Przebudziłam się o szóstej, Choć to rzadko bywa, Ze snu co jak firan trzepot Kiedy wiatr się zrywa. Chwycić chciałam gęsie pióro, By napisać o tym, Ale pióro kacze było, Stąd moje kłopoty. Usiąść chciałam na rumaku, By pędzić przez stepy. Rumak z drewna się okazał. Ostrogami - trepy. Myślę sobie: "Dobrze chociaż, że królewicz puka". A to brat we wrota stukał, Bo tornistra szuka. Sen to, mara, Czy też jawa pachnie niczym maki? Ani bajka ani prawda, Ale mój wiersz taki.
Kiedy się przepudziłam delikatnie się przeciągnełam.Spojrzałam przez okno na zieloną topolę która każdego dnia kiedy na nią patrze wydaje sie jeszcze piekniejsza.Nastęnie wolnym krokiem poszłam do łazienki.Umyłam zęby,ubrałam się...i zeszłam na śniadanie.W kuhni sięgnęłam po miskę małą,z narysowanym na środku kwiatem promieniującym radością tak jakby się do mnie uśmiechał.Po sniadaniu wzięłam plecak i szybkim krokiem popędziłam do szkoły.