Wesele, czyli zwierciadło, w którym odbija się Polska, czy także dzisiejsza?
Ludziom XIX wieku potrzebny był pisarz z ich kręgu, który własną twórczością odeprze zarzuty ciążące na całym pokoleniu. Czekali na geniusza, który wyprowadzi dekadentów z krainy walących się ideałów. Takim pisarzem nie mógł być ani Tetmajer, ani Kasprowicz. Moderniści wiedzieli już, od czasu kiedy czcili pamięć Mickiewicza, słowackiego i Norwida, że może być nim tylko ten, kto pójdzie za wzorem Wielkich Romantyków. Czekali na wieszcza.
Wyspiański jak na wieszcza przystało, rozpoczął od krytyki. Od początku obrał sobie proroczą postawę, ale dopiero w ,,Weselu” celnie ugodził w dogmaty narodowe, w przekonania i tendencje myślowe modernistów. W jakie to dogmaty, przekonania uderzył Stanisław Wyspiański?
W podzielonej Polsce już od dziesięcioleci utrzymywało się przekonanie, że powstanie niepodległościowe z ludem, chłopstwem w roli głównej musi zakończyć się zwycięstwem. Wynikała stąd dyrektywa tuszowania istniejących antagonizmów klasowych, pomijania ich milczeniem, przy jednoczesnym propagowaniu haseł, które mimo to, wierzono, zdolne są zjednoczyć cały naród. Wyspiański uderzył w ten potężny mit solidaryzmu społecznego. Pokazał, że inteligencja i chłopi żyją we wrogich wzajemnie światach, pomiędzy którymi są tylko pozorne, niewiele znaczące więzi. Wieszcz uważał, że powstanie zbrojne w takiej sytuacji jest czynem niemożliwym do podjęcia ani przez jednych, ani przez drugich. Inteligenci, w których myśleniu plątają się wspomnienia szlachetczyzny, roztopili ideę niepodległości w poetycznym widzeniu świata. Potężne chłopstwo zaś to siła ślepa, niezdolna do samodzielnego działania.
Wyspiańskiego rozrachunek z teraźniejszością dokonał się także za pośrednictwem historii. Większość jego współczesnych miała do narodowej przeszłości stosunek adoracyjny, pełen szacunku, religijnego prawie uwielbienia. Przymuszano się do niepamięci o ciemnych i haniebnych kartach dziejów. Modernistyczni literaci dotąd albo unikali tematów historycznych, albo też oprawiali je w baśniowo- balladowe ramy. W ,,Weselu”- ,,upomina się o swoje Umarła”. Przed Poetą i Panem Młodym stanęły znajome im widma z przeszłości, lecz pokazały inne przerażające twarze. Do świata, w którym idealizowano chłopa, ciesząc się z jego krzepy i barwności stroju, wtargnęła nieproszona pamięć roku 1846. Nazwisko Jakuba Szeli, najstraszniejsze z polskich imion XIX wieku, zepsuło bohaterom dramatu wizję wsi- ,,bajecznie kolorowej”. Żadnej z bolesnych kart dziejowych nie można zabić niepamięcią, zagłuszyć wyrazami ,,czułostkowego” patriotyzmu. Historia, stając twarzą w twarz z przeszłością ludzi z bronowickiego dworku, istnieje i uczestniczy w teraźniejszości. To jedno z większych osiągnięć myślowych autora ,,Wesela”
Natomiast dzisiaj zapominamy o historii. Mimo złorzeczeń na Państwo Polskie w latach 1944-1989 i zohydzania go na każdym kroku, trzeba przyznać, że wtedy kłamano lub przemilczano tylko to, co mogło obrazić lub obudzić czujność ZSRR. Wojsko kultywowało swoje tradycje, skrzętnie wykorzystywało rocznicę bitew i wojen przeciw carskiej Rosji. Dzisiaj, po zmianach ustrojowych obserwuje się wysiłki wymazywania bezspornych faktów historycznych.
Pan Młody, Poeta, Nos, Rachela są w ,,Weselu” reprezentantami modernistycznej sztuki i kultury. Dziennikarz także. Zbyt często widzimy w nim jedynie przedstawiciela stańczykowskiego ,,Czasu”. Tragiczna to postać. Człowiek zżerany przez ciągłe pojedynki z sobą samym, nieufny wobec świata, niepewny tego co dobre i togo co złe. Człowiek tknięty chorobą końca wieku, choroba ducha. A przy tym wszystkim bohater świadomy własnej słabości, bezskutecznie szukający dla siebie ratunku. Dekadent. Nie ma w ,,Weselu” lepszego przykładu dekadentyzmu nad postać Dziennikarza. Wyspiański protestował przeciwko modernistycznemu dekadentyzmowi, trwającemu nie tylko u ludzi sztuki, ale i polityków. Nie kpił z dekadentyzmu, zbyt poważny to problem, by można go wyśmiać, lecz wyszydzał i jak wieszcz przeciwko niemu protestował.
Moderniści, zmęczeni rzeczywistością, uciekali w strony poetycznie wymarzone. Na świat patrzyli przez pryzmat poezji i próbowali w rzeczywistość przenosić artystyczne złudy. Kwestionowaniu wartości tych tendencji poświęcił Wyspiański wiele miejsca w swym utworze. Dowodził, że skoro idee poetycznie wymarzone wejdą już w rzeczywisty świat, to pokazują inne oblicze, nieoczekiwane, wrogie ludziom. Taki jest sens finałowy scen ,,Wesela”, scen zasłuchania i chocholego tańca. Wcześniej ,,dwór się do poezji trząsł”. Idea nierealnej imprezy powstańczej zrodziła się z oczadzonych poetycznością głów Racheli, Poety, Pana Młodego. Teraz, na końcu ,,nastrój poetyczności” okazał się nastrojem zaraźliwej martwoty. Poezja usypia, znieczula, niewoli.
Oto kilka z wielu ataków na współczesność, jakie w ,,Weselu” podjął Wyspiański z pozycji narodowego wieszcza. Rozpoczął od krytyki i, jak często u potów zajmujących wieszczą postawę bywa, na krytyce społeczeństwa skończył. Tym razem nie zamierzał przedstawiać własnego, pozytywnego programu ideologicznego. ,,Wesele” jest dramatem i pierwszym polskim ,,moralitetem szydzącym”. W takim dziele interpretator może tylko z ryzykiem wyodrębnić nienazwane przez autora ,,dobro” jako odwrotność nazwanego ,,zła”. Z ryzykiem tak wielkim, że nieopłacalnym, bo grożącym fałszerstwem myśli poety.