Gdyby ludzkość naszej planety rozpłynęła się bez śladu dzisiejszego dnia, jej ślady istnienia na Ziemi rozmyłyby się w czasie mrugnięcia oka patrząc w geologicznej skali czasu. W ciągu godzin, natura rozpoczęłaby procesy regeneracji planety. W przeciągu 50,000 lat, wszystko, co pozostałoby to tylko archeologiczne ślady. Jedynie radioaktywne materiały i kilka chemicznych substancji mogłoby przetrwać dłużej - niewidzialna spuścizna. Homo Sapiens zajmuje tą planetę od 150,000 lat, a wcześniejsi przodkowie, na temat których toczą się debaty, "tylko" 6 milionów. Dla porównania, populacja dinozaurów okupowała planetę przez 165 milionów lat. Ślady istnienia człowieka wg. raportu "New Scientist" zaczęłyby znikać już w przeciągu godzin. Światła uliczne i domowe, pozostawione przez dawnych właścicieli, zaczęłyby się wypalać. Potem przyszłaby kolej na ulice i pola uprawne. W ciągu 20 lat, ulice wiosek i wiejskie drogi, zniknęłyby pod warstwami chwastów i traw. Pola zarosłyby w przeciągu miesięcy. Ulice zurbanizowanych miast potrzebowałyby nieco więcej czasu, ale nawet w takich wielkich metropoliach jak Londyn czy Birmingham, rośliny zakryłyby wszystkie ulice w przeciągu 50 lat. Budynki zaczęłyby gnić i próchnieć bardzo szybko. Najpierw upadłyby drewniane konstrukcje, zniszczone przez larwy i robaki. Wszystkie domy tego typu zniknęłyby w przeciągu wieku. Szklane i metalowe konstrukcje, tworzące miejskie drapacze chmur, upadłyby w przeciągu 200 lat. Ceglane, kamienne i betonowe struktury przetrwałyby dłużej. W przeciągu milenium nie zostałoby z nich dużo więcej niż tylko ruiny. "Jeśli jutro nadejdzie bez ludzkości, nawet z orbity zmiany będą widoczne niemalże natychmiast" powiedział Bob Holmes, z New Scientist. "Jeśli nie będzie nikogo, kto mógłby przeprowadzać naprawy, każda burza, powódź, mroźna noc, będzie dotkliwa dla opuszczonych budynków i w przeciągu kilku dekad dachy będą się zapadać a budynki będą się zawalać." Ronald Chesser z Uniwersytetu Texas Tech powiedział: "Najbardziej wszechobecną rzeczą jaką widzimy są rośliny, których systemy korzeni dostają się za tynk i pomiędzy cegły, jak również do za drewniane okienne i drzwiowe ramy, szybko doprowadzając do rozpadania się całej struktury." Dzikie życie rozkwitłoby na naszej planecie pod nieobecność człowieka. Większość z 15,589 zagrożonych gatunków zaczęłoby się odradzać niemalże natychmiast. Dwutlenek węgla przez kolejne 100 lat oddziaływałby na ziemski klimat, jednak po upływie 1000 lat wszystko wróciłoby do stanu z przed okresu świetności przemysłu na Ziemi. Po 20,000 lat nie byłoby już śladu działalności człowieka. Jakkolwiek najbardziej radioaktywne z nuklearnych odpadów mogłyby przetrwać do 2 milionów lat. Hohn Large, niezależny konsultant nuklearny powiedział, że chemikalia stworzone przez człowieka, nie rozpadłyby się nawet po upływie 200,000 lat, oczywiście do tego czasu już dawno zostałyby pogrzebane w ziemi. Jeśli minęłoby 50,000 lat bez człowieka na naszej planecie, obcy archeologowie lądując na planecie Ziemia mogliby być nieco sfrustrowani marnością dowodów na to, że kiedyś jednak tutaj byliśmy. Ludzkość przestaje realizować swoje główne przeznaczenie. Staje się niebezpieczna dla Wszechświata, w rezultacie dochodzi do katastrof na skalę planetarną. Cała ludzkość żyje w świecie okultyzmu również dziś, choć właściwie skończył się on w roku 2000. Tak naprawdę zresztą nie był to rok 2000. Przecież wiesz, że nie tak dawno zmieniono sposób liczenia czasu. Granica tego tysiąclecia była jubileuszem milionlecia ziemskiej cywilizacji. Zgodnie z naturalnym następstwem miało wtedy dojść do katastrofy o globalnym zasięgu. Jeśli mówić dokładniej, to poprzez doskonalenie się ludzkość powinna podjąć nową próbę przygotowania się do zapanowania nad Wszechświatem. Ale w okresie okultyzmu nie nastąpiła taka katastrofa. Jedynie trójka nie śpiących Wedrussów jest zdolna zdjąć z części dzisiaj śpiących ludzi czar okultyzmu. Przypomnij sobie, jak zaczęły bić serca twoich czytelników, kiedy do nich wróciły wspomnienia o miłości do ziemi. Oni jeszcze we śnie, lecz siła boskiej kultury Wedyzmu już do nich wraca, a Bóg wreszcie ma nadzieję. Z twoją miłością jeszcze nie do końca obudzeni, zapobiegli oni katastrofie. Teraz nigdy nie zdarzy się ona na naszej planecie. Niedługo wszyscy ludzie zaczną wychodzić z okultystycznego hipnotycznego snu. Będą wracać do świata rzeczywistego. Dziwisz się, że ludzkość dzisiaj śpi zahipnotyzowana, czyli trwa w świecie nierealnym? Myślisz: jak coś takiego może mieć miejsce? Przecież ja jestem, a w wielkich i małych miastach żyje wielu ludzi, po ulicach jeżdżą samochody. Nie dziw się moim słowom, Władimirze. Sam zastanów się i pomyśl, w jakim czasie, w jakim dniu i godzinie dzisiejsi ludzie znajdują się w realnym świecie. Na przykład przypomnij sobie, ile różnych religii istnieje na świecie. Każda z nich inaczej traktuje sens istnienia człowieka, budowę świata, każda posiada swój zestaw rytuałów różniących się od innych religii. Sądzimy, że istnieje jedna najbardziej właściwa religia. Jednak to oznacza, że pozostałe budują nierealny świat. Tylko że w te religie ludzie również wierzą. A jeśli w nie wierzą, to żyją podporządkowani zasadom nierealnego świata. Coraz więcej ludzi dąży do posiadania jak najwięcej pieniędzy. Ale czym są pieniądze? Przecież jest to pojęcie względne. Uważa się, że pieniądze dają wszystko. To iluzja. Jeszcze nikt nie kupił prawdziwej Energii Miłości i uczuć matki. Nie kupił Ojczyzny ani smaku płodów, jaki może odczuwać ten, kto sam je świadomie wyhodował. Pieniądze są względne, więc i miłość za nie można kupić tylko względną. Za pieniądze można otoczyć się mnóstwem martwych przedmiotów, skazując tym samym swoją duszę na samotność. Podczas tysiąca lat okultyzmu ludzkość jest całkowicie zdezorientowana wobec przestrzeni stworzonej przez Boga. Jakże w ciemności miotają się ludzkie dusze. Przyjrzyj się wnikliwie, Władimirze, jak łatwo zmienia swoje orientacje społeczeństwo w ostatnim stuleciu również w kraju, gdzie teraz mieszkasz. Był car, ustawy świeckie, a ludzi honoru wyróżniano orderami z kolorowymi wstążkami. Ubierano się w haftowane mundury. W całym kraju, w którym teraz mieszkasz, budowano świątynie. Nagle to wszystko zostało uznane za wypaczenia. Mundury i ordery ze wstęgami zaczęto uważać za strój klauna. Świątynie - za przejaw wsteczności, a kapłanów tych świątyń za oszustów. Burzyli więc ludzie świątynie z zaciętością i z okrucieństwem mordowali duchowieństwo. Później głoszono, że winę ponosi tylko władza radziecka. Owszem, władza wystąpiła do ludzi z tym apelem, ale ludzie nie sprzeciwili się temu, odpowiedzieli na wezwanie wodzów-bożków. Przecież wiesz z archiwaliów, że na Kubaniu zamordowano w sposób okrutny czterdziestu dwóch chrześcijańskich kapłanów. Ich zamordowano w bestialski sposób, a ciała wrzucono do wychodków. Tego wszystkiego nie czynili dowódcy. To sam naród pragnął takich czynów, a wodzowie jedynie na to pozwalali. W rezultacie tysiącami mordowano służebników ołtarza w różnych zakątkach państwa. Ten, kto nie zdołał zbiec, wyrzekał się wiary. W tamtych czasach niewielu udało się zachować życie, dochowując wiary. Większość stała się szczerymi ateistami. Zmieniły się ubrania: odznaczenia i kokardki przybrały inny kształt i kolory. O czasach radzieckich wielu historyków napisało książki, ale... Kiedy przyjdzie ludziom później usłyszeć cokolwiek o Leninie i Stalinie, tylko jedno będzie na ustach potomków: "Po raz pierwszy zostało ujawnione ludziom, że okultyzm się wypalił. Okultystycznych religii narody nie tolerują nawet we śnie, a sam okultyzm podtrzymywany jest sztucznie i na siłę". Jednak to nie wiara w Boga została wytępiona, lecz jedynie został osłabiony okultyzm, który przeniknął do religii. W ostatnim tysiącleciu jedynie w Rosji udało się tak gwałtownie zmienić mentalność ludzi, mocno upokorzyć religię, zamieniając ją na wiarę w komunizm, choć to przecież też jest religia. Od niedawna jesteś świadkiem zjawiska, kiedy naród w państwie, w którym mieszkasz, znów zmienia orientację. Drogę, którą w zachwycie szli wszyscy mieszkańcy kraju, po raz kolejny uznano za nieprawidłową. Znów więc zmieniają priorytety. Czyżby ludzkość wybrała nową drogę? Ależ nie! Droga ta w ogóle jest dla niej niejasna. W okresie okultyzmu ludzie nie wybierają samodzielnie swojej drogi. Zawsze ją ktoś inny wskazuje. Kto to? Kapłan zwierzchnik, który i dziś rządzi światem.cytat z książki Władimira Megre o Anastazji dotyczący początków ludzkości; ,,Ludzie zamieszkują Ziemię od miliardów lat. Wszystko na Ziemi od zarania stworzone było w sposób doskonały. Drzewa, trawa, pszczoły i cały świat zwierzęcy. Wszystko, co istniało, miało łączność ze sobą i z całym Wszechświatem. Nad wszystkimi stworzeniami góruje człowiek. On także był od zarania doskonały, stworzony w wielkiej harmonii. Przeznaczeniem człowieka jest poznanie całego otoczenia i tworzenie wspaniałego Wszechświata. Powinien on tworzyć w innych galaktykach podobieństwo ziemskiego świata oraz do każdego ziemskiego stworzenia dodawać coś swojego, wspaniałego. Gdy tylko człowiek będzie mógł pokonać pokusy, zostaną przed nim odkryte drogi do tworzenia na innych planetach. Gdy posiadane przez siebie wielkie energie Wszechświata potrafi utrzymać w ryzach i żadnej z nich nie pozwoli osiągnąć przewagi nad pozostałymi. Sygnałem do otwarcia drogi tworzenia we Wszechświecie będzie dzień, w którym Ziemia stanie się rajskim ogrodem. Wtedy człowiek uświadomi sobie całą harmonię Ziemi i będzie mógł dodać od siebie coś wspaniałego. Człowiek ocenia rezultat swoich czynów jeden raz na milion przeżytych lat. Jeśli popełnił błąd, jeśli dopuścił do tego, że zdobyła w nim przewagę tylko jedna spośród mnóstwa istniejących energii, przy czym pozostałe były poniżane, to wtedy na Ziemi następowała katastrofa. Później wszystko zaczynało się na nowo. Tak było wiele razy. Jedna epoka ludzkości, trwająca milion lat, dzieliła się na trzy okresy. Pierwszy - Wiedyzm (od słowa "wiedzieć"), drugi - Obrazowy, trzeci - Okultyzmu. Pierwszy okres życia ludzi na Ziemi, czyli Wiedyzm, trwa dziewięćset dziewięćdziesiąt tysięcy lat. W tym okresie człowiek żyje w raju jak szczęśliwe dziecko dorastające pod opieką rodziców. W okresie Wiedyzmu człowiek zna Boga. Wszystkie uczucia Boga są w człowieku obecne i dzięki nim czło- wiek może uzyskać od Boga radę. Jeśli nawet popełni błąd, to Bóg może go naprawić, dając jedynie podpowiedz - bez zakłócania harmonii, bez ograniczania wolnej woli człowieka. W okresie Wiedyzmu nie rodziły się w człowieku pytania: kto i jak stworzył świat, Wszechświat, galaktyki, planety i wspaniałą Ziemię? ludzie wiedzieli: wszystko, co ich otacza, widzialne i niewidzialne, stworzył ich Ojciec - Bóg. Ojciec jest wszędzie! To co rośnie i żyje naokoło - to Jego żywe myśli i Jego program. Z myślami Ojca można się również kontaktować poprzez własne myśli. Można również Jego program udoskonalać, tylko należy go zrozumieć w szczegółach. Przed Bogiem człowiek nie klęka, a mnóstwo powstałych później religii nie istniało w okresie Wiedyzmu. Istniała wtedy wielka kultura życia. Boski był obraz życia ludzi. Nie istniały choroby ciała. Odżywiając się i w ubrania Boskie ubierając, człowiek o jedzeniu i ubraniach nie myślał. Jego myśli były zaprzątnięte czymś innym. Myśl zachwycała się wynalazkiem, wtedy ani nie było granic określających dzisiejsze państwa, ani nie kierował ludzkim społeczeństwem rząd. Społeczność ludzka na Ziemi składała się ze szczęśliwych rodzin. Rodziny zamieszkiwały różne kontynenty. Wszystkich łączyło dążenie do tworzenia wspaniałej przestrzeni. Dokonywano wtedy wielu wynalazków, a każda rodzina, odkrywszy jakąś wspaniałość, odczuwała potrzebę podzielenia się nią z innymi Energia Miłości tworzyła rodziny. Każdy przy tym wiedział: nowa rodzina stworzy jeszcze jedną najwspanialszą oazę na rodzinnej planecie. Świąt, obrzędów i karnawałów u ludzi z okresu Wiedyzmu było wiele. Wszystkie one były wypełnione wielkim sensem i uczuciami, uświadomieniem sobie realiów Ziemskiego Boskiego Bytu.(...) Przed końcem epoki Wiedyzmu odkryto wielki wynalazek. Ludzie dokonali odkrycia, które nie miało równych, w całej historii ludzkich cywilizacji na Ziemi. Ludzie doznali na jawie siły kolektywnego myślenia. Myśl człowieka to energia, której nic nie dorówna w przestrzeni. Ona może stworzyć wspaniały świat lub broń, zdolną zniszczyć całą planetę. Cała materia bez wyjątku, którą my widzimy, stworzona została myślą. Przyroda, świat zwierząt, sam człowiek - w wielkim natchnieniu zostali stworzeni boską myślą. Mnóstwo sztucznych przedmiotów, samochody, mechanizmy, które dzisiaj widzimy, stworzyła myśl człowieka. Możesz zaprzeczyć i powiedzieć, że to ręce człowieka robią. Tak, ręce, jednakże na początku myśl tworzy każdy detal. Uważa się, że myśl dzisiaj jest doskonalsza niż ta, którą miał człowiek w przeszłości, lecz to nieprawda. Myśl człowieka epoki Wiedyzmu miliony razy przerastała prędkością i zasięgiem informacji myśl współczesnego człowieka. Jako dowód może służyć to, że my z przeszłości pobieramy wiedzę o roślinach stosowanych w leczeniu i odżywianiu. Mechanizm natury jest znacznie doskonalszy i bardziej skomplikowany niż sztuczne rzeczy. Człowiek nie tylko zwierzęta powołał do służby, nie tylko określił przeznaczenie wszystkich roślin. Kiedy zrozumiał moc kolektywnej myśli, to zaczął przy jej pomocy kierować pogodą, zmusił źródła, by wybijały z ziemi. Jeśli nieostrożnie postępować myślą, to można w locie zniszczyć ptaka. Można też wpływać na życie dalekiej gwiazdy, hodując na gwiazdach ogrody, lub niszczyć te gwiazdy, l to wszystko było człowiekowi dane. Dzisiaj każdy wie, jak stanąwszy na drodze rozwoju technicznego, człowiek budował rakiety, by móc latać do gwiazd, l co, byliście na Księżycu, straciliście wiele środków i sił i tym samym zaszkodziliście Ziemi. Natomiast na Księżycu nic nie zmieniliście. Taki sposób postępowania nie ma perspektyw, jest skazany na klęskę i niebezpieczny dla wszystkich ludzi Ziemi i innych planet. Jest inny sposób, bardziej doskonały. Samą tylko myślą można wyhodować kwiatek na Księżycu, stworzyć odpowiednią dla człowieka atmosferę, posadzić ogród i na jawie z ukochaną swoją w tym ogrodzie zaistnieć. Tylko przedtem myśl powinna całą Ziemię zmienić we wspaniały rajski ogród. Uczynić to należy tylko kolektywną myślą. Ona jest tak mocna, że nie ma we Wszechświecie takiej energii, która by mogła przeciwstawiać się jej działaniu. Materia i technika dzisiaj też są odbiciem kolektywnej myśli. Wszystkie maszyny i nowoczesną broń ona wynalazła. Jednak wtedy energia jej była tak wielka, że wielotonowe głazy mogło przesuwać jedynie dziewięć osób. Żeby było łatwiej i z większą korzyścią dla większości, a przy tym bez tracenia czasu na zbieranie się ludzi w jednym miejscu, ludzie wymyślili obrazy różnych bogów i za ich pomocą zaczęli kierować przyrodą. Pojawił się Bóg słońca, miłości, ognia, deszczu i płodności. Wszystko, co było im potrzebne, ludzie tworzyli przez obrazy, na których koncentrowała się ich myśl. Wiele korzystnych spraw załatwiało się w taki sposób. Na przykład jeśli niezbędny był deszcz, to człowiek kierował swoją myśl w stronę obrazu Boga deszczu. A jeśli faktycznie ten deszcz był niezbędny, to wielu ludzi jednocześnie kierowało swoją myśl do obrazu Boga deszczu. Kiedy ten obraz wypełnił się wystarczającą energią, to zbierały się chmury i padał deszcz, podlewając pola. Bezgraniczne możliwości dała człowiekowi boska przyroda. Gdyby człowiek zdołał przemóc pokusę bezgranicznej władzy, utrzymując w równowadze w sobie wszystkie energie Wszechświata, to wtedy w innych galaktykach powstałyby ogrody jako płód myśli ludzkiej. Wtedy człowiek mógłby również uszczęśliwić sobą inne światy. Etap, który nazywał się "obrazowym", kwitł. Człowiek w nim, tworząc, czuł się bogiem. Przecież kim jeszcze syn Boga mógłby być? Etap ten, który nazywa się Obrazowym, trwa dziewięć tysięcy lat. Bóg nie wtrąca się w czyny człowieka, a różnorodne energie Wszechświata podniecają się sobą, kusząc człowieka. Cząstki wszystkich energii Wszechświata istnieją w człowieku i jest ich mnóstwo, i są sobie przeciwległe, ale wszystkie te cząsteczki energii powinny być w równowadze w człowieku, łącząc się w harmonijną jedność. Gdy się uda chociażby jednej wychylić to inne natychmiast są tłumione, zakłóca się harmonię i wtedy... Wtedy zmienia się i dysharmonizuje Ziemia. Obraz może prowadzić ludzi do wspaniałości, a jednocześnie do unicestwienia, jeśli wewnątrz zakłóca się jedność. (...) Wykorzystując wynalazek swoich wielkich możliwości, ludzie z zafascynowaniem tworzyli życie planety. Jednak stało się tak, że na początku epoki Obrazowej tylko sześć osób nie potrafiło utrzymać w sobie bilansu energii Wszechświata, którymi Bóg obdarzył człowieka przy stworzeniu. Oni być może mieli się pojawić po to, żeby poddać ludzkość próbie. Wpierw tylko w jednym z tych sześciu wzięła górę energia wielkości i samouwielbienia, następnie w drugim, trzecim i wreszcie w szóstym. Na początku oni się nie spotykali, żyli osobno, jednak podobieństwa się przyciągają. Skierowali swoją myśl na to, by stać się władcami wszystkich ludzi na Ziemi. Było ich sześciu, a przed ludźmi nazwali siebie kapłanami. Reinkarnując z wieku na wiek, oni żyją i do dzisiaj. Jedynie tych sześciu ludzi kieruje dzisiaj ludzkością całej Ziemi - są to kapłani. Ich dynastia liczy dziesięć tysięcy lat. Z pokolenia na pokolenie przekazują swoją okultystyczną wiedzę, naukę obrazowości, która też częściowo jest im znana. Przed zwykłymi ludźmi starannie ukrywają wiedzę epoki Wiedyzmu. Wśród tych sześciu jest główny, który nazywa się zwierzchnikiem - on siebie uważa i dzisiaj za najważniejszego władcę nad ludzkim społeczeństwem. Ten główny kapłan już po kilku frazach przeze mnie wymówionych, a przez ciebie przytoczonych w książkach oraz po reakcji na nie wielu ludzi zaczął podejrzewać, kim ja w rzeczywistości jestem. On tak na wszelki wypadek wcale nie mocnymi siłami próbował mnie zniszczyć. Jemu się nie udało, czemu bardzo się zdziwił. Spróbował więc mocniejszych swoich sił użyć, wciąż nie dowiadując się, kim jestem.
napisz rozprawke na 10 stron na temat ludzkości
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź