07 września to byl moj najlepszy dzień w życiu . To byly moje urodziny , kiedy obudzilam sie rano nikogo nie bylo w domu . Postanowilam zejść na dół i sprawdzić czy tam ktoś jest . Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam cały dom był zapełniony bliskimi . Ustawili sie w szeregu i po koleji składali mi życzenia dając mi prezęty. Pierwsza była mama z tatą dostałam pięknego szczeniaczka był biało czarny i taki slodziutki i tak dalej aż się skończyło. Była świetna impreza każdy bawił się świetnie. Gdy nadszedł wieczur siedziłam na kanapie z misią , tak nazwałam swoją suczkę i obiecałam sobie że nigdy nie zapomne tego dnia.
To była nietypowa Wigilia Pewnego dnia, a był to dzień Wigilii, gdy w domu aż huczało od przygotowań do wigilijnej wieczerzy, pomagałam mamie przy nakrywaniu do stołu, bo zbliżała się już 17:00. Babcia krzątała się w kuchni i dopracowywała ostatnie potrawy, aby postawić je na wigilijnym stole. Tata razem z moim bratem wieszali na choince ostatnie bombki i ozdoby. W domu panowała bardzo miła i ciepła atmosfera. W powietrzu czuć było zapach świąt i pięknej, dorodnej choinki, która stała w salonie i czekała, żeby ktoś włożył pod nią jakieś prezenty. Moja ośmioletnia siostra rozkładała na stole sztućce i talerze, a gdy mama kazała jej dostawić na stół jeszcze jedno dodatkowe nakrycie, zdziwiła się i zapytała: - Mamo, przecież u nas na wigilijną wieczerzę ma przybyć 24 osoby, a ty każesz mi dostawić 25 nakrycie? - zapytała. - Tak, córeczko, będzie 24 osoby, a 25 nakrycie jest dla tzw. "spóźnionego wędrowca". To znaczy, że to nakrycie jest dla człowieka, który przyszedłby do naszego domu, bo np. nie miał z kim i gdzie spędzić tegorocznej wigilii. - odrzekła z uśmiechem mama. - Aha... Już rozumiem...- odpowiedziała wesoło dziewczynka. Gdy już wszyscy siedzieli przy stole i mieliśmy zacząć modlitwę, rozległo się głośne pukanie do drzwi. Mama podeszła do nich żeby je otworzyć, i ujrzeliśmy starszego człowieka w długim płaszczu. - Dobry wieczór- powiedział przybysz i uśmiechnął się do zgromadzonych. - Dobry wieczór - odrzekło kilka osób. Później przybysz opowiedział nam, że jest bezdomnym i nie ma gdzie się podziać, więc postanowił zapukać do drzwi pierwszego, lepszego domu i natrafił na nas :). Zaprosiliśmy go do stołu i zaczęliśmy się modlić, a on razem z nami. Potem spędził już z nami cały wieczór wigilijny. - A jednak dodatkowe nakrycie się przydało- powiedziała już na sam koniec mama do mojej siostry i uśmiechnęła się dobrotliwie. -Ależ to była nietypowa wigilia- pomyślałam sobie, gdy kładłam się do łóżka...