Boże, że ja wcześniej się nią nie zająłem ? powiedział pan Tomasz sam do siebie ,i szybko chwycił za notatnik. Tak pan Józef będzie świetnym okulistą. Wyciągną rękę po słuchawkę telefonu i wykręcił numer telefonu pana Józefa który był starym przyjacielem pana Tomasza. -Halo, kto mówi? -Dzień dobry, czy mówię z panem Józefem Sólińskim? -Tak, to ja , z kim mam przyjemność rozmawiać? -Nazywam się Tomasz Nowogrodzki , pana dobry kolega ze szkoły. -Tomasz? W czym Ci mogę pomóc? -Koło mnie mieszka niewidoma dziewczynka i chciałbym jej pomóc. -Hmm, zobaczę co się da zrobić. -Naprawdę , mógłbyś? -Tak, morze przyjdź z nią do mojego gabinetu na Miodowej jutro. -Dobrze, do zobaczenia. Chwilę później poszedł do domu dziewczynki. Jej matka na początku bała się pana Tomasza. -Dzień dobry-powiedział pan Tomasz. -Dzień dobry. -Czy mógłbym wziąć dziewczynkę do lekarza? -Po co? -Dziewczynka jest niewidoma i potrzebuje pomocy lekarskiej. -Ale ja nie mam pieniędzy na opłacenie lekarza! -To nic ja zapłacę za wszystkie potrzebne rzeczy i leczenie. -No dobrze, niech pan wejdzie do domu. Panu Tomaszowi ukazała dziewczynka w granatowej sukience. -Dzień dobry- powiedział pan Tomasz. -Mamo? Kto to przyszedł? -Pan Tomasz z kamienicy obok. Chwilę później dziewczynka odpowiedziała. -Dzień dobry. -Córeczko, ten pan chce żebyś poszła z nim do lekarza, który wyleczy twoje oczy. -Dobrze, ale ja matulu się boję! -Nie bój się. -proszę pana a kiedy mam z panem iść. -Jutro. -Pójdę z panem. Następnego dnia dziewczynka, gdy przyszedł pan Tomasz była gotowa. -Niech się pan nią opiekuje. Gdy dojechali pan Józef przyjął ich bardzo ciepło. -To ona. -Muszę zbadać jej oczy, wejdźcie. -Siądź. -Siatkówka oka jest całkowicie zniszczona. Muszę przeprowadzić operację. -Kiedy? -Na pewno w tym tygodniu. najlepiej w środę. -Tak, teraz pojadę do jej matki. Gdy wysiedli matka od razu zapytała. -No i co z nią? -W środę ma operację. Dwa dni później dziewczynka już była na sali operacyjnej. Po 6 godzinach było po wszystkim. -Doktorze! Czy będzie widzieć?- zapytała matka -Tak, chyba tak. Tydzień później dziewczynka wyszła ze szpitala. Ciągle miała na oczach opatrunki. Gdy była już w domu pan Tomasz zdjął jej bandaże. Po kilku minutach zapytała matkę. -Mamo, czy ja mam zieloną sukienkę? -Tak córeczko. -A czy moje buciki są granatowe? -Tak-powiedziała matka ze łzami w oczach Dziewczynka szybko pobiegła na strych. Gdy popatrzyła na słońce przymrużyła oczy. -Mamo, ja widzę!-krzyknęła dziewczynka.
Dalszy ciąg "Katarynki" Bolesława Prusa ƒƒ
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź