Dochodziła północ. Dopływali do wyspy, którą zamieszkiwały Syreny, słynące ze śpiewu, którego siła miała moc niszczycielską. Załoga zwinęła żagle, kładąc je na dnie statku, po czym zaczęła ponownie wiosłować. Stopił wosk i wsadził wszystkim członkom załogi go do uszu, aby uodpornić ich na śpiew Syren. Sam zaś rozkazał przywiązać się do masztu. Płynęli dalej, gdy nagle przed ich oczami pojawiły się Syreny i rozpoczęły swoje tradycyjne przedstawienie, które zazwyczaj kończyło się śmiercią podróżników. Przez długi czas cudne Syreny kusiły wędrowników swoim przepięknym głosem. Raz nawet prawie się złamał Odyseusz, każąc się chłopcom odwiązać. Na szczęście nie posłuchali go. Kiedy odpłynęli daleko od wyspy Syren, pozwolił towarzyszom wyciągnąć wosk z uszu. I tak oto skończyła się przerażająca historia z Syrenami.
To byłkolejny etap wędrówki do rodzinnej Itaki. Siedemnaście dni płynął bez żadnych przeszkód, jednakże radość nie trwała długo. Osiemnastego dnia "Pan co ziemią wstrząsa" zesłał na morze wielką burzę. Ogarnął go wtedy strach wręcz przerażenie. Cztery wiatry zetknęły się ze sobą, powodując wielkie fale. Jedna z nich uderzyła w jego tratwę, z której pozostały tylko pojedyncze części. Wylądował w morzu, ciężkie szaty ciągnęły go na dno. Zachował jednak zimną krew i trzeźwość umysłu. Dzięki temu resztkami sił wypłynął na powierzchnię. Pochwycił tratwę i usiadł na środku. Cieszył się, że uniknąłem śmierci. Długo po tym nie mógł dojść do siebie. Teraz zastanawiasię, co znów zgotuje mu los i kiedy zobaczy swój rodzinny dom.