główna Wiza... Amerykańskich wiz wydawanych w Ambasadzie Stanów Zjednoczonych w Warszawie lub w konsulacie w Krakowie jest tyle typów, ile gwiazdek na amerykańskiej fladze. A może jeszcze więcej! Wizy turystyczne, tranzytowe, pracownicze, studenckie, aupairowe, biznesowe, dziennikarskie, naukowe, dla sportowców, dla inwestorów, dla stażystów, dla uczestników wymiany kulturalnej, rodzinne, małżeńskie, narzeczeńskie, wizy na leczenie, wizy na pielgrzymkę w celach kultu religijnego, wizy wygrane w loterii wizowej, itd. Do każdej wizy dołączone po kilka wniosków, a przede wszystkim blankiecik wpłaty 100$ (obecnie już 131$ lub 380$ - gdy jest to wiza imigracyjna). To chyba w tym wszystkim jest dla Amerykanów najważniejsze - te miliony dolarów wpływające co roku do skarbonki Wuja Sama od Polaków, którzy po kilku minutach rozmowy usłyszą od konsula - "Sorry, not this time". Wiza na której wjechałem do USA jest wizą imigracyjną. Oznacza to, że mam prawo pozostać w USA do końca życia. Ten status prawny (tudzież ten kawałek plastiku) warty jest obecnie w USA ponad 20 tysięcy dolarów. Tyle pieniędzy ludzie są gotowi zapłacić za otrzymanie tego kawałeczka plastiku. Ja otrzymałem go po kilkunastu latach oczekiwania, dlatego właśnie nie obawiam się tak, jak większość przebywających tutaj naszych "turystycznych" Rodaków, że pewnego dnia wpadną do mnie do domu przedstawiciele amerykańskiego urzędu imigracyjnego i deportują mnie do Polski pierwszym samolotem. Dlatego także nie boję się spotkania ze stróżem prawa, który stwierdzi mój nielegalny pobyt, brak pozwolenia na pracę czy moje przeterminowane prawo jazdy, którego od początku 2008 roku nielegalny imigrant nie może już sobie wyrobić (ani przedłużyć ważności posiadanego już dokumentu - wydawanego zazwyczaj jedynie na 4lata). Chociaż, jak się w 2009 roku okazało "Polak potrafi" i przy odrobinie cierpliwości i szczęścia można będąc "zasiedziałym turystą" wyrobić lub przedłużyć sobie prawo jazdy. Należy jedynie wystąpić do urzędu (Social Security Administration) wydającego niezbędny do egzystencji w USA numer SSN o wydanie zaświadczenia, że ów numer się petentowi nie należy, a po otrzymaniu takiego papierka należy znaleźć takiego głąba w jednym z Sekretariatów Stanu (urzędzie wydającym prawa jazdy), który nam na podstawie tego dokumentu wyda lub przedłuży nasze prawo jazdy. Turyści, którzy są tutaj legalnie także nie muszą się niczego obawiać (prócz zapuszczania się w zakazane dzielnice - nazwijmy je łagodnie Afroamerykańskimi...). Ale, gdy zostaną o jeden dzień dłużej, niż pozwala im na to wiza wjazdowa wbita na amerykańskim lotnisku, wtedy łamią prawo USA, a dla łamiących prawo w tym kraju wielkiej pobłażliwości nie ma. Jesteś tu dłużej niż Ci na to pozwoliliśmy - możesz spędzić resztę życia w więzieniu! Bo udowodnij nielegalny imigrancie, że nie jesteś terrorystą! Takie, po zamachach 9/11 weszło prawo, że każdego imigranta, który przebywa w USA nielegalnie (zazwyczaj, gdy wjechał na teren USA nielegalnie np. przemycony przez granicę wodną z Kanadą lub lądową z Meksykiem) rząd Stanów Zjednoczonych ma prawo więzić bezterminowo bez postawienia jakichkolwiek zarzutów - ale to oczywiście skrajność, bo nikt za przedłużone wakacje w USA jeszcze siedzieć chyba nie poszedł. Takie samo więzienie może czekać każdego, kto wjedzie tu na podrobionej wizie, lub fałszywym paszporcie - tego dowiemy się z wielkich plakatów widniejących w Ambasadzie USA w Polsce oraz z takich samych plakatów wywieszonych na każdym amerykańskim lotnisku. Chociaż, gdy lądowałem tutaj rok później (we wrześniu 2009), to te plakaty chyba z lotnisk zniknęły. Wolą ewentualnych terrorystów łapać, niż ostrzegać, by nie dali się złapać;) Wszyscy moi znajomi, którzy są w USA jako zasiedziali od kilku lat turyści mówią mi, że nie doceniam tego, co mam. Tego kawałka plastiku dającego mi prawo pobytu i pracy w USA. To marzenie milionów nielegalnych imigrantów z całego świata. Warte dzisiaj około 20tys. dolarów (tyle musi zapłacić ktoś, gdy żeni się lub wychodzi za mąż w celu uzyskania stałego pobytu). Albo nawet 250tys. dolarów, jeśli taką sumą dysponujemy, chcemy ją legalnie w USA zainwestować tworząc nowe miejsca pracy dla Amerykanów - wtedy rząd USA da nam Zieloną Kartę (oczywiście z wieloma obwarowaniami). Ja prawo do tego kawałka plastiku otrzymałem po "zaledwie" 10latach starań, oczekiwań, i po ponad tysiącu dolarów, które należało wpłacać za rozpatrzenie każdego wniosku, podania i papierka. To wszystko w ramach wyjaśnienia pytań - czym jest wiza imigracyjna?! Należy się ona tym, którzy posiadają najbliższego członka rodziny w USA (Matkę, Ojca, współmałżonka). Bliski ów musi być obywatelem USA, i wystarać się dla swojego bliskiego z Polski (czyli mnie) o połączenie rodziny. Taka wiza to już prawie tzw. zielona karta, która posiadaczowi wizy imigracyjnej przychodzi do domu kilka tygodni po wjechaniu na teren Stanów Zjednoczonych. A Zielona Karta to nic innego jak prawo stałego pobytu oraz pozwolenie na pracę. Gdy będę w USA przebywał dłużej niż 5lat (tzn. gdy w ciągu 5lat będę przebywał na terytorium Stanów dłużej, niż poza jego terenem) mam prawo ubiegać się o obywatelstwo. Oczywiście muszę spełnić jeszcze kilka innych warunków. Trzeba znać język angielski, historię USA, umieć zaśpiewać hymn, zdać egzamin ze znajomości Stanów Zjednoczonych (historii i Konstytucji USA) złożyć ślubowanie i już się jest Citizenem of the United States of America. Mi na razie wystarczy bycie Permanent Residentem tychże Stanów. Wiza jest wklejana do paszportu i dostarczana nam do domu w Polsce przez kuriera DHL. Płatne przy odbiorze (23zł). Zajmuje to Ambasadzie i kurierowi co najwyżej 3-5dni od naszej wizyty w Ambasadzie. Wiza jest pierwszym dokumentem z którego w USA mogą ustalić naszą tożsamość. W Stanach nie jest tak ważny nasz polski paszport, co wbita w niego amerykańska wiza. Naprawdę! O tym, że wszystko co nam mówią w Polsce (nawet oficjalne informacje otrzymane w punkcie informacyjnym Ambasady USA w Warszawie) jest w USA mniej ważne niż słowa urzędnika granicznego na amerykańskim lotnisku boleśnie przekonam się gdy po raz drugi będę wjeżdżał do USA po ponad 11miesięcznym pobycie w Polsce... Ale o tym dowiem się i napiszę dopiero za rok. Wiza jest dość dobrze zabezpieczona przed podrobieniem, ale majstersztykiem antypodrobieniowym jest Zielona Karta. Zielona Karta przychodzi do naszego domu w USA pocztą w okresie do 9-ciu miesięcy od przylotu do Stanów. Kiedy przyszła moja - o tym jeszcze będzie. Gdy mi przyszła, rzuciłem ją gdzieś w kąt z resztą korespondencji, nawet nie wiedząc, że ten kawałek wcale nie zielonego plastiku jest tą właśnie kartą. Na przedzie ma kilka warstw folii, która utrudnia fałszerstwo (w ogóle nie da się jej zeskanować!) Ale cuda kryptologiczne znajdują się z tyłu. To czarne coś jest chyba jednym, wielkim paskiem magnetycznym. Na samej górze tego paska, widoczne na skanie są małe kropki. To są... głowy wszystkich amerykańskich prezydentów! Było ich wówczas, gdy wytwarzano dla mnie tę kartę 43. Przy odpowiednim powiększeniu da się nawet dostrzec... cygaro w ustach Billa Clintona! Albo precelka w gardle Busha juniora... Albo banana w... A na dole 49 mikroflag wszystkich stanów USA. Majstersztyk techniki mikrograficznej.
Wszytko widoczne na skanie.
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź