Weekend z historią na Trakcie Królewsko-Cesarskim w Poznaniu – impreza cykliczna, organizowana w Poznaniu, której celem jest pogłębienie świadomości historycznej mieszkańców, upowszechnienia historii Poznania a także ukazania miejsc ważnych dla historii nie tylko miasta, ale całego narodu. Zwyczajowo na program weekendu składają się: wykłady historyczne, koncerty, wystawy okolicznościowe, inscenizacje historyczne, akcje plastyczne dla dzieci oraz wycieczki z przewodnikiem. Udział we wszystkich atrakcjach weekendu jest bezpłatny. Każdy weekend z historią poprzedza akcja edukacyjna prowadzona w poznańskich szkołach i przedszkolach. Głównym organizatorem i koordynatorem przedsięwzięcia jest Biuro Programu Trakt Królewsko-Cesarski, które działa w ścisłej współpracy z partnerami programu.
Bardzo smutna historia. W piątek dostałam list. Zwykły list … a jednak niezwykły. List od mojej koleżanki W. pisany z Zakładu Karnego w Krzywańcu. Jest skazana prawomocnym wyrokiem sadu na 5 lat pozbawienia wolności. Mam jej pomóc, mam ja ratować. W. poznałam w 1995r. w szpitalu w Łodzi. Polubiłyśmy się a nawet zaprzyjaźniłyśmy się. W. mieszkała w Szczecinie, rzadko się widywałyśmy, natomiast bardzo często rozmawiałyśmy przez telefon. Bardzo ja lubiłam, imponowała mi spokojem i siłą charakteru. Przed pięciu laty zmarł jej mąż. W. bardzo boleśnie to przeżyła. Pozbierała się jakoś, pomogli jej w tym synowie (wówczas 20 lat i 12 lat). Rok po śmierci męża W. poznała pewnego mężczyznę. Odżyła wtedy, planowali wspólne życie. Po roku tej znajomości okazało się, że pan jest żonaty a wspólne plany z W. to tylko jego fantazja. Po tej „aferze” W. niby trzymała się dzielnie, ale … Ale często kiedy do niej dzwoniłam jej dzieci mówiły „mamy nie ma”, „mama śpi” itp. Czasem W. mówiła niewyraźnie, albo była apatyczna albo nadmiernie wesoła. Zapytałam wprost co się dzieje? Przyparta do muru powiedziała, ze ma depresję, że jak bełkocze to po lekach, ze się leczy, że ma świetną opiekę, ze wszystko jest o.k. Uśpiła moją czujność. Kiedy przez dwa tygodnie nie mogłam się do niej dodzwonić (nikt nie odbierał ani telefonu domowego ani służbowego) zadzwoniłam do jej przełożonego. Dowiedziałam się, ze W. od dwóch miesięcy jest zwolniona z pracy za pijaństwo. Pojechałam z mężem do Szczecina. Mieszkanie zamknięte. Od sąsiadów dowiedzieliśmy się, ze starszy syn W. mieszka u swojej dziewczyny a młodszy z W. gdzieś „na melinie”. Nie było żadnej depresji, W. w ten sposób kamuflowała swój alkoholizm. To było dwa lata temu w sierpniu. W ubiegły piątek dostałam ten list. Nie wiem co zrobię … Dlaczego o tym napisałam? To co się stało, stało się przez alkohol. Tu sprawdziło się jak nigdzie przysłowie „miłe złego początki”. W. sięgnęła po kieliszek żeby zapomnieć o skunksie , który ja oszukał. Ten kieliszek, który przynosił jej zapomnienie zaprowadził ja za kratki. Nigdy nie byłam abstynentką, jeszcze teraz chętnie wypiję lampkę wina, kieliszek likieru czy kufelek piwa. Czuję zażenowanie kiedy komuś ze znajomych plącze się język i ma niepewny krok, przestaje wtedy być moim znajomym. Boje się nadużywających. niedziela, 11 marca 2007, veanka poleć znajomemu » śledź komentarze (rss) » Dodaj komentarz » Komentarze reiwsz 2007/03/11 23:30:05 Smutne! Nikt jej nie podał ręki, gdy zeszła z drogi. ZARAZ CI NAPISZE PRZETŁUMA CZONE
When I was little happened to me something very scary ... My parents went to a party and I was left alone at home when I was 7 years I was very afraid ... Because someone knocked on the door to the old one and I saw the judaz like animal called man killed soon after their parents and immediately left the party and came home to watch me