Czy według Ciebie Goplana jest źródłem wszystkich nieszczęść w Balladynie? Na całą stronę! ;[[

Czy według Ciebie Goplana jest źródłem wszystkich nieszczęść w Balladynie? Na całą stronę! ;[[
Odpowiedź

Seweryn Goszczyński do Lucjana Siemieńskiego, 9 lipca 1839 [Słowacki] jest ze mną tak blisko i dobrze, jak z nikim w Paryżu. Często wyspowiada mi całą duszę. Między innymi to mi gadał o Balladynie: Balladyna jest jednym z siedmiu dramatów, które złożą jedną całość, jedną epopeję dramatyczną. Osnową ich, a raczej przedmiotem i celem, upoetyzować bajeczne początki narodu polskiego, wyprowadzić na scenę w samym ich zawiązku wszystkie żywioły, które złożyły charakter polskiego narodu, które są duchem jego bytu. Formę przyjął dziwną, fantastyczną, humorystyczną, coś w rodzaju Ariosta. Rozwijał mi cały plan tej epopei, drobniejsze nawet odkrywał szczegóły i trzeba przyznać, że ma bardzo ładne pomysły. Idzie tylko o to, żeby wykonał, czego można się spodziewać, bo pisze z ogromną łatwością; żadne jego poema, jak mi sam powiadał, nie kosztowało go więcej nad dni 20. Sam jednak czuje, że w tej to może łatwości jest źródło poetyckich grzechów. W tych dniach ma przyjechać do mnie do Neuilly z całym dramatem, wybiera się nawet pomieszkać ze mną jakiś czas. Zresztą jest to wcale poczciwy i przyjemny w pożyciu człowiek. Dobrze mówi o sztuce i ma jej znajomość. Stanisław Ropelewski anonimowo o Balladynie. "Młoda Polska", 10 października 1839 Tyle dobrych pogłosek z pewnego źródła, bo pono od samego autora i przyjacielskiej drużyny czerpanych, biegało o Balladynie, żeśmy sobie obiecywali oddać się dziś uwielbieniu, otrzymać od poety świadectwo mądrości krytycznej i naprawić dawną niezgrabność, jaką popełniliśmy nie umiejąc uznać w Trzech poematach i w Dantyszku owych piękności pierwszego rzędu, widnych ojcowskiemu oku p. Słowackiego. Cokolwiek bądź dziś mówiąc o Balladynie unikniemy nawet pomówienia o usterk podobny, bo doprawdy, że nie znajdujem, z czym by Balladynę porównać. Nie jest to tragedia grecka ani szekspirowska, ani hiszpańska, ani z tych wyrodzona niemiecka; w całej książce (wyjąwszy przedmowy) nie widać nawet życzenia poety, aby to była tragedia polska; powiedzielibyśmy, że jest arabska, ale jak się z takiej awanturniczej definicji wytłumaczyć? Czy arabska co do form? W literaturze arabskiej nie ma nic podobnego do dramatu; czy arabska co do ducha? Tegośmy nie dostrzegli; a potem dobrze powiedzieć dla pocieszenia autora, byłoby to jedną śmiesznością więcej w poemacie, napisanym, aby przedhistoryczne dzieje Polski rozjaśnić. Balladyna jest tragedia, jakiej drugiej nie ma, nie było i nie będzie, jeśli p. Słowacki zechce nam nie dotrzymać obietnicy i wyrzecze się pięciu zapowiedzianych jej rówieśnic. Nie będziem tyle nadużywać cierpliwości czytelnika ani naszej na tak ciężką brać próbę, abyśmy równie szczegółowo skreślili całą osnowę dramatu W drugiej scenie Goplana, królowa jeziora, zwierza się przed swymi diablikami, że się pokochała w chłopie pijaku, potem chce gwałtem wziąć serce pięknego, a kiedy ten wyznaje, że już ma kochankę, Balladynę, Goplana każe jednemu diablikowi tumanić pijaka, gdy będzie szedł do kochanki, a drugiemu łamać powóz przejeżdżającego Kirkora, zaprowadzić go do chaty, gdzie mieszka Balladyna z siostrą, i rozkochać, ale nie powiedziała, w której. Kirkor więc kocha się w obydwu - trudny wybór - matka dziewczyn podaje sposób: niech idą raniuchno na maliny, a która pierwsza dzbanek malin przyniesie, ta będzie żoną Kirkora. Przewybornie! Dziewczyny poszły; Alina pierwsza dzbanek napełniła, Balladyna Alinę zabiła - istna bajka, jakie stara kucharka przy piecu rozpowiada kredensowej i kuchennej gawiedzi, i paniczom wymykającym się spod oka guwernera dla słuchania cudownej powieści. Na tym zabójstwie kończy się akt pierwszy, ale Balladyna po chwili materialnego strachu tak sobie upodobała w zabijaniu, że przez cztery następne akta będzie zarzynać, wieszać, truć, i wiejska dziewczyna nie będzie miała chwili zgryzoty, chwili zwątpienia, nie spyta się siebie, gdzie mord prowadzi. Nadzwyczajna to tragedia? Nie możem pominąć uwagi, że to wplątanie świata nadzmysłowego w osnowę jest tu zupełnie niedorzeczne, bo nie usprawiedliwione żadną koniecznością. Zapewne wolno sztukmistrzowi wprowadzić w machinę poematu siły i figury spoza widzialnych krain, ale to być powinno w tym przesileniu dramatu, w tym nastrojeniu duszy głównej jego osoby, iżby sam widz lub czytelnik pojmował, a nawet koniecznie przypuszczał wdanie się tu władzy nadzmysłowej. Teraz podnieśmy ów nieszczęśliwy wątek dramatu, co nam wypada z rąk pomimo chęci naszej. Kirkor żeni się z Balladyną i wkrótce, pamiętny przyrzeczeń danych Pustelnikowi, wyprawia się do Gniezna. Żegnając żonę tai przed nią cel wyprawy; Kirkor chce w sekrecie jednego króla wyrzucić z tronu, a drugiego na nim osadzić. Odjeżdża - wiedzieć zaś należy, że Balladyna, odkąd zabiła siostrę, nosi krwawą plamę na czole, którą zakrywa przepaską; odjeżdżając Kirkor prosi żonę, aby na powrót jego zdjęła przepaskę; Balladyna więc w chwili oddalenia mężowskiego bieży do Pustelnika po radę, jakby tu krwawą plamę zagoić. Pustelnik odgaduje w niej zabójczynię siostry. Balladyna wraca do zamku, ale dowódca zamkowy, von Kostryn, poszedł był za nią ku chatce Pustelnika; ukryty wysłuchał tajemnicę, a teraz chce się z nią dzielić pieniędzmi, zamkiem i zbrodniami. Balladyna i von Kostryn są wkrótce w porozumieniu, zabijają Gralona, wysłańca od Kirkora, niezadługo zabijają Grabca. Grabiec zdaje się czytelnikowi niewinną figurą, przecież ten Grabiec od czasu znajomości z Goplaną był już raz wierzbą, a teraz jest królem dzwonkowym. Do stroju królewskiego diablik ukradł dla Grabca koronę Pustelnika, Grabiec więc w tej chwili prawym królem Lechitów i ucztuje w zamku Balladyny. Kiedy się spać położył, Balladyna go zarżnęła; jest królową - Kostryn powiesił Pustelnika; potem spólnym usiłowaniem sprowadzili śmierć Kirkora, potem jeszcze parę zabójstw, Balladyna truje Kostryna i matkę na torturach zamęcza - wreszcie piorun w nią trzasł i tragedia się skończyła. W czym te kilkadziesiąt scen bez logicznego związku między sobą, bez względu na czas i miejscowość, bez poezji, bez stylu, bez historycznej prawdy, w czym ten dialog pełen niedorzeczności i krwi ma rozjaśniać starożytne dzieje Polski? Nie wiem. Mam nadzieje ze pomoglem:!

Dodaj swoją odpowiedź