Jakub Błaszczykowski na boisku jest przebojowy, dynamiczny i zadziorny. Poza nim skromny aż do bólu. Z takim podejściem ma szansę zajść naprawdę daleko! Korespondencja własna z Chorzowa Bramka, którą strzelił, to był prawdziwy majstersztyk. W taki sposób ograć tak rutynowanego bramkarza... Trzeba mieć dużo fantazji! - mówił po wygranej z Czechami Antoni Piechniczek. Oczywiście chodziło o trafienie Jakuba Błaszczykowskiego na 2:0, który wręcz ośmieszył Petra Cecha. Kuba był bez wątpienia postacią numer jeden sobotniego spotkania. Piękny gol, do tego zapierająca dech w piersiach asysta (przedryblował trzech rywali!) i kapitalna gra przez całe spotkanie. Na boisku zuchwały, przebojowy, dynamiczny, a po meczu... skromny, wyciszony, tonujący nastroje. Taki jest właśnie Błaszczykowski. Na pytania dziennikarzy odpowiadał prawie przez pół godziny. Ale nie ma się co dziwić - każdy chciał usłyszeć, co ma do powiedzenia. Jak czuje się bohater meczu z Czechami? Nie przesadzajmy. Miałem udział przy dwóch bramkach. Pochwały pochwałami, ale liczy się zwycięstwo. O nie nam przede wszystkim chodziło. Swojej gry oceniał nie będę, bo nigdy tego nie robię. Miło mi jest, że dziennikarze nazywają mnie bohaterem. Ale dla mnie zawsze najważniejsze jest dobro drużyny. Cała drużyna wygrywa, cała przegrywa. Nas jedenastu, a raczej osiemnastu. Plus kibice. Wszyscy walczyliśmy o te zwycięstwo z Czechami. Przy pierwszym golu przedryblował pan trzech rywali. Tak się sytuacja ułożyła na boisku... Najważniejszy jest efekt końcowy - strzeliliśmy bramkę. Z tego się należy cieszyć. Tylko tyle? Po tej akcji niektórzy porównali pana do samego Diego Maradony! On też często już niemal tracił piłkę, by za moment zrobić z nią coś genialnego. (po chwili namysłu) O jedno tylko proszę. Nie przesadzajmy z pochwałami. Fakt faktem - udało się, ale spokojnie do tego podchodzę. To tylko jeden dobry mecz. Trochę szczęścia też miałem, raz piłka odbiła się od przeciwnika i stworzyła się z tego sytuacja bramkowa. Zasługi trzeba oddać też Pawłowi, który bardzo ładnie uderzył. Przy drugim golu mało kto zdecydowałby się na takie rozwiązanie akcji. Zwłaszcza mając przed sobą takiego golkipera, jak Cech... Nie chcę się za bardzo nad tym rozwodzić... Ale mogę zdradzić, że już przed meczem wiedziałem o tym, że ten bramkarz dość szybko się kładzie w sytuacjach sam na sam. Pomyślałem sobie, że jeśli będę miał okazję, to spróbuję go przelobować. I udało się! Te pięć milionów funtów, które oferuje Liverpool, może nie wystarczyć. Po tym meczu pana wartość znów wzrosła! Ciężko mi powiedzieć. Proszę o następne pytanie. Patrząc na to, co działo się ostatnio w polskiej piłce, z wygranej trzeba się cieszyć podwójnie. Atmosfera przed meczem nie była zbyt przyjemna. Dobrze, że potrafiliśmy się odizolować od tych wszystkich spraw. Teraz jest jeszcze czas, żeby się tym nacieszyć, ale pomału musimy już myśleć o meczu ze Słowacją. Co było kluczem do pokonania Czechów? Nasza gra wyglądała bardzo dobrze. Staraliśmy się utrzymywać przy piłce. Czesi też. Co więc zdecydowało? Wygrała determinacja. W naszych poczynaniach było widać, że jednak bardziej od nich chcieliśmy zwyciężyć. A może to magia Stadionu Śląskiego, o której mówił pan przed meczem? Nie ma co ukrywać - dobrze nam się tutaj gra. Wspaniała publiczność, wyniki też przemawiają za tym stadionem. Dlatego ja nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy grali tutaj wszystkie mecze. Chociaż przyznam, że za Krakowem też tęsknię... Jak to możliwe, że po przeciętnych - by nie powiedzieć słabych - meczach eliminacyjnych we wrześniu kadra potrafi w miesiąc zmienić się nie do poznania? Apelowałem po porażkach i słabszej grze, żeby nas nie skreślać. Wtedy nie zapomnieliśmy, jak się gra w piłkę. Po prostu niekiedy jest tak, jak w każdej innej pracy. Idziesz, starasz się, ale ci nie wychodzi! Różnica jest może taka, że na nas spoczywa większa presja. Dlatego po tamtych, słabszych meczach prosiłem, żeby dziennikarze wstrzymali się z krytyką. Rozumiem krytykę konstruktywną, ale nie taką, która przekracza pewne granice. Teraz zaś apeluję, żeby nie popadać w skrajności - w zachwyt albo hurraoptymizm. Jesteśmy liderem grupy. Ale to dopiero początek, za nami trzy mecze. Jeszcze siedem, w których zdecyduje się sprawa awansu. Jeśli awansujemy, to zapomnimy, że graliśmy słabo w pierwszych spotkaniach eliminacji. Nie sposób uciec od porównania do meczu z Portugalią sprzed dwóch lat. Ten sam wynik, podobny przebieg meczu, ten sam stadion, data, nawet sędzia... Faktycznie, to było lekkie deja vu z meczu z Portugalią. Życzyłbym sobie, żeby to był początek tego, co było w tamtych eliminacjach. W środę czeka nas mecz ze Słowacją. Chcielibyśmy wygrać siłą rozpędu. Żeby to zaskoczyło, żeby pociąg zaczął jechać w dobrą stronę, żebyśmy zaczęli seryjnie zdobywać punkty. Jeśli pokonamy Słowaków, to będzie coś fantastycznego! Ale jak chcesz możesz przeprowadzić wywiad ze mną.Też jestem sławnym piłkarzem.
Zacznij jak normalny człowiek: -Cześć. -Mam na imię __________ . -Mam pytanie. -Jak Wam się udał ostatni mecz?
- dzień dobry zawsze chciałem pana spotkać jestem pana fanem -dzień dobry bardzo mi miło ze mam takiego fajnego fana - nie moge uwierzyć ze pana widze, mogę prosić o autograf ? -ależ oczywiście dziękuje bardzo ! ..........