2 lata temu byłem wraz z bratem na wakacjach u naszej babci. Przebywaliśmy tam tydzień, który spędziliśmy bardzo ciekawie, jeździliśmy rowerami i robiliśmy jeszcze wiele wspaniałych rzeczy. Przedostatniego dnia naszego pobytu, działo się coś dziwnego. Była burza i wiał mocny wiatr. Tego dnia nie wychodziliśmy na dwór. Siedzieliśmy jedynie z babcia w kuchni i słuchając jej opowieści z dzieciństwa przyglądaliśmy się przez okno, drzewom które od wiatru chyliły się do samej ziemi. Po jakimś czasie opowieści babci przerwał huk, w pierwszej chwili nie widzieliśmy co to ale zorientowaliśmy się ze to drzewo w które strzelił piorun, przewróciło się kilka metrów od mieszkania. Po chwili przestraszenia, patrząc przez okno rozmyślaliśmy co zrobić. Poczekaliśmy aż przestanie padać i wtedy zadzwoniliśmy po straż pożarną żeby usunęli szkodę. Następnego dnia poszliśmy pojeździć rowerami, ale wieczorem przyjechali po nas rodzice i zabrali nas do domu.
Spacerowałam brzegiem morza podczas zachodu słońca. Dzień był ciepły a niebo bezchmurne. Złoty piasek wydawał charakterystyczny dźwięk pod moimi stopami. Morze było jasne, miłe dla oka. Młodzi śmiałkowie nadal pluskali się w wodzie, która okazała się letnia, gdy zanurzyłam w niej stopę. Linia choryzontu była niewyraźna, gdyż niebo pociemniało i nabrało barwy morza. W oddali płynął mały jacht. Szłam wolno aż nagle zobaczyłam małego chłopczyka.. wyglądał na 5 lat. Siedział sam na plaży, rozglądałam się wokoło ale nigdzie nie dostrzegłam kogoś, kto mógł by być jego opiekunem. Podeszłam do niego. Jak masz na imię?-zapytałam. Kuba- odrzekł krótko. Gdzie twoi rodzice?-kontynuowałam nie wiem.- powiedział beznamiętnie. Uciekłeś?-próbowałam podtrzymać rozmowę Nie. Oni się zgubili- powiedział i posmutniał. Mogę ci pomóc?-uśmiechnęłam się szeroko a potrafisz?-spytał zagadkowo Jasne!- rzuciłam z entuzjazmem. Odnaleźliźmy miejscowy komisariat policji, zostawiłam tam chłopca pożegnawszy się wpierw z nim i odeszłam z nadzieją, że szybko znajdą się rodzice malca.
Pewnego dnia przytrałiło mi się coś dziwnego , kiedy szedłem do sklepu na drodze zauwazyłem małego kota . Kiedy do niego podszedłem zobaczyłem że ma duże rany , zadane pazurami . Zastanawiałem się co mogło mu sie stać , nic nie umiałem wymyslić . wziełem kota do swojego domu . Bardo bałem się powiedzieć o tym mamie , ale wkońcu zapytałem się czy kot może zostać w naszymn domu . Mama powiedziała żebym przyszedł za chwilę , bo musi ugotować obiad . Po obiędzie powiedziała mi że gdy wracała z pracy zauważyła że na jednym z drzewie wisiała ulotka z informacją że zaginął kot . Zadzwoniliśmy pod podany numer , i własciciel przyjechał po swojego kota . Wzamian za pomoc dostałem od niego dużą iilość słodyczy .