moj sposob na szkole jest bardzo prosty. zawsze ucze sie pilnie na wszystkie zajecia. staram sie byc zawsze przgotowany. wiadomo w dzisiaejszych czasach jest bardzo trudno sprostac wymaganiom nauczycieli wiec nie zawsze damy rade sie wszystkiego nauczyc i dostane ocene niedostateczna. w takim wypadku umawiam sie z moja nauczycielka na teramin w ktorym moge poprawic dany sprawdziam czy kartkowke. staram sie dobrze odzywiac bo to najwazniejsze zeby sie skupic i potem miec dobre oceny. stacam sie "wycisnac" ze mnie wszystko co jest mozliwe. chodze na dodatkowe zajecia zeby byc na biezaco z nowymi wiadomosciami. taki sposob na szkole jest jak najbardziej pozytywny dzieki niemu moge osiagnac wysokie stopnie w nauce. dzieki temu moge byc zadowolony i nie mam koszmarow w nocy ze znowu jestem zagrozony na polrocze i mam po 20 zagrozen. NAjwazniejsza rzecza jest jeszcze nie chodzenie na wagary bo przez nie opuszczamy zajecia i potem nie rozumimy przerabianego materialu
ps. Nie wiem za bardzo w jakim kontekście ten sposób na szkołę ale napiszę tak jak ja rozumiem :-) Szkoła... W dziedzinie słowotwórstwa tylko jeden wyraz... ale w dziedzinie życia wyraz zawierający masę emocji. Bo cóż nie budzi tyle różnych stanów emocjonalnych co właśnie szkoła. Co prawda bywają osoby, które uwielbiają szkołę, które walczą o jak najlepsze oceny a dzień bez szkoły jest dla nich dniem straconym. Ale w moim uznaniu normalne zachowanie to nie jest. Ale i tak grupa ta jest w mniejszości. Bo właśnie to większość ma do szkoły nastawienie sceptyczne. I nie będę ukrywał, że moja skromna osoba to tej właśnie zacnej społeczności należy. Ale ja mimo, że jestem sceptykiem szkoły, nie oznacza, że tak źle się w niej czuje. Po prostu mam swój sposób na szkołę. Ale nie, nie... nie są to żadne "czary mary". Nie jest to także sposoby oszustw bądź sposoby niczym ze znanego polskiego filmu "sposób na Alcybiadesa". W takim razie gdzie tu haczyk? Gdzie tu ten chwyt? Jest takie bardzo znane powiedzenie. "Istota tkwi w prostocie". A tak też jest tutaj... Duża część osób idzie do szkoły z nastawieniem "znów kolejny nużący dzień", "znów kolejna zła ocena będzie" "jejku" itd. itp. A nie w tym rzecz! Bo właśnie ja idąc do szkoły myślę o spotkaniu ze znajomymi, o rozmowach, o, mówiąc kolokwialnie, bece, czyli sytuacjach wywołujących śmiech. Każdą złą ocenę traktuje z przymrużeniem oka, bo wiem, że i tak w przyszłości nie musi mi się to przydać.. A każdy sprawdzian jest dla mnie wyzwaniem, nieodkrytą wyspą na morzu spokoju do której muszę zawitać i walczyć z tubylcami. Porównanie na wyrost? Może i tak, ale co z tego?! Mogę myśleć co chcę! Reasumując nie mam żadnych schematów, nie mam żadnych instrukcji bo mój sposób na szkołę tkwi w psychice, a ściślej mówiąc w nastawieniu. "luzackie" podejście do szkoły....hmm...gwarancją sukcesu :-)
Sposobów na szkołę jest wiele , ale tylko jeden skuteczny. Trzeba się uczyć. Choć jest to żmudne i nudne lecz jest na to wiele sposobów. Można się uczyć poprzez internet , co w dzisiejszych czasach jest przyjemne i pożyteczne.. Wygodnie uczy się również z rówieśnikami . Można pójść do koleżanki (kolegi) i nauczyć się lepiej niż samemu , bo przy tym można porozmawiać . Często uczniowie twierdzą że nie lubią szkoły , ponieważ trzeba bardzo wcześnie wstawać i jest się zmęczonym ; Byłoby inaczej gdyby chodziło się wcześniej do łóżka a nie o godzinie 00:00 . lub później. Szkoła jest dla mnie przyjazna , bo mam tam wieluu znajomych . Niektórzy mówią : "chodzę bo muszę" . W moim przypadku tak nie jest . Chodzę , bo lubię . Nie dlatego że lubię naukę , ale dlatego że mamm tam wielu , wielu przyaciół .