Dziś na kartkówce z matematyki pani narzuciła drakońskie prawo. Sprytnie podsunęła nam konia trojańskiego. Poczułem jakbym znajdował się między Scyllą, a Charybdą, bowiem ułamki to moja pięta Achillesowa. Mojego kolegę opanował olimpijski spokój, jest on tytanem pracy. Całe szczęście, że podał mi nić Ariadny i ogarnęło mnie uczucie, jakbym miał w ręku Złote Runo. Zachowywałem się tak, jakbym rozwiązał węzeł gordyjski. Po powrocie do ukochanej Itaki, rodzice opowiadali, że mam ośle uszy, a z ręki siostry przechodziłem prawdziwe męki Tantala. Czeka mnie matematyczna, syzyfowa praca..