lincolnem i we wzrost popularności jednego z najważniejszych amerykańskich polityków w historii. Ale czy użycie jego brody jako symbolu walki z niewolnictwem było do końca przemyślane? Jak wiemy - wąsy mogą być symbolem, udowodnili to i Lech Wałęsa, i Marcel Duchamp, a nawet Józef Stalin, ale broda? Miejmy nadzieję, że ta odsłona projektu nie przeszkodzi w dalszej realizacji, skutecznej jak dotąd, prowadzonej w innym stylu, kampanii. Organizatorzy akcji powinni pamiętać o tym, że najważniejsza jest konsekwencja i jasność w komunikacji z odbiorcą, a tego typu działania zacierają pozytywny obraz i mogą zniweczyć ich wcześniejsze realizacje.
Rozejrzyj się wokół siebie za "współczesnymi abrahami" i napisz czym wyróżniają sie spośród innych oraz co cię w nich pociąga.
Pomóżcie! :)
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź