Opowiadanie o dziwnym spotkaniu Niezależnie od tego, czy ktoś wierzy w niewiarygodne historie, czy nie, niejednemu z nas zdarza się popuszczać wodze fantazji i wyobrażać sobie najróżniejsze rzeczy. Kiedy jesteśmy jeszcze dziećmi, z niewielkim trudem przychodzi nam zabawa z wyimaginowanymi przyjaciółmi, wróżkami, krasnoludkami i innymi dziwnymi stworami, których istnienie wydaje się nam być bardziej prawdopodobne niż coś, czego możemy rzeczywiście dotknąć czy poznać. Niejednemu zdarza się na pewno wpatrywanie w rozgwieżdżone nocą niebo i zastanawianie się nad zasadniczym poniekąd pytaniem o istnienie innych cywilizacji we Wszechświecie. I chociaż wiara w UFO, i publiczne obnoszenie się z nią napotyka raczej porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechy, to w ramach kompletnej ignorancji pozostawiam fakt, że niektórzy przekonani o wyjątkowości ludzkiej egzystencji na naszej planecie, sądzą, że ten cały potężny i nieogarnięty Wszechświat pozostaje całkiem pusty i niezasiedlony przez inne stworzenia.
A może być dłuższe ??? jeśli tak to prosze : Pożar Przeszłości nic nie zmieni, ani my ani nikt inny. Gdy miałam 5 lat strasznie lubiłam bawić się ogniem. Gdy tata palił ognisko ja brałam dwa patyki i wymachiwałam nimi. Pewnego dnia, gdy był dzień moich urodzin wstałam wcześnie. Był rześki poranek. Słońce już znajdowało się na niebie. Świeciło mocnymi promieniami. Na niebie nie było, ani jednej chmurki. Miałam tego dnia skończyć 7 lat. Poszłam na pole, bo chciałam się pobawić. Wszystko szło jak należy. O 15.00. przyszli goście. Wszyscy świetnie się bawili. Przyjęcie się udało. Była już 20.00. Ja wstałam z łóżka i poszłam do wc. Gdy wyszłam na stole leżały zapałki. Wzięłam dwa patyki, które leżały obok kominka, zapaliłam je i zaczęłam nimi wymachiwać. Po 2 minutach zapaliła się firanka. Nie wiedziałam co mam zrobić, więc pobiegłam na strych i czekałam. Nagle ktoś krzyknął. To była mama. Poczuła dym i szybko obudziła tatę. Wołali i szukali mnie, więc po paru minutach wyszłam z ukrycia. Tata kazał pójść mi na pole. Sprzeciwiłam się, bo chciałam pomóc. Jednak ojciec był nieubłagany. Wyszłam na dwór. Po 30 minutach przyjechała straż pożarna. Strażacy ugasili pożar, jednak część domu zdążyła spłonąć. Byłam bardzo smutna. Rodzice nie byli na mnie źli tylko, bardzo się zmartwili tym pożarem. Ostatnio robili remont całego domu. Babcia przygarnęła nas pod swój dach dopóki rodzice nie naprawili mieszkania. Pocieszała ich, że dobrze ponieważ nikt nie zginął. Ja po kilku latach zrozumiałam jak wielki zrobiłam błąd. Nie pomyślałam, że może spłonąć cały dom, gdy wezmę zapałki. Ale jeszcze większy, gdy poszłam na strych zamiast powiadomić rodziców. Teraz wiem, że nigdy bym tak już nie postąpiła, ale przeszłości nie da się zmienić.