Mojej rodzinie powodziło się dość dobrze. Moja prababcia z pradziadkiem mieli ogródek na obrzeżach miasta, więc jak również wiadomo - mieli warzywa i owoce. W każdym razie nie głodowali. Nawet kozę i kury mieli ! Chleb dostarczał im pewien chłopec za niewielką opłatą więc mogli żyć. Jak na to, żę poddczas II wojny śwwiatowej racje żywnościowe polaków wynosiły 600 kal to moja rodzina miała tyle ile potrzeba było go życia. Z edukacją też nie było najgorzej. Moja babcia chodziła do szkoły przez pewien czas, niemniej jednak potem ją wyrzucili z powodu zaginięcia dokumentów. Były też takie sytuacje, że SS-mani wkroczyli do domku na ogródku i przeglądali zapasy. Jedenego razu znaleźli świniaka ubitego, ale akurat to zobaczył dobry SS-man i kazał go szybko zjeść. To samo było z konfiturami na strychu. I tutuaj moja rodzinka miała wielkie szczęście
iiwojna światowa losy moich krewnych
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź