"Opowieść wigilijna" Roberta Zemeckisa zrealizowana w technice przetwarzającej ruchy aktorów na animację, to film przełomowy. Technologiczny popis podporządkowany zachowaniu magii XIX-wiecznej powieści. Urok wyczarowanej przez Karola Dickensa historii, podrasowanej nowinkami techniki filmowej, został zachowany. Biorąc się za Dickensowską "Opowieść wigilijną" Robert Zemeckis ryzykował wiele. Tę historię zna przecież każdy. Nawet ci, którzy jej nie czytali, musieli oglądać którąś z niezliczonych adaptacji, które od lat są obowiązkowym punktem programu telewizyjnego w okolicach Bożego Narodzenia. A jednak udało się Zemeckisowi zachować dickensowskiego ducha, dochować wierności literze opowiadania, a zarazem przełożyć je na język współczesnego kina. Zemeckis z jednej strony poszedł pod prąd tradycyjnemu roztapianiu "Opowieści wigilijnej" w bożonarodzeniowej, familijnej ckliwości, z drugiej zaś postawił na maksymalne zbliżenie do jego emocjonalnej czystości i przejrzystości. Wszystko jest jak u Dickensa. Scrooge jest archetypem zgorzkniałego, cynicznego sknery, a nadchodzące święta zamiast przynosić radość, oznaczają dla niego wyłącznie nieuzasadnioną przerwę w funkcjonowaniu lichwiarskiego biznesu. I zaczynają go nawiedzać zjawy. Najpierw duch jego zmarłego wspólnika Marleya, któremu poskąpił nawet dwóch pensowych monet wkładanych do trumny, a potem duchy przeszłych, teraźniejszych i przyszłych świąt Bożego Narodzenia. Tyle że cała historia bardziej zanurzona jest w tradycji angielskiej opowieści grozy niż w tradycyjnej obrazowej formie poczciwej wigilijnej powiastki z morałem. Na ekranie rozgrywa się coś w stylu fantastycznie kolorowego horroru. Owszem, dość ostrożnego, nieprzekraczającego progu dziecięcej wrażliwości, ale zarazem jednak wyraźnie łamiącego baśniową stereotypowość. Zemeckis prowadzi narrację klasycznie, drogą prostą i gładką, pieczołowicie zbierając po drodze Dickensowskie przesłania o wyższości ducha nad materią, człowieczeństwa nad pustą egzystencją, miłości nad bezdusznością. Nie ma co ukrywać, Zemeckis mógł nadać swojej wizji wizualny przepych tylko i wyłącznie dzięki technice. Jego kino od lat nie może się obejść bez efektów specjalnych, a ostatnio Zemeckis stał się specjalistą od trójwymiarowych animacji z prawdziwymi aktorami realizowanych przy pomocy technologii performance capture. "Niebywały postęp technologii wyzwolił mnie jako filmowca i dodatkowo pobudził moją wyobraźnię. Technologia musi jednak służyć opowiadanej historii, nigdy nie powinno być odwrotnie" - mówi Zemeckis. I po raz pierwszy tę deklarację rzeczywiście wypełnia. W poprzednich filmach zrobionych tą techniką - "Ekspresie polarnym" i "Beowulfie", scenariusz podporządkowany był wymogom trójwymiarowego widowiska. W "Opowieści wigilijnej" jest inaczej. Od pierwszej sceny, gdy z XIX-wiecznej londyńskiej ulicy zaglądamy przez szybę do wnętrza biura Scrooge’a, ma się wrażenie obcowania z autentyczną filmową magią, a nie tylko jej mglistą obietnicą.
Napisz w jaki sposób powstala opowiesc wigilijna karola dickensa.
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź