Idę sobie podwórkiem i nagle słyszę płacz małego dziecka. Jest bardzo brudne i prawie gołe. Ma na sobie tylko spodenki i buty. Podbieram do niego. Mały wystraszył się i uciekł do klatki schodowej. -Nie bój się. Nic Ci nie zrobie. Co się stało? Chłopczyk powoli szedł w moją stronę. Widać było, że się boi. -Moja mamusia się powiesiła...tata...wyjechał do Londynu z jakąś panią...nie mam już nikogo...nikt o mnie nie myśli...zostawiono mnie jak jakąś zepsutą zabawkę... Przytuliłam go do siebie. Staliśmy tak chyba z godzinę. Próbowałam go pocieszać. Było to bardzo trudne. Zabrałam go do swojego domu. Dałam mu jeść. Znalazłam także nowe ubrania od brata. Były troche za duże, ale i tak wyglądał szykownie. Zadzwoniłam na policję. Przez kolejny miesiąc Pawełek ( tak się nazywał) miezkał u mnie. Próbowaliśy się skontaktować z jego ojcem. Okazał się, że jechał po pijanemu. Spowodował wypadek. Zginął na miejscu. Zaadoptowałam Pawełka, aby sprawić mu normalną rodzinę.
Idę sobie podwórkiem i nagle wpadłem do wielkiej kaluzy Mialem cale mokre spodnie buty i skarpetki Poszedlem do domu sie przebrac i mama mnie zobaczyla dostalem kare na 1tyz na komputer i juz teraz wiem ze gdy gdzie chodze musze patrzec pod nogi a nie bujac w oblokach ;D licze na naj