Na naszej kochanej Planecie powoli wszystko zaczęło wracać do normy. Zapalone w sercach światełka były znakiem pamięci. Każdy robił co do niego należało. Bo życie toczy się dalej i niesie swoje niespodzianki. I przyniosło... Bez wielkiego szumu ni stąd, ni zowąd pojawiła się Krokodylka. Zleciało się całe towarzystwo Planety oglądać przybysza. - Skąd się tu wzięłaś? – zapytała najśmielsza jak zwykle Dorana. - Teleportowałam się. - Ale skąd przybyłaś i po co?- nie ustawała w pytaniach Dorana. Poczuła się trochę zagrożona w swojej pozycji. Bo co komu jeszcze jedna kobieta, myślała sobie niezadowolona. - Nie wiem skąd. Wiem, tylko że tu jestem i już. - A jak masz na imię – zapytała nie zbita z tropu Maxymina. - Bajka. - Jaka bajka – złośliwie zaczepiła ją Dorana. - Takie mam imię. Tak mnie nazwali i tak macie do mnie mówić. – odparła ostro Bajka znużona już wypytywaniem. - Dobrze, dobrze moje dziecko. Tak będziemy do ciebie wołać. – uspokajająco odezwała się Maxymina. - Może jesteś głodna po takiej podróży? Chodź, zaraz cię nakarmię. I wzięła za rękę krokodylkę, która ciągle stała na czymś podobnym do telefonu komórkowego. Bajka nie była typu spokojnego kurczątka. Widać było, że zna swoją wagę. Schodząc z urządzenia teleportującego, spojrzała ciekawie w stronę kawalerów swego gatunku. Zatrzepotała rzęsami niczym lalka Barbie i ruszyła zwinnym lekkim krokiem jak wytrawna modelka w ślad za Maxyminą. Gady z wrażenia oniemiały. Nie spodziewały się żadnej kobiety z rodziny gadów, tym bardziej takiej... Jak to zwykle u mężczyzn głowy same obróciły się za Bajką i długo nie spuszczali z niej wzroku. A Bajka jak to Bajka uśmiechała się niewinnie, myśląc swoje i swoje wiedząc. Dorana czuła, że dzieje się coś, o czym do tej pory nie miała pojęcia. Poczuła jakąś niechęć do Bajki. Gdyby ktoś zapytał dlaczego, nie umiała by odpowiedzieć. Maxymina jak dobra mama nakarmiła Bajke, znalazła jej jakieś miejsce do spania i zawołała Doranę. -Wiesz, kochana, zajmij się Bajką, żeby nie czuła się taka wyobcowana i samotna. Może spróbuj się z nią zaprzyjaźnić. - Nie, nie i nie...! – wykrzyknęła Dorana.- Ja jej nie lubie! - Ależ kochanie, przecież jej nie znasz- odparła zaskoczona Maxymina. - Nie znam i nie chcę poznać. Nie lubie jej! Ona jest taka... – zawiesiła głos, szukając odpowiedniego słowa- taka ładna... A ja nie...A po za tym ona nie jest pingwinem!- wykrzyczała ostatnie zdanie Dorana. - Przecież przyjaźnisz się już z krokodylami. - Ale oni to co innego! – i wybiegła oburzona przed siebie. Maxymina smutno spoglądała za Doraną. Nigdy tak się nie zachowywała. Jeszcze wiele musi się nauczyć. I Bajka też. Dorana biegła nie widząc nikogo, toteż nic dziwnego, zderzyła się z kimś. A z kim? Właśnie z Bajką. Złość Dorany dobiegła zenitu. - Po coś tu wpadła! – krzyczała w niebogłosy Dorana.- Nie jestes nam potrzebna. Bez ciebie było fajnie. Teleportuj się tam, skąd spadłaś! - Czego się mnie czepiasz! Ja ci nic nie zrobiłam... - Jeszcze nic, ale kto cie tam wie... - Zawsze jesteś taka narwana? Nie wiesz sama co masz! - krzyknęła już tez zezłoszczona Bajka- ty nic nie rozumiesz. Ty masz rodzinę, przyjaciół, a ja jestem sama... – z jakimś żalem snuła krokodylka. - Ale za tobą się oglądają!... - Tak... oglądają... i co? Kto się zastanawia, czego ja chce, czego tak naprawdę potrzebuję! Prawią puste komplementy, obiecują cuda... Na początku dałam się nabierać takim obietnicom. Ale teraz już nie jestem taka głupia. Ale za to samotna. Dlatego chciałam tu trafić...- smutnie zakończyła Bajka. - Nie wiedziałam... – z zawstydzeniem odparła Dorana- Mysłałam, że ty masz wszystko...że odbierzesz mi przyjaciół. Ale ty chyba jesteś biedniejsza niż ja. Dorana jeszcze nie wszystko pojęła. Ale jedno zrozumiała. Nie ma jeszcze powodu, żeby jej nie lubić. Chyba najpierw trzeba się zapoznać...Maxymina pewnie ma rajcę. No nic, zajmę się nią i oprowadzę po Planecie, a potem się zobaczy – pomyślała Dorana i zabrała się do dzieła. Obie więc dziewczyny bez poprzedniej wrogości ruszyły zwiedzać planetę płaską jak talerz w kwiatki. Wszystko w końcu jeszcze przed nimi. Tak to w życiu bywa, że nie znając kogoś, możemy łatwo skrzywdzić i zranić naszym uprzedzeniem. Lepiej poznac, a potem oceniac.
Pajak i mucha - bajka zyciem pisana:) Wpadła mucha w pajęczynę, Nie wesołą miała minę. Im się więcej poruszała, Bardziej się zaplątywała. Pająk widząc swą ofiarę, Już miał chętkę na śniadanie. Już zacierał wszystkie nóżki, Zrobię z niej pyszne placuszki. Mucha gdy go zobaczyła, To się wielce przeraziła. Mówi więc pajączku słodki, Lubisz może takie trzpiotki. Spójrz w me oczy wystraszone, Może pojmiesz mnie za żonę. Pomyśl chwile o potomstwie , I zapomnij o łakomstwie. Pająk zdziwił się ogromnie, Czy ty mucho mówisz do mnie? Życie sobie mam zmarnować, Żeby z tobą poflirtować? Pojąc ciebie mam za żonę, I urodzisz dzieci moje? Chyba czegoś się opiłaś, Że to sobie wymyśliłaś. Mój pajączku mój jedyny, Nie chcesz takiej mieć dziewczyny? Będę sprzątać i prasować, Zszywać sieci i gotować. Pająk z głodu ledwo żywy, Ale bardzo był kochliwy. Więc poślubił cwana muchę, Teraz brzęczy mu nad uchem. Z tego morał płynie taki: Oj nie żeńcie się chłopaki, Z pierwsza lepsza co w sieć wpadnie, Bo skończycie bardzo marnie. Lepiej żądze swe powstrzymać, Niż dać musze się wydymać. I przez resztę swego życia, Innej muchy nie móc schwytać.