Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie - Polska szlachta przez całe wieki nie uznawała żadnej władzy , szlachcic na własnych ziemiach sam decydował o wszystkim nie podpożątkowywał się władzy . Stąd słynne zajazdy szlacheckie kiedy to szlachcic napadał na sąsiada aby przejąć jego dobra , sam decydował czy uczestniczyć w wojnach , lub czy płacić podatki .
To przysłowie oznaczało, że szlachta jako stan społeczny była stanem ujednoliconym, czyli jednolitym pod względem prawnym. Oznaczało to, że niezaleznie od posiadanego majątku i zajmowanego stanowiska każdy szlachcic był sobie równy pod względem prawnym, czyli np. przed sądem. Taką zasadę wprowadzał m.in. przywilej czerwiński(1422), który zakazywał konfiskaty majątku szlachcica bez wyroku sądowego. Następny przywilej jedlneńsko-krakowski(1433) wprowadzał zasadę, że szlchcic nie mógł zostać aresztowany bez wyroku sądowego. Po za tym tylko szlachta miała prawo do sprawawania urzędów, godności itp. w państwie. Potocznie przysłowie to oznaczało, że nawet szlachic zagrodowy, a więc ubogi na terenie swojej zagrody (posesji) miał takie same prawa jak wojewoda, a ten ostatni nie mógł się wtrącać w jego prywatne sprawy. Tak było w XVI wieku i może jeszcze jakieś pozostałości tej zasady tej zasady widzimy w wieku XVII. No bo wieku XVIII krajem właściwie rządzili tylko magnaci. Mogli oni dowoli przekupywać posłów, żeby Ci głosowali zgodnie z ich wolą. Jeśli magnat nie chciał jakiejś ustawy, to wykorzystując zasdę liberu veto, mógł kupić jakiegoś przedstawiciela gołoty i wtedy przedstawiciele szlachty zagrodowej nie mieli nic do powiedzenia.